Z powodu odejścia z klubu Agaty Skiby oraz kontuzji Aleksandry Rasińskiej w wyjściowej szóstce legionowianek na starcie z KSZO wyszły dwie nominalne atakujące - Anna Bączyńska, która zagrała na swojej pozycji i Monika Bociek, która na boisku teoretycznie pełniła rolę przyjmującej, a w praktyce przyjęła zagrywkę rywalek zaledwie kilka razy w meczu.
- Miałam tam tylko kilka przyjęć, sęków nie było raczej. Zagrałam na tej pozycji bardziej jako atakująca niż przyjmująca. Dobrze czuję się na tym lewym skrzydle, choć co prawda trenowałam grę na nim dopiero dwa dni przed meczem z KSZO - ujawniła Bociek.
Mimo to, 20-latka często była wykorzystywana do atakowania piłki. Zdarzało się też, ze próbowała uderzać z II linii, co również przynosiło legionowiankom wiele punktów.
- Normalnie gram na tym ataku, więc mam już pewne rzeczy wyuczone. Grałyśmy trochę tą drugą linią i zaskoczyło coś. Miałam też ciągle pojedynczy blok, więc należało z tego korzystać - tłumaczyła.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
W meczu z KSZO Legionovia prowadziła już 2:0, a wygrała dopiero po tie-breaku. Strach miał zatem prawo zajrzeć w oczy podopiecznym Macieja Bartodziejskiego.
- Zrobił to po trzecim secie. Potem czwarty był już taką kontynuacją trzeciego, a w tie-breaku trener nas trochę uspokoił i zaczęłyśmy nową myśl i nowe granie - opowiadała Bociek.
Legionovię jako pierwszy szkoleniowiec prowadzi teraz właśnie Bartodziejski. Kilka zawodniczek, w tym nasza rozmówczyni, miała już z nim styczność podczas swojej kariery.
- Spotkałam się z trenerem Bartodziejskim na kadrze. Nie współpracowaliśmy zbyt blisko. Poznałam go, ale jeszcze go nie znam. Nie było żadnych rewolucji, ale jesteśmy inaczej ustawione niż zwykle. To jednak wynika z problemów zdrowotnych. Jak widać, całkiem nieźle to wychodzi. Cały czas w sztabie jest Robert Strzałkowski, który podpowiada, jak to było do tej pory - dodała przyjmująca-atakująca Legionovii.