GKS - PGE Skra: goście wygrali mecz, gospodarze zdobyli rząd dusz!
Katowicki GKS postawił się PGE Skrze Bełchatów, będącej zdecydowanie wyżej w tabeli, i stworzył wraz z nią niesamowite widowisko w hali na Szopienicach. Minimalnie lepsi okazali się goście.
Sytuacja bełchatowian była jasna: z dorobkiem 53 punktów nie mieli prawa stracić jakichkolwiek "oczek" w Hali Szopienice, by nie dać się dogonić i przegonić rywalom z Jastrzębskiego Węgla i Indykpolu AZS-u Olsztyn. - Kluby z czołówki są obecnie pod presją i nie mogą sobie pozwalać na wpadki. My z kolei gramy dla siebie, bez dużej presji i walczymy o każdą piłkę - mówił przed meczem Karol Butryn, którego zespół obecnie plasuje się na dziewiątej pozycji w tabeli.
Zaczęło się niekonwencjonalnie, czyli od obrony Nicolasa Uriarte w iście piłkarskim stylu, kolejne wymiany odbywały się w bardziej tradycyjny sposób. Bartosz Kurek i Karol Butryn nieraz zmagali się z szerokim i wysoki blokiem rywala, ale często wychodzili z tej walki zwycięsko (4:5). Siłę rywala na własne twarzy odczuł Serhiy Kapelus, i to dwukrotnie, ale to nie ostudzało zapału miejscowych, którzy po potrójnym bloku i asie Ukraińca mieli trzy punkty przewagi. Trybuny, zapełnione za sprawą utytułowanych gości, coraz częściej oklaskiwały GieKSę i jej szalone obrony (15:11).Potrzeba było precyzji niezawodnego w tym fragmencie spotkania Nikołaja Penczewa, by goście wyrównali wynik i zaczęli przejmować inicjatywę. Ostatecznie katowiczanie nie wytrzymali tempa końcówki, set zakończył się trzema z rzędu punktami bułgarskiego przyjmującego Skry i błędem Marco Falaschiego. Śląska ekipa nie dała za wygraną w kolejnej partii i podjęła warunki stawiane przez przyjezdnych, odpowiadając blokiem na blok i punktem za punkt, zaś po asie Karola Butryna prowadziła już 13:11. Do tego PGE Skra nie była tego dnia, mówiąc delikatnie, bezbłędna w zagrywce i nawet dojście na remis 16:16 nie pomogło jej w wejściu na swój poziom gry.
Najpierw dwa bloki i pewne uderzenia Tomasza Kalembki, potem as Butryna, zerwane uderzenie Penczewa i wyrównanie stanu meczu przyszło szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał (25:21). Tempo gry nie obniżyło się po dziesięciu minutach przerwy, a obie drużyny wciąż próbował nadrobić luki w skuteczności na skrzydłach za pomocą swoich środkowych. Dotyczyło to zwłaszcza Mariusza Wlazłego, coraz częściej przepraszającego swoich kolegów za zmarnowane okazje, na jego szczęście Srećko Lisinac był niemal bezbłędny (9:9). Ale to nie Serb był gwiazdą tej części seta, tylko arcyskuteczny Rafał Sobański. Skra nabrała drugi oddech po blokach na Kapelusie i nieporozumieniu Falaschiego z Sobańskim (16:18) i już nie pozwoliła Ślązakom na dalsze dokazywanie na parkiecie. W przełamaniu gospodarzy ważną rolę odegrały asy Jurija Gladyra i Wlazłego oraz nieustępliwość atakującego gości z Bełchatowa.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa EuropyPo bloku Butryna na 17:17 wiadomo było, że w Szopienicach będzie jeszcze co oglądać. Nie brakowało celnych siatkarskich ripost ze jednej i drugiej strony, podnoszących jakość i tak świetnego spotkania. Było gorąco po akcji Sobańskiego z drugiej linii (22:20), ale dopiero pojedynczy blok Kapelusa na Wlazły sprawił, że hala GieKSy niemal oszalała z radości. Do pełni szczęścia brakowało wygranego tie-breaka i po serii rozpędzonego Ukraińca (5:3) GKS miał podstawy do optymizmu.
Goście nie oszczędzali się w sile ataku i starali się korzystać z najmniejszych błędów rywala, przez co trener Gruszka musiał interweniować przerwą na żądanie przy stanie 9:9. Na parkiecie trwała prawdziwa wojna, w której próbowano każdego sposobu na zmęczenie przeciwnika z wideoweryfikacją włącznie. Skra potrafiła błysnąć dzięki pewnej ręce Karola Kłosa, by chwilę potem Kurek dotknął siatki... Ale reprezentant Polski uderzył zagrywką, kiedy trzeba było i zakończył widowisko na korzyść swojej ekipy.
PlusLiga, 25. kolejka:
GKS Katowice - PGE Skra Bełchatów 2:3 (22:25, 25:21, 20:25, 25:23, 13:15)
GKS: Krulicki, Butryn, Falaschi, Kapelus, Kalembka, Sobański, Stańczak (libero) oraz Pietraszko, Błoński, Van Walle, Mariański (libero), Stelmach.
PGE Skra: Lisinac, Kurek, Kłos, Wlazły, Penczew, Uriarte, Milczarek (libero) oraz Piechocki (libero), Gladyr, Janusz.