Lotos Trefl Gdańsk to drużyna, która potrafi być naprawdę groźna i nie boi się żadnego rywala. W starciu z PGE Skrą Bełchatów gdańszczanie postawili poprzeczkę bardzo wysoko. - Ciężki mecz za nami, nasza gra bardzo falowała. Zresztą, ona w ogóle nie wygląda ostatnio tak za dobrze, jak powinna. Ale przełamaliśmy się, przegrywaliśmy już 1:2 i trudno było odwrócić wynik. W przeciwieństwie do ostatniego meczu z Onico AZS-em Politechniką Warszawską (bełchatowianie przegrali wówczas 1:3 - przyp. red.), tym razem walczyliśmy w czwartym secie do końca i zwyciężyliśmy - tłumaczył po spotkaniu Karol Kłos.
Pomimo straconego punktu, środkowy PGE Skry był bardzo zadowolony ze zwycięstwa. - Ostatnio mieliśmy w meczach z Lotosem Treflem dobry bilans, nie chcieliśmy tego popsuć. Mamy nadzieję, że to zwycięstwo nas trochę podbuduje. Ono jest bardzo cenne, niejeden zespół przecież zgubi jeszcze punkty. Żeby na koniec fazy zasadniczej znaleźć się w grającej o medale najlepszej czwórce, trzeba walczyć o każdego seta - mówił.
Nietrudno zauważyć, że ekipa prowadzona przez Philippe'a Blaina miewa ostatnio duże wahania formy. - Właściwie nie wiemy, czemu gramy tak nierówno. Skupiamy się teraz raczej na tym, żeby nie zwieszać głów, tylko, nawet jeżeli nie idzie, pamiętać, że siatkówka to sport, w którym na każdym poziomie w każdym momencie można odrobić straty. Dlatego trzeba zawsze walczyć, a nam zdarzają się przestoje, z których nie potrafimy się już otrząsnąć. Dobrze, że z Lotosem Treflem się udało - przyznał Kłos. Jak sam mówi, taka huśtawka formy nie jest dla niego niczym nowym. - Właściwie, pamiętam te przestoje w każdym sezonie, a już na pewno w każdym z ostatnich trzech. Ale to chyba po prostu siatkówka taka jest, że słabsze momenty zdarzają się nawet najlepszym.
Po 21. kolejce PlusLigi PGE Skrę w tabeli wyprzedzili gracze Indykpolu AZS-u Olsztyn, którzy w trzech setach zwycięstwo z BBTS-em Bielsko-Biała. - W czołówce jest ciasno, ale gramy swoje. Tak naprawdę, każdy mecz może być meczem o życie. Ale jeszcze wszystko może się wydarzyć. Trzeba po prostu kompletować punkty i walczyć. Czeka nas kilku naprawdę mocnych rywali i zespoły z dołu tabeli, na starcia z którymi też trzeba wychodzić w pełni skupionym, żeby uniknąć takiej sytuacji, jak pamiętny set z BBTS-em Bielsko-Biała rok temu, który zamknął nam drogę do finału - zapowiedział Karol Kłos.
Środkowy przyznaje, że głowy bełchatowian zajmuje już nadchodzące starcie w Lidze Mistrzów, w którym zmierzą się z Azimutem Modeną. - Z tego, co mi wiadomo, zespół z Modeny też nie jest w najlepszej formie. Ma swoje problemy, nie ma trenera… Ich gra też ostatnio jest taką trochę huśtawką, zobaczymy, jak wypadnie nasze starcie. W Łodzi nie graliśmy jakoś bardzo dobrze, a mieliśmy swoje szanse. Oni będą faworytami, ale można powalczyć i zrobić niespodziankę.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji