PGE Skra - Łuczniczka: obowiązek będzie przyjemnością?

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

W walce o miejsce PlusLigi nierzadko karty rozdają zespoły z dołu tabeli. Doskonale wiedzą o tym siatkarze PGE Skry Bełchatów, dla których środowy mecz z Łuczniczką Bydgoszcz nabiera większej rangi niż pierwotnie zakładano.

Do końca walki w rundzie rewanżowej bełchatowianom pozostały cztery mecze. Na razie zajmują czwartą pozycję, która premiowana jest awansem do strefy medalowej. Wciąż jednak po piętach depcze im ekipa Indykpolu AZS Olsztyn, która ma dwa oczka straty, a w sobotę stanie na przeciw nim w bezpośrednim starciu w Uranii.

Zanim to jednak nastąpi podopieczni Philippe'a Blaina będą musieli stawić czoło bydgoskiej Łuczniczce, która z pewnością tego sezonu nie może zaliczyć do udanych. Drużyna znad Brdy zajmuje trzynaste miejsce w tabeli PlusLigi, a w trzech ostatnich meczach (z ZAKSĄ, Asseco Resovią i Espadonem) zdobyła zaledwie jednego seta.

- No cóż, na Łuczniczkę nikt nie stawiał i chyba do końca sezonu już też mało kto postawi, bo gramy z samymi faworytami. Patrząc na miejsce w tabeli teoretycznie nie powinniśmy już zdobyć punktu. Mam jednak nadzieje, że uda nam się coś ugrać i unikniemy tych niekomfortowych spotkań o miejsca 15-16 - mówił w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Mateusz Sacharewicz po domowej porażce z beniaminkiem w miniony piątek.

Dzień później ekipa z Bełchatowa stoczyła trudny pięciosetowy bój z GKS-em Katowice. Mało brakowało, a mogło dojść do sytuacji, że Pszczoły zgubiłyby w Szopienicach więcej niż tylko jeden punkt. W środę zespół ten interesują wyłącznie trzy punkty.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

- Cała liga pokazuje, że jest wiele niespodzianek. Trzeba się liczyć z każdym przeciwnikiem. Nikt przed nami się nie położy. Każde zwycięstwo trzeba wywalczyć - przestrzegał libero PGE Skry, Robert Milczarek.

W szeregach bełchatowskiej drużyny można jednak znaleźć kilku zawodników, którzy mają wiele wspólnego  z... Bydgoszczą. Chodzi o Michała Winiarskiego, trenera przygotowania fizycznego, Wojciecha Janasa, fizjoterapeutę Tomasza Pieczkę oraz statystyka, Roberta Kaźmierczaka, którzy pochodzą z tego miasta i tam chodzili do szkół. A w zespole bywają nazywani "bydgoską mafią".

W środę zrobią jednak wszystko, by to PGE Skra Bełchatów mogła cieszyć się z 21. wygranej w sezonie i pozostać w walce o miejsce w czwórce.

PGE Skra Bełchatów - Łuczniczka Bydgoszcz / środa, 07.03.2017 r., godz. 17:00

Komentarze (0)