ZAKSA Kędzierzyn-Koźle bez większych problemów uporała się z MKS-em Będzin. Zagrożenie było tylko w jednej partii, ale mistrzowie Polski pokazali, że są w stanie wychodzić z trudnych sytuacji. Stawką spotkania był awans do ćwierćfinału Pucharu Polski.
- W ogólnej ocenie pierwszy i trzeci set były bez większej historii, wygraliśmy pewnie i spokojnie, bez żadnej nerwowości. W tym drugim secie zdarzył nam się przestój, ale był spowodowany dobrą grą zespołu z Będzina. Także nie spodziewajmy się, że zespoły będą do nas przyjeżdżały i kładły się tutaj. Każdy chce walczyć, każdy chce bić mistrza, a my jesteśmy na każdą ewentualność gotowi. Nawet gdybyśmy przegrali seta nie robilibyśmy z tego tragedii. Nie jest nigdzie napisane, że będziemy wszystko wygrywać 3:0 z uśmiechem. To jest nierealne - powiedział Michał Chadała
W meczu Pucharu Polski znaczące role odegrali Rafał Buszek i Dominik Witczak, którzy do tej pory grali rzadziej, szczególnie atakujący, który był w sumie dopiero trzecim zawodnikiem na swojej pozycji. Wobec kontuzji Grzegorza Boćka został bezpośrednim zmiennikiem Dawida Konarskiego.
Już wcześniej w ZAKSIE rotowano składem, rywalom trudno więc przewidzieć, kto pojawi się po drugiej stronie siatki. - Gramy mecze co trzy dni, więc fizycznie niemożliwe by było dla chłopaków, żeby grali non stop. Oni też muszą odpocząć zarówno fizycznie jak i psychicznie. A wszyscy czekamy z niecierpliwością na turniej finałowy Pucharu Polski, który rozpocznie się już za niespełna 10 dni. Mamy nadzieję, że awansujemy do finałów we Wrocławiu, a później jeszcze czeka nas faza play-off PlusLigi, więc tej gry będzie naprawdę sporo. Każdy z chłopaków jest potrzebny drużynie i musi być gotowy do walki na najwyższym poziomie, każdy musi też czuć się potrzebny drużynie - zakończył Chadała.
ZAKSA zagra 11 stycznia z Effectorem Kielce, będzie gospodarzem tego meczu.
ZOBACZ WIDEO: Ojciec Macieja Kota: decyzja Łukasza Kruczka zabolała syna