W Kielcach nie mają wątpliwości: Skra była poza zasięgiem

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

- Być może było to gdzieś z tyłu głowy, ale nie powinno to mieć wpływu na wynik - powiedział o zamieszaniu z odwołaniem trenera Dariusza Daszkiewicza zawodnik Effectora Bartosz Bućko. Kielczanie gładko przegrali z PGE Skrą Bełchatów.

Po serii porażek mało kto spodziewał się, że siatkarze Effectora zdołają postawić się faworytowi z Bełchatowa i boiskowa rzeczywistość tylko potwierdziła te przypuszczenia. - Skra była zdecydowanie poza zasięgiem - nie ukrywał Bartosz Bućko. - Mogliśmy trochę więcej powalczyć, ale naprawdę prezentowali bardzo dobry poziom. Może nie zrobiliśmy wszystkiego co się dało, ale ciężko nam się grało przeciwko takiej drużynie - dodał przyjmujący.

Tuż przed sobotnim spotkaniem z funkcją trenera biało-czerwono-niebieskich pożegnał się Dariusz Daszkiewicz. Jego miejsce zajął pełniący do tej pory rolę asystenta Adam Swaczyna. Czy ta roszada miała wpływ na dyspozycję Effectora? - Była to decyzja zarządu, nie do końca może spodziewana, ale powinniśmy robić swoje, dawać z siebie wszystko. Być może było to gdzieś z tyłu głowy, ale nie powinno to mieć wpływu na wynik - tłumaczył.

Bućko nie miał problemów ze wskazaniem elementu, który uniemożliwił miejscowym podjęcie bardziej wyrównanej walki z PGE Skrą. - Zabrakło stabilności. Gra do pewnego momentu wyglądała równo, Skra odskakiwała na 2-3 punkty i dowieźliśmy taki wynik do końca.

Już w najbliższą środę kolejnym rywalem drużyny z woj. świętokrzyskiego, ostatnim w 2016 roku, będzie Lotos Trefl Gdańsk. Kielczanie powalczą o godne pożegnanie się z kibicami i pierwsze ligowe zwycięstwo od 17 listopada. - Myślę, że będzie to trochę łatwiejszy mecz. Może uda nam się urwać jakieś punkty - zakończył 21-latek.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: z Ewą Piątkowską już nigdy się nie pogodzimy

Komentarze (0)