GKS - Cuprum: katowiczanie znów postawili się faworytowi

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

W spotkaniu 27. kolejki PlusLigi 2016/2017, zespół Cuprum Lubin na wyjeździe w pięciu partiach uporał się z drużyną GKS-u Katowice.

W tym artykule dowiesz się o:

Poprzednia konfrontacja obu drużyn zakończyła się w tie-breaku. Zwyciężyli Miedziowi. Przed pierwszym gwizdkiem wszystko wskazywało, że kibice obejrzą równie wyrównane spotkanie co w pierwszej rundzie. Ale rzeczywistość okazała się inna.

Od początku meczu zespoły grały punkt za punkt. Obie ekipy w pierwszej fazie seta nie potrafiły wstrzelić się z zagrywką i popełniały w tym elemencie sporo błędów (7:7). Z czasem zagrania stawały się coraz dokładniejsze. Sygnał do przyspieszenia gry dał kolegom Karol Butryn. Najpierw świetnie zaatakował przez blok, później popisał się blokiem. To wystarczyło, by napędzić grę całego zespołu (17:14). Lubinianie zdołali jednak zmotywować się do walki i wyrównali wynik w dużej mierze dzięki zagraniom Łukasza Kaczmarka (19:19). Siła Miedziowych były też zagrania z drugiej linii. Wykorzystywali ją w wyrównanej końcówce, ale gospodarze mieli lepszy blok, skuteczniej grali na kontrach i wygrali partię (25:23).

Poirytowani przegraną goście rozpoczęli kolejną partię od fantastycznej serii Kaczmarka na zagrywce. Gospodarze za to mnożyli błędy, w dyskusje z sędzią zaczął wdawać się Marco Falaschi, co jeszcze pogarszało atmosferę na boisku (1:6). W połowie seta Ślązacy ruszyli do odrabiania strat, ale szło im to mozolnie. To Miedziowi dyktowali warunki gry. Wychodziło im każde zagranie, wykorzystywali nawet najmniejsze potknięcie rywali (6:15). Chcąc ratować wynik Piotr Gruszka wprowadził do gry Gerta van Walle, Michała Błońskiego i Macieja Fijałka, ale niewiele to wniosło. GKS przegrał z kretesem (13:25).

Pierwsze akcje czwartej partii były bliźniaczo podobne do trzeciej. Goście od początku narzucili swoje tempo gry i szybko zbudowali przewagę (1:5). Zawodnicy GieKSy grali przewidywalnie. Niemal każdy ich atak był podbity, na domiar złego popełniali błędy w przyjęciu (7:15). O dziwo, przy korzystnym wyniku również lubinianie zaczęli mnożyć niedokładne zagrania. Gospodarze nie potrafili jednak tego dostatecznie wykorzystać i przegrali.

Dopiero w czwartej odsłonie kibice z Katowic złapali nadzieję na to, że losy meczu da się odwrócić. Hala odżyła kiedy, Karol Butryn zdobył asa, a chwilę później Serhiy Kapelus doprowadził do remisu (7:7). Stopniowo katowiczanieodbudowywali swoją grę. Sporo punktów dołożył van Walle, pomogły też dobrze ustawiane bloki. W konsekwencji mogliśmy oglądać wyrównaną końcówkę. Przy piłce meczowej w ataku pomylił się Taht, więc o zwycięstwie decydowała gra na przewagi. Przez dłuższy czas żadna z ekip nie potrafiła przełamać rywala, aż w końcu Butryn najpierw świetnie zaatakował, a później zaserwował asa.

W tie-breaku minimalne prowadzenie utrzymywali gospodarze, aż do momentu w którym atak popsuł Kapelus. Od tego momentu Miedziowi przejęli inicjatywę, po aucie Butryna prowadzili 8:5. Mimo podjęcia ryzyka na zagrywce i ofiarnych obron, Ślązacy nie zdołali już odrobić strat. Po zepsutej zagrywce Fijałka zeszli z boiska jako przegrani (12:15).

GKS Katowice - Cuprum Lubin 2:3 (25:23, 13:25, 18:25, 29:27, 12:15)

GKS: Krulicki, Butryn, Falaschi, Kapelus, Kalembka, Sobański, Stańczak (libero)oraz Pietraszko, Błoński, Fijałek, van Walle.

Cuprum: Taht, Pupart, Łomacz, Boehme, Gunia, Kaczmarek, Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Grobelny, Michalski.

MVP: Robert Taht (Cuprum).
[event_poll=71394]

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Źródło artykułu: