Przepowiednia Pietrzyka - po meczu AZS Politechnika - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Najszczęśliwszym człowiekiem w hali Arena na warszawskim Ursynowie był w ostatnią sobotę prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Kazimierz Pietrzyk. - Zjedliśmy danie główne, teraz mamy ochotę na deser. Apetyty nam dopisują i kalorii się nie boimy - żartował, używając kulinarnych porównań, prezes opolskiej drużyny, który w klubowej kasie pancernej zdeponował, słynną już, "przepowiednię Pietrzyka".

W ostatnią sobotę jednym z najszczęśliwszych ludzi w ursynowskiej hali Arena, był bez wątpienia prezes kędzierzyńskiej ZAKSY, Kazimierz Pietrzyk. Piętnaście lat temu stworzył klub, który był wzorem dla całej polskiej ligi. Po kilku "chudych" latach opolska drużyna znów wróciła do ścisłej ligowej czołówki.

Kiedy tylko Wojciech Kaźmierczak zdobył ostatni punkt w warszawskim meczu, prezes uśmiechnął się szeroko i odetchnął z ulgą. To on, w sierpniu ubiegłego roku, zaryzykował i ściągnął do Kędzierzyna, Krzysztofa Stelmacha. Postawił jednak przed trenerem oraz drużyną szalenie ambitny cel. - Musicie uplasować się w pierwszej piątce, tak byśmy grali w europejskich pucharach - powiedział zawodnikom, a oni zaakceptowali to wyzwanie.

- Teraz już jesteśmy w czwórce, więc trudno się z tego nie cieszyć. Jestem tym bardziej szczęśliwy, że dokonała tego wyczynu drużyna, bez wielkich gwiazd. Drużyna, która od pierwszego ligowego spotkania walczyła o każdy punkt. Nic tu nie przyszło łatwo - mówił z szerokim uśmiechem na twarzy, Kazimierz Pietrzyk tuż po zakończeniu meczu z Politechniką. - Przed sezonem, mało kto wierzył, że nam tak dobrze pójdzie.

Nie wszyscy wiedzą, że w marcu tego roku ZAKSA obchodzi 15-lecie istnienia, a prezes Pietrzyk jest od samego początku szefem klubu. W młodości grał w siatkówkę w kędzierzyńskim klubie i kiedy jego Mostostal 4 znalazł się w krytycznej sytuacji wrócił, by doprowadzić kędzierzyńska siatkówkę na szczyt. Wtedy, tak jak nie dawno, zmienił nazwę klubu z "Chemika" na "Mostostal" i wszyscy fani wiedzą czym to się skończyło. Pięć tytułów mistrza Polski, dwukrotny udział Final Four Ligi Mistrzów i wiele innych sukcesów. Teraz znowu zmienił nazwę swojego klubu, wrócił sponsor sprzed lat - Zakłady Azotowe "Kędzierzyn", aż strach pomyśleć co będzie się działo dalej.

- To dawne czasy. Teraz cieszę się, że po pięciu latach znów będziemy walczyć o medale - twierdzi Pietrzyk i od razu dodaje, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Myślmy już swoje główne danie jedli, teraz przyjdzie czas na deser. A że apetyty nam dopisują i kalorii się nie boimy, to myślę, że jeszcze trochę tego tortu zjemy - śmiał się szef ZAKSY, który po cichu liczy, że w półfinałach jego drużyna zmierzy się z częstochowskim Domexem.

- Wygraliśmy już w tym sezonie i z Resovią, i z AZS Częstochowa, ale ci drudzy zawsze toczyli z nami ostre boje. Ja wbrew powszechnej opinii,wcale nie uważam, że Resovia - która wygrywa w pojedynku z Domexem 2:0 - już ma awans do półfinałów w kieszeni - ocenił prezes ZAKSY.

Jeśli jego prognozy i życzenia się spełnią, to odwieczni rywale znów spotkają się w walce o podium. Kędzierzynianie mierzą jednak w sam wielki finał.

- Dlaczego nie? Mamy dobry, bardzo wyrównany zespół i na 15-lecie klubu byłby to doskonały prezent dla wszystkich - uważa Kazimierz Pietrzyk, który przed sezonem zdeponował w klubowej pancernej szafie karteczkę że słynną już dziś "przepowiednię Pietrzyka". - Do póki piłka w grze, to jej nie otworzę - śmieje się prezes z najdłuższym ligowym stażem. - Mogę tylko powiedzieć, że na razie wszystko się sprawdza.

Komentarze (0)