Heike Beier: Myślę o zakończeniu kariery

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

Heike Beier, doświadczona przyjmująca Grot Budowlanych Łódź, przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty, że jej zespół w pierwszym meczu finału Orlen Ligi zagrał znacznie poniżej możliwości. Niemiecka zawodniczka wierzy, że w rewanżu będzie inaczej.

Marcin Olczyk, WP SportoweFakty: Co poszło nie tak w pierwszym meczu półfinałowym z Chemikiem Police?

Heike Beier:
Muszę przyznać, że dla rywalek był to dość łatwy mecz. Nie zrealizowałyśmy naszych założeń, według których miałyśmy naszym rywalkom maksymalnie utrudnić życie. Na pewno, gdyby ktoś przed meczem powiedział mi, że przegramy w taki sposób, odpowiedziałabym, że nie ma takiej możliwości. Było jednak bardzo ciężko. Chemik znakomicie radził sobie w przyjęciu i gdy Asia Wołosz miała piłkę na rękach, mogła zrobić z nią dosłownie wszystko. Trudno w takiej sytuacji realizować założenia taktyczne. Jeśli ona dostaje idealną piłkę to widząc już wcześniej kątem oka, gdzie pójdzie blok, ma olbrzymie możliwości. To są niuanse, których spoza boiska może nawet nie widać, ale ten mecz zdecydowanie należał do Wołosz. Rozumiem dlaczego MVP wybrana została Kasia Zaroślińska, ale dla mnie to rozgrywająca Chemika była zdecydowanie najlepsza.

Czego wam w takim razie zabrakło, żeby dorównać policzankom?

Różnica między naszymi zespołami polegała na tym, że my, mimo niezłego w przekroju całego meczu przyjęcia, nie potrafiłyśmy kończyć swoich ataków. Pytanie, czy zabrakło nam mocy, czy może jednak rywalki wykonały znakomitą pracę w systemie blok-obrona? Kuba (Jakub Głuszak, trener Chemika - przyp. red.) to świetny taktyk, więc Chemik na pewno był dobrze do tego spotkania przygotowany. Musimy teraz odsapnąć, złapać oddech i wrócić do walki, sprawiając, że obrona tytułu nie będzie dla aktualnego mistrza Polski łatwym zadaniem.

ZOBACZ WIDEO Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"


Jakie uczucia przeważają przed rewanżem? Złość, że byłyście u siebie tak bezradne czy może raczej smutek wynikający z niewielkich szans na walkę o złoto na wyjeździe?


Zawsze lubimy grać, cieszymy się z tego, że możemy być na boisku. Przyjemniej jest oczywiście wygrywać, ale jesteśmy w finale Orlen Ligi. Chcemy wycisnąć z tego jak najwięcej, celebrować te chwile, choć po takim meczu, jak ten pierwszy u nas, nie jest to na pewno łatwe. Wszyscy zdają sobie sprawę, że Chemik Police to teoretycznie najbardziej wartościowa drużyna w naszej lidze, ale przecież nie tak dawno temu pokonałyśmy go u siebie. Ograły go również Impel i Atom Trefl, więc pokonanie tego zespołu nie jest zadaniem niewykonalnym. Pojedziemy więc do Szczecina z nadzieją na wygraną.

Czy z tyłu głowy macie gdzieś to, że srebra nikt wam już nie odbierze? Czy to jest pozytyw, który może uśmierzyć trochę ból po gładkiej porażce z Chemikiem w pierwszym meczu finału?


Ja bardzo cieszę się z tego srebra, ale chcę powalczyć o złoto. Podoba mi się to uczucie, że przed nami ostatni mecz, że to my będziemy kończyć tę ligę. Świadomość, że zakończymy sezon na podium jest bardzo przyjemna, ale powinna sprawiać, że grać będziemy dalej już bez presji. W piątek w Atlas Arenie nie byłyśmy jednak w stanie tego pokazać. Nie jestem bardzo smutna, bo wydaje mi się, że zagrałam nieźle, ale to nie jest to, na co stać Grot Budowlanych. Stać nas na znacznie więcej. Smutne było to, że powtórzyłyśmy grę i wynik z finału Pucharu Polski. Wpływ mogło mieć na to finałowe doświadczenie, które przemawiało za Chemikiem. Po naszej stronie w meczach o złoto grała już na pewno nasza libero, ja i chyba Sylwia Pycia. Większość dziewczyn takich meczów jednak jeszcze nie doświadczyła i dopiero uczy się grać w takich warunkach. Zawsze musi być ten pierwszy raz, więc już w drugim meczu może i powinno być lepiej.

Czy obecny zespół Grot Budowlanych może być w związku z tym dobrą bazą na przyszłość? Zostaje pani w Łodzi? Rozważała już pani swoje opcje w kontekście kontynuowania kariery?


Nie jestem pewna czy... będę dalej grać. Czuję, że mogę zmienić coś w moim życiu. Kocham siatkówkę, to moja pasja i największa miłość, ale nie wiem czy w kolejnym sezonie będę jeszcze grać.

Zakończenie kariery w blasku srebrnego medalu wydaje się w związku z tym kuszącym scenariuszem?


Srebrnego? Złotego!

Czy zatem krótka przerwa na Święta Wielkanocne pomoże zresetować się przed tym decydującym meczem?


Mam taką nadzieję. Z tego, co słyszałam, wszystkie zawodniczki wracają do domów i rodzin. To zupełnie inne okoliczności niż w trakcie gry, gdzie jest presja, kibice, kamery, itp. Czeka nas półtora dnia wolnego. W tym czasie można spotkać najbliższych, osoby, które doskonale nas znają. To pozwala wyłączyć się z życia zawodowego, odciąć od tego wszystkiego.

Czy pani w takim razie wraca do Niemiec?

Nie. Muszę dużo spać i dobrze jeść (śmiech). Chcę odpowiednio przygotować się do walki w rewanżu.

Komentarze (0)