- Następnego dnia wyszli już na luzie i nas pewnie ograli. Kapitan warszawskiej Politechniki nie może darować sobie niewykorzystanej szansy. - Kto wie, jakby się potoczyła rywalizacja, gdybyśmy wykorzystali piłkę meczową. Przecież w fazie zasadniczej toczyliśmy z nimi wyrównane boje.
Stołecznym siatkarzom pozostaje więc walka o miejsca 5-8. Kapitan inżynierów przyznaje jednak, że na takie spotkania ciężko o motywację w zespole. - Walka o dalsze miejsca w PlusLidze jest bez sensu, a co za tym idzie, mniejsza jest motywacja. Oczywiście fajnie zająć piąte miejsce, ale nikogo w Polsce to nie interesuje, bo wszyscy zachwycają się meczami o mistrzostwo - twierdzi Radosław Rybak. - Np. we Włoszech nie ma walki o pozycje 5-8.
Radosław Rybak odniósł się również do kwestii niewypłacanych od miesięcy pensji. Po tym jak Firma J.W. Construction wycofała się ze sponsorowania klub, Politechnika straciła głównego, tytularnego sponsora. - Kiedyś w szatni nie rozmawialiśmy o pieniądzach. Ale ostatnio co chwilę zawodnicy pytają o wypłaty. Wszystko ma swoje granice, ich cierpliwość też. Jedyne, co trzyma obecnie siatkarzy w Politechnice, to wspaniała atmosfera. Rybak ma jednak nadzieje, że sytuacja szybko się wyjaśni. Jak przyznaje, on również w warszawskim zespole czuje się bardzo dobrze i chciałby zostać na następny sezon. - Zdaję sobie sprawę, że w klubie jest wiele do poprawy. Chodzi głównie o stabilizację finansowo-organizacyjną. Mam nadzieję, że zespół skompletuje budżet na następny sezon. To nie są przecież jakieś wielkie pieniądze - mówi na łamach Życia Warszawy.
Gdyba nawet włodarzom Politechniki udało się znaleźć sponsora i ustabilizować sytuację w klubie, i tak będzie im niezwykle ciężko zatrzymać najlepszych zawodników. Przed rozpoczęciem sezonu nazwiska takie jak Karol Kłos czy Jurij Gladyr, były dla przeciętnego kibica zupełnie anonimowe. Teraz o tych siatkarzy pytają najmocniejsze zespoły w lidze. - Wiem, że sporo chłopaków ma już propozycje z innych klubów. To są młodzi ludzie, którzy pokazali się w tym sezonie z dobrej strony. Nie będzie łatwo ich zatrzymać - mówi Radosław Rybak. - Jesteśmy przecież zawodowcami i gramy dla pieniędzy. Jeśli ktoś ma do wyboru Skrę Bełchatów, gdzie opóźnienia w wypłatach wynoszą najwyżej trzy dni, albo występy w klubie, gdzie trzeba czekać prawie pół roku, logiczne, że wybierze korzystniejszą dla siebie ofertę - dodał.
Los rzeczywiście nie rozpieszczał w tym roku stołecznych siatkarzy. Poza problemami finansowymi dochodzi jeszcze choroba trenera Krzysztofa Kowalczyka, która uniemożliwiła mu pracę z zespołem. - Dopadło nas jakieś fatum i to na kilku frontach. Najpierw dostaliśmy wiadomość o chorobie trenera Krzysztofa Kowalczyka, potem odszedł od nas sponsor. Cały czas gramy z jednym wielkim znakiem zapytania - mówi Rybak. Jednak kapitan inżynierów nie traci nadziei. - Wierzę jednak, że chłopaki będą się trzymać razem, a wtedy ktoś zainteresuje się tą drużyną. Szkoda by było, aby Warszawa straciła siatkówkę.