Tauron MKS wykonuje reset i wprowadza nowe początki. "Brakowało nam komunikacji"

Materiały prasowe / CEV
Materiały prasowe / CEV

Nowy sposób myślenia o klubie, odmłodzenie składu i poprawienie relacji z kibicami. To obiecywał prezes dąbrowskiego MKS-u Robert Koćma podczas podsumowywania sezonu 2016/2017.

Michał Kaczmarczyk, WP Sportowe Fakty: Mówił pan o zmianach, jakie czekają Tauron MKS Dąbrowa Górnicza w kolejnych latach. Co konkretnie ma się zmienić w funkcjonowaniu klubu i drużyny?

Robert Koćma, prezes Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza: Założenie jest takie, że chcemy oprzeć zespół na młodych, obiecujących dziewczynach, które już są ograne na szczeblu Orlen Ligowym, ale w tym w wypadku nie zawężamy pola. Pewnym novum w naszym wypadku będzie fakt, że będziemy wiązać się z zawodniczkami na minimum dwa, może trzy lata, żeby uniknąć nadmiernego rotowania składem i bazować w przyszłość na ogranych siatkarkach. Chcemy dać młodzieży szansę na ogranie się w Orlen Lidze, by nabrała doświadczenia i sportowej wartości. Mamy nadzieję, że to się uda i ta koncepcja okaże się słuszna. Patrząc na to, co dzieje się w rozgrywkach, to wierzę, że mimo młodego zespołu nie jesteśmy skazani na bycie outsiderem. Będziemy mieli inne cele i raczej będziemy unikali presji wyniku.

[b]

Te zmiany wynikają z braku dalszego wsparcia od głównego sponsora, firmy Tauron?[/b]

Nie wiem, skąd takie informacje. Tauron jeszcze nie podjął żadnej wiążącej decyzji dotyczącej wspierania naszego klubu. Miasto oczywiście zostaje jako główny udziałowiec, w końcu sport to ważny element życia w Dąbrowie Górniczej i nikt nie wyobraża sobie, by w naszym mieście nagle zabrakło koszykówki czy siatkówki. Rozmawiamy z kilkoma poważnymi, dużymi sponsorami i mamy nadzieję na powodzenie negocjacji, które obecnie są w końcowym etapie. Czekają nas zmiany organizacyjne, ale o tym będziemy informować w późniejszym terminie. Klub, nie tylko zespół, idzie na nową drogę.

Atmosfera wokół klubu i drużyny w tym sezonie nie była zbyt przyjemna, a pan i cała rada nadzorcza Taurona MKS-u nie ma zaufania ze strony kibiców. Dokonujecie pewnego resetu, by ją oczyścić?

Wszystko zamierzamy zresetować. Począwszy od naszego myślenia, budowania drużyny po organizację klubu. My to po prostu zrobimy, decyzje już zostały podjęte. Będziemy naprawiać te elementy, które poprzednio zawodziły. Mam na myśli między innymi marketing, promocję działań klubu, relacje między nami a kibicami. Naszym celem jest jak największe wypełnienie hali, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że w regionie mamy sporą sportową konkurencję i to nie tylko siatkarską, bo jest przecież nasza drużyna koszykarska, piłkarskie Zagłębie Sosnowiec. Nasz region stał się bogaty w wydarzenia sportowe i nasi kibice nie wszędzie mogą być ze względu na czas i finanse.

Kibice często zarzucali władzom klubu brak jawności w działaniach i w pewnym momencie plotek i spekulacji było więcej niż jasnych komunikatów.

Nie do końca wiem, co tacy krytycy mają na myśli, kiedy mówią "transparentnie i jawnie". Nic nie ukrywamy! To jest spółka akcyjna, spółka prawa handlowego działająca według regulacji kodeksowych i wykonujemy normalną pracę, jak w każdej firmie. Trudno, żeby z kibicami rozmawiać na temat księgowości czy wykonania budżetu albo zapraszać ich na spotkania zarządu. O wielu rzeczach związanych z naszymi sponsorami nie możemy mówić ze względu na tajemnicę handlową. Myślę, że to bardziej chodzi o komunikację z kibicami, informowanie, co się dzieje w zespole, co zamierzamy, dlaczego robimy tak, a nie inaczej.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"

Może brakuje takiej zwykłej relacji trenera i zespołu z kibicami. Zwykle patrzymy na mecz i albo nam się on podoba, albo nie: oceniamy - ta zagrała dobrze, ta źle, ale jeśli zacząć analizować spotkanie z trenerami i dokładnie się przyjrzeć grze, to nic nie jest takie proste i oczywiste. Nie wiem jeszcze, jak to miałoby wyglądać, ale chcielibyśmy pokazać kibicom trenerską analizę danego spotkania czy zagadnienia. Jeśli będzie trzeba, to spotkamy się z kibicami i wyjaśnimy, czemu na przykład przegraliśmy, choć nie powinno to się zdarzyć. Może właśnie takiej komunikacji brakowało i to musimy nadrobić.

Wracając do przeszłości: jak potoczyła się sprawa Julii Biessonajej, która uciekła z zespołu jeszcze przed startem sezonu?

Sprawa cały czas toczy się w CEV. Nie ma jeszcze rozstrzygnięcia.

A sprawa walkowera i Dominiki Sobolskiej? Skoro byliście pewni swoich racji, mogliście dochodzić swoich praw w sądzie cywilnym mimo porażki w PZPS.

Mogliśmy iść do sądu cywilnego i pewnie byśmy wygrali sprawę Sobolskiej, ale straconych punktów nikt by nam nie zwrócił. I poza tym myślę, że naszej dyscyplinie nie są potrzebne takie waśnie i zły PR, czyli stwarzanie atmosfery konfliktu i pretensji. Kluby PLPS są zrzeszone w spółce, jesteśmy tak naprawdę partnerami i musimy dbać o to, by nasi sponsorzy nie ucierpieli na konfliktach i złych emocjach wypływających na zewnątrz. Nie chcemy, by oni tracili swoją wartość wizerunkową przez takie niesnaski. Po prostu taki proces zaszkodziłby całej naszej organizacji.

[b]

Gdyby miał pan jeszcze raz podejmować decyzję, czy jest sens grać w Lidze Mistrzyń...[/b]

Decyzja byłaby taka sama i już wyjaśniam, dlaczego. Po pierwsze, nasz klub wyszedł wizerunkowo bardzo dobrze na udziale w Lidze Mistrzyń i podniósł wartość medialną, a to jest nieocenione w rozmowach z Tauronem, który skrupulatnie liczy zainwestowane pieniądze i ich zwrot w postaci reklamy. Miastu też zależy na ekspozycji w obszarze całej Europy. Pod tym względem osiągnęliśmy sukces, bo wartości medialne za ten sezon były naprawdę duże. Po drugie, dzięki temu pozyskaliśmy też dodatkowe pieniądze i mogę oznajmić, że pieniądze od naszych sponsorów zyskane dzięki Lidze Mistrzyń przekroczyły znacznie nasze wydatki na europejskie puchary.

Ale natłok gier w minionym sezonie i podróże po całej Europie zdecydowanie nie pomogły MKS-owi w rozgrywkach Orlen Ligi.

Czy straciliśmy sportowo? Gdyby nie dotknęły nas te kontuzje, mieliśmy potencjał, by spokojnie sobie poradzić w Polsce i Europie. Obserwowałem inne polskie zespoły grające w Lidze Mistrzyń i widziałem, że one zyskiwały z każdym rozegranym meczem na sile i ograniu w trudnych momentach. Doświadczenie z Ligi Mistrzyń zawsze przynosiło owoce w końcówce sezonu Orlen Ligi.

Nie ma pan wrażenia, że decyzja o zwolnieniu Juana Manuela Serramalery przyszła o kilka tygodni za późno?

Cóż, gdybym wiedział, że po wyjściu z domu się potknę, to bym nie wychodził... Teraz wiemy, że tę decyzję powinniśmy podjąć, patrząc z dzisiejszej perspektywy, przynajmniej z półtora miesiąca wcześniej. Ale nikt nie mógł tego do końca przewidzieć. Nie ukrywam, że rozważaliśmy w trakcie sezonu różne warianty i już teraz mogę zdradzić, że myśleliśmy o zmianie na stanowisku pierwszego trenera na początku grudnia. Już wtedy zapytałem Magdę Śliwę, czy byłaby w stanie poprowadzić ten zespół. Ale nie zdradzę jej odpowiedzi. Po prostu doszliśmy do wniosku, że jeszcze poczekamy.

Chciałby pan, żeby to Magdalena Śliwa poprowadziła zespół MKS-u w kolejnym sezonie?

Oczywiście, że tak!

Ale decyzja o tym nie zależy tylko od pana.

Ja swoją wolę wyraziłem, chcę, żeby Magda pozostała na stanowisku pierwszego trenera. Magda też chce kontynuować naszą współpracę, ale nie możemy powiedzieć niczego więcej ani potwierdzić. Kiedy podpiszemy kontrakt, będziecie wiedzieć o tym pierwsi.

Komentarze (0)