W pierwszym secie gracze Łuczniczki Bydgoszcz nie mieli większych kłopotów z pokonaniem AZS-u Częstochowa, triumfując 25:18. Dużo więcej emocji było w kolejnych partiach. W nich Akademicy posiadali inicjatywę, jednak ostatecznie polegli na własne życzenie, popełniając sporą liczbę błędów. Podopieczni Michała Bąkiewicza w całym meczu oddali rywalom w ten sposób aż 29 punktów.
- Nie możemy się szczycić liczbą popełnionych błędów. Przyjechaliśmy walczyć o komplet punktów, dlatego jest wielki żal i rozgoryczenie po tym spotkaniu. Na pewno błędy, które popełniamy w meczu często przekładają się na nerwowość w naszej grze i w efekcie wygląda to źle, bo mecz wygrywa ten, kto popełnia ich mniej - powiedział po zakończeniu pojedynku Tomasz Kowalski.
Rozgrywający ekipy spod Jasnej Góry nie uważa jednak, że to duża liczba punktów oddanych w ten sposób rywalowi, zdecydowała o końcowym wyniku, niekorzystnym dla jego drużyny.
- Nasze błędy w dużej kierze zdecydowały o tym, że przegraliśmy te dwa sety. Nie można jednak odbierać zasług Łuczniczce, bo chociażby w trzecim secie jeden z ich zawodników (Kacper Bobrowski - dop. red.) poszedł na zagrywkę, zaryzykował, posłał asa i wrócili do gry. Nie do końca więc można powiedzieć, że nasze błędy zdecydowały o przegranej, bo przeciwnik też zrobił wiele dobrego - powiedział Tomasz Kowalski.
Okazję do rehabilitacji gracze spod Jasnej Góry będą mieli 28 stycznia w starciu z GKS-em Katowice.
ZOBACZ WIDEO Kuriozalna żółta kartka Verrattiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]