Jacek Pasiński: Kto wie, co by się wydarzyło, gdybyśmy wygrali trzeciego seta

PAP / PAP/Tytus Żmijewski
PAP / PAP/Tytus Żmijewski

Drużyna Enei PTPS-u Piła miała ogromną szansę na przedłużenie rywalizacji z Tauronem MKS-em Dąbrowa Górnicza i na własne życzenie ją zmarnowała. Jacek Pasiński mimo to szukał pozytywów występu w Hali Centrum.

Prowadzenie 19:10 w trzecim secie, pełna dominacja na parkiecie dzięki zagraniom Anny Stencel i Żanety Baran, niemal idealna droga do urwania seta Tauronowi MKS Dąbrowa Górnicza... I w tym momencie coś się w Enei PTPS Piła popsuło. Ostatecznie wielkopolski zespół przegrał 23:25 i przegrał w dąbrowskiej Hali Centrum 0:3. - No cóż, siatkówka żeńska w całej okazałości! Niedawno w meczu Budowlanych Łódź była podobna sytuacja, kiedy zespół z Muszyny wygrywał 24:17, a przegrał seta. Ale nie ma co rozdrapywać ran i rozdzierać szat! Ten trzeci set był naprawdę niezły w naszym wykonaniu, a w pewnym momencie zaczęło brakować szczęścia: raz przeszła zagrywka po taśmie, drugi raz blokowana piłka trafiła atakującą w głowę... Ale nie załamujemy się i idziemy do przodu - mówił szkoleniowiec pilanek Jacek Pasiński, odwołując się do niedawnego meczu Grot Budowlanych Łódź z Polskim Cukrem Muszynianki Muszyna, wygranego przez łodzianki 3:1.

Kluczowymi postaciami w ekipie z Piły były rezerwowe, zastępujące w wyjściowym składzie Anitę Kwiatkowską i Betę Dumancic. - Postanowiłem wpuścić na parkiet trochę świeżej krwi. Żaneta Baran i Anka Stencel pokazały się z dobrej strony, zwłaszcza w ostatniej odsłonie i udowodniły, że nie są gorsze od siatkarek, które grały w tym sezonie nieco więcej. To na pewno wzmoże rywalizację o miejsce w składzie - przyznał z radością były trener łódzkich Budowlanych.

Pierwsze dwa sety spotkania z Zagłębiankami nie należały do najlepszych w wykonaniu Enei PTPS-u. Choć partie przegrane do 17 i 11 nie zapiszą się złotymi zgłoskami w historii drużyny, trener Pasiński nie zamierzał rugać swoich zawodniczek za błędy i nieporozumienia na parkiecie. - Faktycznie, drugiego seta należało od mniej więcej połowy spisać na straty, natomiast w pierwszym graliśmy momentami naprawdę nieźle, dobrze się to oglądało. Popełniliśmy za dużo błędów i to niestety spowodowało, że MKS nam "odjechał". Żal tej trzeciej partii, bo w niej spisaliśmy się dobrze w zagrywce i ataku, a kto wie, jak byśmy zagrali w czwartym secie, gdyby do niego doszło. Moglibyśmy w nim przegrać do dziesięciu, ale równie dobrze doprowadzić do tie-breaka! - argumentował.

Do końca rundy zasadniczej pozostały dwie kolejki. Zawodniczki Enei PTPS-u zagrają jeszcze z Grot Budowlanymi Łódź i Pałacem Bydgoszcz, a w sytuacji, gdy siódmy i czternasty zespół Orlen Ligi dzieli zaledwie 5 punktów, każde "oczko" będzie dla jedenastych w tabeli wielkopolanek na wagę złota. - Te punkty będą szalenie ważne, natomiast w końcu można patrzeć z optymizmem w przyszłość. Po raz pierwszy od stycznia mam zespół bez urazów i kontuzji. Choćby Alexis Austin miała problemy z brzuchem, Alicia Ogoms z kolanem i to wszystko odbiło się na wyniku sportowym. Teraz trzeba po prostu brać się do roboty i walczyć! Ten trzeci set, choć przegrany, pokazał, że jeżeli gramy dobrą siatkówkę, to jesteśmy w stanie być godnym rywalem dla każdego - przekonywał Pasiński.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Komentarze (0)