Mistrzostwo ZAKSY okupione zdrowiem. "Udało nam się ukryć problemy"

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po raz drugi z rzędu zdobyła mistrzostwo Polski. Udało jej się tego dokonać mimo licznych kłopotów zdrowotnych w fazie play-off.

Kiedy 7 kwietnia kędzierzynianie rozpoczynali serię czterech spotkań o medale, ich trener Ferdinando De Giorgi nie mógł liczyć tylko na Kevina Tillie, od kilku tygodni dochodzącego do siebie po operacji barku.

Pomiędzy pierwszym a drugim półfinałowym spotkaniem z Jastrzębskim Węglem, kontuzji stawu skokowego nabawił się jednak inny z przyjmujących, Kamil Semeniuk. Wyeliminowała ona go z gry do końca sezonu, przez co ZAKSA została zaledwie z dwoma nominalnymi przyjmującymi: Samem Deroo oraz Rafałem Buszkiem.

Ta sytuacja nie przeszkodziła drużynie z Kędzierzyna-Koźla w udowodnieniu swojej wyższości zarówno nad jastrzębianami, jak i nad PGE Skrą Bełchatów w dwumeczu finałowym. W play-offach straciła ona zaledwie jednego seta, w wielkim stylu broniąc tytułu mistrza Polski. Po zakończeniu finałowych bojów, Paweł Zatorski zdradził, że tak naprawdę więcej kluczowych graczy kędzierzynian miało pod koniec rozgrywek problemy zdrowotne.

- W drugim meczu półfinałowym grałem po przyjęciu zastrzyków w plecy. Podobne zabiegi przechodził Sam Deroo. Nie wiedzieliśmy też, czy trudy rywalizacji w fazie play-off wytrzyma Benjamin Toniutti. Ale wszyscy się spięliśmy i to okazało się naszą siłą. Nikt nie wykorzystał naszych problemów, ponieważ nie pokazywaliśmy ich na zewnątrz - powiedział libero ZAKSY.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Perugia bez szans w Trydencie

Zdecydowanie najwięcej wysiłku kosztowało ją odniesienie sukcesu w rewanżowym starciu o złoty medal. Po wygranej 3:0 w łódzkie Atlas Arenie, przed własną publicznością kędzierzynianie natrafili na zdecydowanie większy opór ze strony PGE Skry. Przetrwali jednak trudne chwile i po trzecim secie, kiedy objęli prowadzenie 2:1, rozpoczęli świętowanie.

- Klasa obu ekip sprawia, że mecze pomiędzy nimi są pasjonujące. Jedynie podczas spotkania w Łodzi PGE Skra nieco obniżyła swoje loty, ale w Hali Azoty wróciła już na wysoki poziom. Było to widać choćby po prędkościach, z jakimi zagrywali kolejni jej siatkarze. Utrzymywaliśmy jednak w grze ich potężne serwisy i dlatego teraz się cieszymy - dodał Zatorski, który jeszcze przez rok ma ważnym kontrakt z kędzierzyńskim zespołem.

W sezonie 2017/2018 będzie już występować pod skrzydłami nowego trenera, Andrei Gardiniego. - Nasza drużyna na pewno nieco się zmieni, ale mam nadzieję, że nadal będziemy utrzymywać wysoki poziom. Wielu zawodników zostaje w klubie i to powinno nam mocno pomóc - spuentował niespełna 27-letni siatkarz.

Komentarze (0)