Jak tańcował "Igła" z nitką? Opowiada Marek Magiera

Żegnanie siatkarskiej legendy można zorganizować na wesoło, co miało miejsce w przypadku Krzysztofa Ignaczaka. Znany dziennikarz i animator imprez wspominał stare, dobre czasy, ale wybiegł także myślami w przyszłość reprezentacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Dla Marka Magiery poprowadzenie takiej imprezy jak odsłonięcie tablic w Siatkarskiej Alei Gwiazd czy spikerowanie na meczu kadry siatkarzy to żadna nowość. Ale kiedy przy okazji dużego sportowego wydarzenia dochodzi do pożegnania się legendy, w grę zawsze wchodzą emocje i pojawia się lawina wspomnień. Magiera przyznał, że Mecz Gwiazd Polska - Iran nie był dla niego jednym z wielu mniej lub bardziej barwnych eventów.

- Każda taka impreza to okazja, by się pobawić i pożegnać tych, którzy kończą kariery. To tragiczna wiadomość, zwłaszcza dla mojego pokolenia… Zaczynałem swoją pracę zawodową wtedy, kiedy większość naszych wybitnych reprezentantów zaczynała seniorskie kariery i przez kolejne dwadzieścia kilka lat naszej znajomości sprawdziliśmy się w różnych sytuacjach, a do tego zżyliśmy się ze sobą. Nie ukrywam, że z całą tą ekipą żyję na przyjacielskiej stopie, to nie jest tylko sucha relacja dziennikarz-zawodnik i to sobie cenię. A do tego zdarzyło mi się pracować w jednej stacji właśnie z "Igłą" - opowiadał dziennikarz Polsatu Sport.  

Czy reprezentanci Polski, którzy zaczynają lub niedawno zaczęli przygodę z biało-czerwonymi barwami, mają szansę nawiązać swoimi występami do osiągnięć starszych kolegów i dołączyć do nich w panteonie sław polskiej siatkówki? - Nie wiem, czy nowe pokolenie ma łatwiej, to są nieco inne czasy niż wtedy, kiedy zaczynali Ignaczak, Zagumny czy nawet Michał Winiarski. Oni przecierali szlaki dla młodszego pokolenia i otwierali kolejne drzwi. Przypomnijmy sobie to, co wydarzyło się w 2006 roku: "Igła" przegrał rywalizację z Piotrem Gackiem o miejsce w kadrze na mistrzostwa świata i wiem, że mocno to przeżył, ale potem pokazał charakter sportowca, zdobywając medale mistrzostw Europy i mistrzostwo świata. Nowe pokolenie, które teraz wchodzi do poważnej siatkówki, oglądało starszych kolegów na boisku lub przed telewizorem i wie, jak się dochodzi do poziomu mistrza. Mieli ten obraz przed oczami, a pokolenie Ignaczaka znało historię drużyny Wagnera tylko z opowieści. Różnie patrzyliśmy na sukces z 2006 i ten z 2014 roku przez pryzmat czasu, ale Paweł Zagumny w rozmowie ze mną postawił te dwa medale na równi. Oceniał je w tej samej skali, różnica polegała tylko na miejscu na podium - stwierdził dziennikarz.

Do kanonu siatkarskich anegdot weszła już dawno historia o tym, jak Krzysztof Ignaczak zamówił u Marka Magiery piosenkę o rudym lisie z dedykacją dla Pawła Zagumnego. - Kawalarz pierwszej wody - tak mówił o słynny libero sam Magiera i opowiedział jeszcze jedną historię z życia "Igły". Znamienną, zwłaszcza w dniu jego pożegnania z kadrą narodową.

ZOBACZ WIDEO Wielka radość w Trei, Cucine Lube po raz czwarty w historii siatkarskim mistrzem Włoch

- Pamiętam taką fajną sytuację, kiedy Ignaczak grał jeszcze w Częstochowie i jego AZS miał w Wiśle sparing z Algierią. Dodam, że zdarzyło mi się ten mecz sędziować, Stanisław Gościniak, który był wtedy drugim trenerem AZS-u, wyznaczył mnie do tego zadania jako najmłodszego i znającego się na rzeczy. Siedzieliśmy potem przy kolacji i rozwiązywaliśmy krzyżówki w pewnym telewizyjnym czasopiśmie. I w jednej z nich pojawiło się hasło związane z siatkówką. "Igła", który ją rozwiązywał, wpisał hasło i powiedział, że kiedy jego nazwisko pojawi się w takiej krzyżówce, to wtedy może zakończyć karierę. Dzień później Damian Dacewicz otworzył gazetę i krzyknął do Ignaczaka: możesz kończyć, jesteś w krzyżówce! Krzysiek na to w swoim stylu: pier…sz! A Damian mu pokazuje krzyżówkę i tam jest hasło do zgadnięcia: tańcowała z nitką! W sumie nie zdziwiłbym się, gdyby teraz w krzyżówkach pojawiało się hasło "słynny libero, mistrz świata z 2014 roku" - uśmiechał się Magiera.

Sobotni mecz Polska - Iran służył raczej celom rozrywkowym, trudno z niego wyciągać poważne wnioski na temat przyszłości drużyny pod wodzą Ferdinando De Giorgiego. Dziennikarz Polsatu Sport wyraził nadzieję, że Włoch naprawi to, co ostatnio nie działało w polskiej kadrze. - Życzę dobrze tej reprezentacji, natomiast uważam, że ma wiele swoich problemów. I powiem więcej, nie spodziewałem się, że po mistrzostwach świata tych problemów będzie tak dużo, poczynając od konstrukcji drużyny, jej skład... Igrzyska nas rozczarowały, sam mówiłem przed ich startem, że wejście do czołowej ósemki turnieju to obowiązek, a co ugramy więcej, to nasze. Dużo słyszałem o etosie pracy de Giorgiego, jego współpracownicy z Kędzierzyna-Koźla mówili, że to nie tylko dobry trener, ale i człowiek. Trzyma się swoich zasad, jest konsekwentny, a przede wszystkim uczciwy, co jest dobrą wiadomością dla zawodników, bo wyklucza niejasne relacje w obrębie grupy. W końcu poprzedniego trenera kadry też można było zapytać o kilka sytuacji, z których pewnie sam nie potrafiłby się wytłumaczyć - uznał komentator, nawiązując do kadencji Stephane'a Antigi.

- Sam jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Wszyscy liczą na zdobycie medalu podczas naszych mistrzostwa Europy, oczywiście miło by było, ale szanujmy się, będzie bardzo trudno to zrobić. Twierdzenie "nie ma słabych drużyn" jest banałem, ale poziom w Europie faktycznie się wyrównał. Myślę, że ten mecz to dobra okazja dla dziennikarzy, by dopytać de Giorgiego o to, jak potraktuje pierwszy etap przygotowań. On przez te dwa lata spędzone w Polsce na tyle poznał nasze środowisko i jego oczekiwania, że potrafi się w miarę sprawnie poruszać dookoła tego wszystkiego i wie, jak są przyjmowane wyniki reprezentacji. Pamiętajmy, że to były sportowiec o charakterze walczaka, który zrobi wszystko, by wygrać jak najwięcej. Życzę mu tego z całego serca - stwierdził spiker związany od lat z kadrą siatkarzy.

Źródło artykułu: