Najbardziej doświadczeni gracze Indykpolu AZS-u są realistami. "Jastrzębski Węgiel zasłużył na czwórkę"

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Daniel Pliński
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Daniel Pliński

W piątkowy wieczór Indykpol AZS Olsztyn zrobił wszystko, co w jego mocy, pokonując na wyjeździe Cerrad Czarnych Radom 3:1. Paweł Woicki i Daniel Pliński nie uważają jednak, aby Jastrzębski Węgiel przegrał z Łuczniczką Bydgoszcz.

W sobotnie popołudnie będzie trwał korespondencyjny pojedynek pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Indykpolem AZS-em Olsztyn o to, która drużyna zajmie czwarte miejsce w tabeli PlusLigi po sezonie zasadniczym i powalczy o medale. W piątkowy wieczór podopieczni Andrei Gardiniego zrobili wszystko, co w ich mocy, aby tak się stało, pokonując na wyjeździe Cerrad Czarnych Radom 3:1. Obecnie znajdują się właśnie na czwartej lokacie z 65 punktami. Jeśli jednak tracący do nich jedno "oczko" jastrzębianie pokonają przed własną publicznością Łuczniczkę Bydgoszcz, choćby w stosunku 3:2, to oni będą pewni walki o podium ekstraklasy.

Daniel Pliński jest w tej sytuacji realistą. Nie ma bowiem co ukrywać, że podopieczni Marka Lebedewa są zdecydowanymi faworytami w starciu z broniącą się przed spadkiem ekipą znad Brdy. - Gdyby Jastrzębie przegrało 2:3 w Katowicach, to byłaby szansa, bo myślę, że Bydgoszcz byłaby w stanie dwa sety w sobotę ugrać. A tak muszą wygrać, a nie pamiętam, kiedy ostatni raz to się stało. Trzeba otwarcie powiedzieć, że jest "pozamiatane". Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć w tym meczu, ale chyba tylko cud - doświadczony środkowy stawia sprawę jasno.

Były reprezentant Polski praktycznie pogodził się już z tym, że jego drużyna zakończy rundę zasadniczą tuż poza czołową "czwórką". - Prawie robi wielką różnicę. Przegapiliśmy dwa punkty u siebie z Będzinem i ze Szczecinem straciliśmy punkt, wygrywając 3:2. Oczywiście nic Espadonowi nie ujmuję - przypomina dwa, bardzo istotne dla układu tabeli, spotkania.

Przy okazji docenia i nie szczędzi pochwał bezpośredniemu konkurentowi w walce o czwartą lokatę. - Trzeba przyznać, że Jastrzębski Węgiel na tę pierwszą "czwórkę" w pełni zasługuje, grał kapitalnie, z mocniejszymi rywalami zdobywał punkty, walczył za każdym razem. Nie to, żebyśmy my tego nie robili, ale Lukas Kampa gra kapitalny sezon, a akurat temu gościowi życzę jak najlepiej. Życzę mu, aby awansował do finału. Jest fantastycznym sportowcem i fantastyczną osobą. Ja już grałem w "czwórce", więc fajnie by było, aby teraz on zagrał o medale - podkreśla Pliński.

On i koledzy mogą stanąć przed lustrem i z czystym sumieniem powiedzieć, iż nie mają sobie nic do zarzucenia. - Nie mieliśmy wpadek. Prowadziliśmy 1:0 w Kędzierzynie-Koźlu i w Bełchatowie, w Rzeszowie było 1:1, więc w każdym z tych spotkań byliśmy blisko tego, aby chociaż po punkcie zdobyć. Niestety czegoś zabrakło. Zwyciężyliśmy z Czarnymi, ale to chyba niewiele nam da - zaznacza wicemistrz świata z 2006 roku.

Jego zdanie w pełni podziela Paweł Woicki, MVP starcia z Czarnymi. - Jastrzębski Węgiel zasługuje na to, aby grać w "czwórce". My nie wygraliśmy żadnego meczu z topowymi drużynami, oni wygrali w Rzeszowie, potrafili zdobyć punkty w Bełchatowie, więc zapracowali sobie na to całym sezonem, grając bardzo twardo. Oczywiście będę siedział przed telewizorem i kibicował Łuczniczce, ale możemy sobie otwarcie powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko w tym sezonie, aby się na tym czwartym miejscu znaleźć. Ostatnie spotkania pokazały, że nie ma dla nas bardziej czy mniej ważnych meczów - komentuje kapitan Indykpolu AZS-u.

ZOBACZ WIDEO Jan Ziobro: Przede mną ogrom pracy. Aż będzie mi się to śniło po nocach

Komentarze (0)