- Gdybym wiedział, że tak to będzie wyglądać, chyba nie przystałbym na pracę na dwóch frontach - uważa Matlak.
Trener podkreśla, że niezwykle ciężkim zadaniem jest rozdzielenie myślenia emocjonalnego, związanego z własnym zespołem i chłodnej analizy gry poszczególnych siatkarek. - W sobotę podczas półfinałów nie mogłem wcielić się w trenera kadry. Za bardzo emocjonalnie podchodziłem do gry mojej drużyny. Zresztą kiedy doprowadziliśmy z Muszyną do remisu 2:2, już myślałem, że wygramy. Poza tym czasami powiem coś nieodpowiedniego, a rywalki to słyszą. Później przecież z niektórymi z nich będę pracował w kadrze. Dopiero w niedzielę mogłem na spokojnie pooglądać finał - dodaje szkoleniowiec.
Matlak chce jednak zachować dotychczasowy trzon kadry i nie zapowiada wielkich zmian. - Żadnej rewolucji nie będzie. Jest określona grupa siatkarek i z nich będę wybierał. Zresztą skład na mistrzostwa Europy mam już dawno w głowie. Nie wiem jednak jak na powołania zareagują zawodniczki. W Olsztynie nie rozmawiałem z nimi o reprezentacji. One były za bardzo skupione na walce o trofeum. Na pewno będę spotykał się z nimi twarzą w twarz - kończy.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)