Pierwszy krok w kierunku historycznego trofeum - relacja ze spotkania Jastrzębski Węgiel - Tomis Konstanca

Znakomicie rozpoczęły się rozgrywki Final Four Pucharu Challenge dla Jastrzębskiego Węgla. Podopieczni Roberto Santilliego po ciężkim boju ograli rumuński Tomis Konstanca i w niedzielę zagrają w wielkim finale. Przeciwnikiem śląskiego zespołu będzie Arkas Izmir z Piotrem Gruszką w składzie, który w pierwszym półfinale zdeklasował grecki EA Patras.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

Jastrzębski Węgiel - Tomis Konstanca 3:1 (25:23, 35:33, 19:25, 25:21)

Jastrzębie: Grzegorz Łomacz, Wojciech Jurkiewicz, Patryk Czarnowski, Guillaume Samica, Benjamin Hardy, Igor Yudin, Paweł Rusek (libero) oraz Nico Freriks, Adam Nowik, Robert Prygiel, Rafa, Sebastian Pęcherz.

Tomis: Sebastian Firpo, Radu Began, Steve Brinkman, Daivison Fereira, Ashlei Nemer, Arvydas Miseikis, Razvan Tanasescu (libero) oraz Valentin Pereu, Laurentiu Lica, Florin Voinea.

Jastrzębianie przystąpili do sobotniej konfrontacji niezwykle mocno skoncentrowani, choć musieli naprawdę mocno napracować się, aby pokonać zagadkową do tej pory drużynę z Rumunii. W szeregach śląskiego zespołu znów wystąpił rewelacyjnie spisujący się ostatnio Grzegorz Łomacz oraz powracający do wyjściowej szóstki Patryk Czarnowski. Dość niespodziewanie w pierwszym składzie pojawił się także Igor Yudin, który zastąpił Roberta Prygla.

Inauguracyjny set był niezwykle wyrównany. Początkowo jastrzębianie objęli nieznaczne prowadzenie, wykorzystując dobre przyjęcie i skuteczną grę w ataku. Wyróżniającą się postacią był przede wszystkim Guillaume Samica, który kończył ataki i straszył mocną zagrywkę. Po jednej z nich Czarnowski wykorzystał kontratak i nasz zespół objął prowadzenie 13:10. Radość polskiej ekipy nie trwała długo, bowiem doświadczony Sebastian Firpo coraz częściej zaczął gubić blok jastrzębian. Argentyńczyk nierzadko korzystał z usług brazylijskich przyjmujących - Daivisona i Nemera, którzy popisywali się efektownymi zbiciami. Kiedy na tablicy wyników pojawił się rezultat 22:20, wydawało się że siatkarze z Rumunii zwyciężą w otwierającej partii. Szczęście dopisało jednak śląskiej drużynie, a kluczowe okazały się bloki i dobra postawa Igora Yudina.

Druga odsłona w początkowej fazie iluzorycznie przypominała wcześniejszą partię. Jastrzębianie objęli skromne prowadzenie i nadawali ton wydarzeniom na parkiecie. Tuż po drugiej przerwie technicznej błysnął najlepszy blokujący sezonu zasadniczego PlusLigi, Wojciech Jurkiewicz. Doświadczony środkowy wykonał skuteczny blok, dzięki czemu przewaga polskiej drużyny urosła nawet do 4 punktów (19:15). Dość niespodziewanie od tego momentu coś zacięło się w dobrze funkcjonującej maszynce pod szyldem Jastrzębski Węgiel. Rozpoczęło się od niepotrzebnej dyskusji z izraelskim arbitrem, która zdenerwowała i rozkojarzyła śląski team. Chwilę nieuwagi szybko wykorzystali siatkarze Tomisu a konkretnie Daivison. Brazylijczyk posłał dwie mocne zagrywki na Samikę, który chwilę później pomylił się również w ataku. Podopieczni Stelio de Rocco prowadzi już 22:20, a na dodatek kontuzji kostki doznał Patryk Czarnowski. Jastrzębianie pokazali jednak charakter i mimo niekorzystnego biegu zdarzeń potrafili się pozbierać i odnieść zwycięstwo. W niezwykle długiej i dramatycznej końcówce ponownie brylował Yudin, a swoje trzy grosze dołożył także zmiennik Samiki - Rafa.

Wydawało się, że jastrzębianie pójdą za ciosem i zakończą mecz w trzech setach. Tymczasem do głosu doszli siatkarze z Rumunii, którzy zaczęli grać kolektywnie i popełniali coraz mniej błędów. Te niestety zaczęły mnożyć się po stronie polskiej drużyny, która szybko straciła kilka punktów z rzędu. Śląski zespół miał przede wszystkim kłopoty z przyjęciem zagrywki, co implikowało trudności w skończeniu pierwszej akcji. W połowie seta na parkiecie pojawił się Nico Freriks, lecz zaledwie po kilku akcjach powrócił do kwadratu dla rezerwowych. Jastrzębianie kilkukrotnie redukowali okazały deficyt, jednak to Tomis zakończył zwycięsko tą partię.

Ekipa z Bałkanów rozkręcała się z minuty na minutę, co niezbyt dobrze wróżyło drużynie z naszego kraju. Czwarta odsłona to ponownie wyrównany bój i walka punkt za punkt. W szeregach Tomisu nie do zatrzymania był szczególnie Arvydas Miseikis, a od czasu do czasu punktowali także brazylijscy przyjmujący. Litewski atakujący pomylił się jednak po drugiej przerwie technicznej, dzięki czemu jastrzębianie odskoczyli na kilka "oczek". W kluczowych momentach Grzegorz Łomacz korzystał z usług Benjamina Hardy’ego oraz Rafy, którzy byli nieomylni na skrzydłach. Tym samym po niemalże dwugodzinnej walce Jastrzębski Węgiel uzyskał awans do wielkiego finału Pucharu Challenge!

W niedzielnym finale jastrzębianie zmierzą się z gospodarzami turnieju, Arkasem Izmir. Turecki zespół pokonał w drugim półfinale EA Patras, a jednym z najjaśniejszych punktów wśród miejscowych był Piotr Gruszka. Początek finałowej rywalizacji o godzinie 16. Wcześniej rozegrany zostanie pojedynek o 3 miejsce, pomiędzy EA Patras a Tomisem Konstanca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×