Puchar Polski. Mateusz Bieniek: Nie zmienię zdania hejterów

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Mateusz Bieniek był jedną z najjaśniejszych postaci ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w półfinałowym meczu Pucharu Polski z Jastrzębskim Węglem (3:1). Brylował przede wszystkim w ofensywie.

Środkowy kędzierzyńskiego klubu zakończył pojedynek z jastrzębianami z dorobkiem 13 punktów. Stanowił przede wszystkim nieocenioną wartość w ataku, w szczególności w pierwszych dwóch setach, kiedy zdecydowanie poniżej swoich możliwości prezentowali się skrzydłowi Sam Deroo i Dawid Konarski.

[tag=40835]

[/tag]Bieniek udanie wykończył w nich wszystkie otrzymane wystawy (9/9), a w całym pojedynku uzyskał 86-procentową skuteczność w ofensywie (12/14). Mimo że nie zanotował żadnego asa serwisowego, kilka razy postraszył również rywali zagrywką. Zdobył też jedno "oczko" blokiem - elementem, który przez wielu uważany jest za najsłabszy w jego wykonaniu.

- Osobiście uważam, że jestem lepszy w ataku. Cieszę się, że Benjamin Toniutti mi zaufał. To na pewno dodaje skrzydeł. Nad poprawą gry blokiem, który nie zawsze wychodzi, naprawdę jednak solidnie pracuję. Wiem, że jest dużo hejterów, którzy czepiają się tego elementu w moim wykonaniu, ale ich zdania nie zmienię. Mam inne atuty - wyjaśnił 22-letni siatkarz.

Odniesienie zwycięstwa nad Jastrzębskim w półfinale Pucharu Polski przyszło ZAKSY z porównywalnym trudem jak w 6. kolejce PlusLigi (3:2). Do zakończenia meczu we wrocławskiej Hali Stulecia potrzebowała ona co prawda seta mniej, ale trzy pierwsze partie kończyły się zaledwie dwupunktową wygraną jednych bądź drugich.

ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę

- Spodziewaliśmy się trudnej przeprawy, bo Jastrzębski pokonał już w tym sezonie mocne firmy. My też w lidze niemal byśmy z nim przegrali, więc byliśmy przygotowani na walkę. Wiedzieliśmy, że kontuzja Scotta Touzinsky'ego da nam szansę na odrzucenie jastrzębian od siatki, bo Jason De Rocco to zawodnik bardziej ofensywny - dodał Bieniek.

Mimo że De Rocco w przyjęciu spisywał się bardzo przyzwoicie (34 próby, 53 procent pozytywnego/35 perfekcyjnego, 1 błąd), mistrzom Polski z czasem udało się przełamać ekipę Marka Lebedewa. W niedzielnym (15 stycznia, godz. 14:45) finale zmierzą się oni z PGE Skrą Bełchatów.

Źródło artykułu: