Radykalny pomysł na zwiększenie popularności siatkówki i uczynienie jej ciekawszą dla telewizji powstał ponoć podczas ostatniej trenerskiej konferencji FIVB w Lozannie. Jak przekonywał brazylijskie media José Roberto Guimarães, selekcjoner Brazylijek i jeden z uczestników tego spotkania, najważniejszą zaletą propozycji zmian w przepisach gry jest skrócenie czasu trwania meczu, a zarazem większa intensywność zmagań na parkiecie. - Jako szkoleniowcy prowadzący najlepsze drużyny, posiadający spore doświadczenie, wiemy, co się sprawdza, a co nie. Przedłożyliśmy radzie nadzorczej FIVB swoje przemyślenia i jesteśmy ciekawi, ile z nich sprawdzi się w praktyce - tłumaczył.
O jakie zmiany chodzi? Sety miałyby być rozgrywane do 15 punktów, zaś partii w meczu byłoby maksymalnie siedem (innymi słowy, możliwe byłyby wyniki 4:3, 4:2, 4:1 lub 4:0). Mniej rewolucyjną, ale istotną zmianą byłaby likwidacja "coaching zone", czyli strefy między ławką rezerwowych a parkietem, w której w trakcie spotkania musi znajdować się trener. Już teraz wiadomo, że te rozwiązania zostaną przetestowane podczas kobiecych i męskich mistrzostw świata do lat 23, których gospodarzami będą Słowenia (siatkarki) i Egipt (siatkarze).
Reakcja większości kibiców, a także znanych trenerów (jak choćby Marka Lebedewa, szkoleniowca Jastrzębskiego Węgla) jest zdecydowana i jasna: to nie jest dobry kierunek. Krytycy nowych regulacji zwracają uwagę, że ich jedyną możliwą korzyścią jest większa ilość przerw, podczas której stacje telewizyjne mogą transmitować reklamy. Argumentują też, że to właśnie ciągłe zmienianie przepisów i systemów rozgrywek zniechęcają do śledzenia wydarzeń siatkarskich. Ostatnia tak poważne zmiany, dokonane w 1997 roku (wprowadzenie libero, sety do 25 punktów, punktowanie każdej akcji) sprawdziły się w praktyce, natomiast późniejsze próby uatrakcyjniania rozgrywek (np. 21-punktowe sety w Lidze Europejskiej) nie przetrwały próby czasu.
ZOBACZ WIDEO Piotr Gruszka: Pomogę De Giorgiemu doświadczeniem, wiedzą i energią