ME U-19: Szymon Jezierski: Naszą siłą był charakter zespołu
Po zakończonych mistrzostwach Europy kadetów, w których reprezentacja Polski wywalczyła piąte miejsce i awans do mistrzostw świata, kapitan Biało-Czerwonych, Szymon Jezierski, ocenił, że najważniejszy w osiągnięciu celu okazał się charakter drużyny.
Agata Wasielewska, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan mistrzostwa Europy w waszym wykonaniu? Już przed turniejem mówiliście, że najważniejsze, to awansować do światowego czempionatu w Bahrajnie, ale nie mogę uwierzyć, że nie czuliście presji, by zdobyć medal.
Szymon Jezierski, kapitan reprezentacji Polski kadetów: Naszym głównym celem był awans na mistrzostwa świata, a każde miejsce wyżej byłoby tylko dodatkowym sukcesem. Oczywiście czuliśmy małą presję, ponieważ poprzednie roczniki zawsze biły się o najwyższe cele - o medale, które są marzeniem każdego sportowca. Nas od walki o nie dzieliła zaledwie jedna piłka, ale taki właśnie jest sport. Piąte miejsce i awans do Bahrajnu są dla nas naprawdę ogromnym osiągnięciem. Myślę jednak, że nasz zespół stać na czołowe lokaty w dużych turniejach i postaramy się to jeszcze pokazać.
W turnieju finałowym Mistrzostw Europy nie ma już słabych zespołów, więc przed losowaniem powiedzieliśmy sobie, że z kimkolwiek przyjdzie nam się zmierzyć, i tak musimy dać z siebie 100 procent w każdym meczu. Gdy okazało się, że trafiliśmy do tak zwanej "grupy śmierci", nie zdemotywowało nas to. Przeciwnie - tym bardziej chcieliśmy bić się o każde kolejne zwycięstwo.
Rozpoczęliście turniej źle. Co pozwoliło wam mimo wszystko osiągnąć cel?
Naszą najmocniejszą stroną było to, że po dwóch ciężkich dla nas meczach potrafiliśmy się zebrać w sobie i dokończyć turniej, wygrywając pozostałe pięć spotkań. Jesteśmy zgraną ekipą tak na boisku, jak i poza nim, więc po tych porażkach dużo rozmawialiśmy. Również trenerzy bardzo nas wspierali. Podczas odpraw stale powtarzali, że to nie koniec turnieju, walczymy dalej. Wzięliśmy to sobie do serca i nie poddawaliśmy się. To pokazało charakter naszego zespołu.
ZOBACZ WIDEO Ligue 1: Paris Saint-Germain na łopatkach! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Spotkanie z Włochami było najsłabsze ze wszystkich waszych występów?
Tak. Dla nas był to najgorszy, a dla nich najlepszy mecz w turnieju. Rozegrali wówczas spotkanie życia - prawie nie popełniali błędów. Zagrywką wciąż skutecznie odrzucali nas od siatki, po czym stawiali szczelny blok. W ataku również byli świetni. My z kolei nie w pełni odbudowaliśmy się po porażce z Rosjanami. Niby mówiliśmy sobie, że ten mecz się skończył i nie ma już znaczenia, ale gdzieś z tyłu w głowach rozpamiętywaliśmy tę batalię.
Z Finlandią też nie zagraliście najlepiej.
To już inna historia. Mecz z Finlandią był meczem o wszystko. To on decydował, czy będziemy grać w mistrzostwach świata, więc wiązała się z nim duża presja i to na pewno miało wpływ na styl naszej gry. Było to rzeczywiście słabe spotkanie w naszym wykonaniu, ale najważniejsze, że ostatecznie to my schodziliśmy z parkietu w roli zwycięzców.
Najlepiej spisaliście się przeciwko Francuzom?
Zdecydowanie. To był nasz najlepszy mecz w turnieju. Podeszliśmy do niego z chłodnymi głowami, bez presji i to było widać w naszej grze. Po prostu bawiliśmy się siatkówką. Wychodziły nam wszystkie elementy, a ilość błędów było znikoma. Naprawdę cieszymy się, że to ostatnie spotkanie wyglądało właśnie w ten sposób.
Oglądaliście finał. Jak zareagowaliście na wygraną reprezentacji Czech?A jak ocenia pan turniej pod względem organizacyjnym?
Organizacja była naprawdę świetna. Wszystkie drużyny zakwaterowano w jednym hotelu w centrum miasta. Na warunki w nim nie mogliśmy narzekać. Wyżywienie było różnorodne, wszystkie posiłki miały formę "szwedzkiego stołu", więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Do hali spacerem szło się około dziesięciu minut, a przecież i tak mieliśmy do dyspozycji autobusy. Nigdy nie było też problemu z przeprowadzeniem rozruchu czy lekkiego treningu, co jest ważne zwłaszcza przed meczami w późniejszych godzinach.