Pulemiot Maksim. Michajłow "rozstrzelał" rywali w Rosji i rozgrywkach europejskich

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Maksim Michajłow
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Maksim Michajłow

Jest ulubionym siatkarzem Władimira Alekny. - Nigdy nie spotkałem bardziej odpowiedzialnego i pracowitego człowieka - mówi słynny trener. Maksim Michajłow wygrał w tym roku wszystko. Był najlepszym siatkarzem sezonu klubowego w Europie.

Kiedy w 1883 Harim Maxim skonstruował ciężki karabin maszynowy, nawet przez myśl mu nie przeszło, że w przyszłości będzie używany nie tylko na froncie. Model "Pulemiot Maxim" od 2003 wykorzystywany jest również w rosyjskiej Superlidze. W 2010 zaczął "strzelać" do wszystkich rywali Zenitu Kazań. Jedynie ci z Brazylii skutecznie odpierają ataki. Przeciwnicy w Rosji i Europie w tym sezonie padali jeden za drugim. Maksim "Pulemiot" Michajłow, jak nazywają go w Rosji, raził z pola serwisowego, bombardował z prawego i lewego skrzydła. Po raz pierwszy od 2012 ani razu się nie zaciął. Na przekór tym wszystkim, którzy wieszczyli już jego koniec.

Nigdy dwa razy tego samego błędu

Z igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012 rosyjscy siatkarze wrócili ze złotymi medalami. Jedni pojechali potem odpoczywać w modnych kurortach. Niektórzy robili sobie pamiątkowe tatuaże albo chwalili się na kontach społecznościowych prezentem od prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Otrzymali wtedy luksusowe samochody. Maksim Michajłow, jeden z bohaterów rosyjskiej drużyny, zaszył się w domu. Wykonał, jak najlepiej potrafił swoją pracę i z ulgą usunął się w cień. Jak zwykle.

Tym razem jednak nie pojechał do rodziców drogim autem. Bo nie tylko na boisku nigdy dwa razy nie popełnia tego samego błędu. Trzy lata wcześniej, w 2009, 21 - letni Maksim, chciał się pochwalić prezentem od samego prezydenta. Władimir Putin miał w 2008 carski gest: nawet "jedynie" brązowi medaliści z Pekinu otrzymali od państwa nowe modele BMW.

ZOBACZ WIDEO Polska Anthonym Joshuą siatkówki? Mateusz Bieniek jest za

Tylko kilka miesięcy cieszył się nim młody atakujący. W maju 2009 przyjechał odwiedzić rodziców w Kuzmołowie, skąd pochodzi. Następnego dnia okazało się, że samochód został skradziony. - Wyszedłem na balkon o godzinie 9 rano i zobaczyłem, że go nie ma. Samochód był ubezpieczony, ale jest mi bardzo przykro - mówił Michajłow. - Poza tym, to był przecież prezent od prezydenta.
Do Jarosławia, gdzie wówczas grał, wracał taksówką.

Maksim i Władimir

To właśnie w Jarosławiczu Jarosław zaczęła się wielka kariera Maksima Michajłowa. W sezonie 2007/2008 został najlepiej punktującym Superligi i otrzymał powołanie do reprezentacji seniorów. Zadebiutował w niej meczem w Lidze Światowej. Trenerem Sbornej był wtedy Władimir Alekno. Od tego momentu losy tych dwóch wybitnych siatkarskich postaci splotły się ze sobą. Wydawało się to nieuchronne.

W roku 1988, kiedy Maksim Michajłow się urodził, Alekno przygotowywał się z zespołem Związku Radzieckiego do igrzysk olimpijskich w Seulu. Ostatecznie tam nie pojechał. W 1999 Michajłow stawiał pierwsze kroki jako gracz, a Władimir Alekno zbierał szlify trenerskie jako szkoleniowiec Tours VB. W 2006 przyszły najlepszy atakujący świata został mistrzem Europy w kategorii juniorów, a Alekno pierwszy raz w roli trenera mistrzem Rosji z Dynamem Moskwa. Rok później był już najważniejszym człowiekiem w sztabie reprezentacji Rosji i wkrótce zaprosił do niej Michajłowa.

- Miałem wtedy dopiero 20 lat. Trener nie bał się dać mi szansy - wspomina Michajłow. - Zawsze tak robi, również w klubie. Wierzy we mnie. Zawsze. Bardzo mi to pomaga. Mało jednak brakowało, aby ta wiara nie zachwiała karierą młodego chłopaka. W 2008 otrzymał pierwszy potężny sportowy cios.

- Trafiłem prosto w blok. To był decydujący punkt na igrzyskach olimpijskich. Po moim ataku straciliśmy szanse na złoto - opowiada Michajłow o końcówce 5. seta półfinału w Pekinie. 20 - latek wbił się wtedy w ręce Davida Lee i to Amerykanie awansowali do finału. - Po czymś takim młody siatkarz może się załamać i wypaść na zawsze z wielkiej siatkówki - mówi Michajłow.

Może, ale nie musi. Jeśli tylko trafi na mądrego trenera. Zaraz po meczu Alekno całą winę wziął na siebie. Michajłow w spotkaniu o brązowy medal zdobył przeciwko Włochom 20 pkt i poprowadził kolegów do wygranej 3:0.

Michajłow w Zenicie

Jeszcze dwa lata zajęło trenerowi Aleknie sprowadzenie go z Jarosławia do Zenitu Kazań. Udało się dopiero w 2010. Przychodził tam jako gwiazda, najlepszy rosyjski atakujący, bijący rekord za rekordem w Superlidze. Od razu zrobił wrażenie na wielkim mistrzu. - Ten dzieciak gra już tak mądrze, że to aż niewiarygodne. Silny jak niedźwiedź, bije mocno, ale zawsze z głową - zachwycał się nim Lloy Ball. Maksim Michajłow z głowy zawsze robi na boisku użytek. - Przede wszystkim niegłupi. To sport dla mądrych ludzi - mówi pytany o to, jaki powinien być dobry siatkarz.

Paradoksalnie, właśnie ta głowa nieraz ciążyła siatkarzowi. Krytycy wytykali, że często myśli na boisku zbyt dużo, rozpamiętuje złe zagrania. Denerwuje się sam na siebie po nieudanych akcjach. Było to widoczne zwłaszcza wtedy, kiedy nie mógł polegać na sile. Stracił moc przez kontuzje. Organizm eksploatowany do granic możliwości w końcu powiedział: dość.

Pierwsze ostrzeżenie

Pierwszy raz poważnie zbuntował się przez igrzyskami olimpijskimi w Londynie w 2012. Pozornie niegroźny uraz nogi był pierwszym sygnałem alarmowym, że organizm jest zbyt przeciążony. Zwiastował też poważne problemy zdrowotne, które miały nadejść kilka miesięcy później. W Londynie Michajłow musiał jednak zgrać. Alternatywy nie było. Alekno wpadł w panikę przed rozpoczęciem turnieju. - Jego nie da się nikim zastąpić - mówił.

Więc Maksim Michajłow zagrał. Ze 148 punktami na koncie został najlepiej punktującym siatkarzem całych zawodów. Kryzys przyszedł jednak w najgorszym momencie. W finale Rosjanie przegrywali z Brazylią już 0:2. W tej partii Michajłowowi wyjątkowo nie szło. Skuteczność spadła poniżej 40 procent. Alekno wpadł w szał. - Niczego nie widzisz, niczego nie słyszysz, lecisz k...a przed siebie - krzyczał w stronę swojego pupila. Ale z boiska go nie zdjął. W trzecim secie przestawił na przyjęcie, a na atak wszedł Dmitrij Muserski. Co było potem, wiadomo.

Wielka skromność wielkiego mistrza

Po powrocie z Londynu siatkarze zostali bohaterami narodowymi. Powstał o nich nawet film "Więcej, niż złoto". Nie mogło w nim zabraknąć Michajłowa. Opowiadał o "cudzie w Londynie", jakby to była rzecz zwyczajna i zdarzała się każdemu sportowcowi. Tak właśnie do wszystkich sukcesów podchodzi Maksim Michajłow. - Po tym można poznać wielkiego mistrza - twierdzi Lloy Ball. - Sukcesy nie są dla niego rzeczą wyjątkową. Są czymś naturalnym.

W filmie "Więcej, niż złoto" jest scena nakręcona w domu rodzinnym Michajłowa. Mistrz olimpijski zakłada medal na szyję swojej mamie. To dzięki niej w wieku 8 lat rozpoczął swoją przygodę z siatkówką. To za jej plecami chował się przed okiem kamery jako 24 - letni mistrz. Tak samo nieśmiały i skromny jak 15 - letni chłopiec wyjeżdżający do Jarosławia, aby rozpocząć profesjonalną karierę.

Skromność to kolejny znak firmowy Maksima Michajłowa. Ani wielkie pieniądze, ani wielkie sukcesy nie zawróciły mu w głowie. Jest gwiazdą, ale jak gwiazda się nie zachowuje. Nawet ekspert siatkarski Wojciech Drzyzga, znany z ciętych, (i celnych) uwag pod adresem siatkarskich sław, niemal przy każdej okazji to podkreśla.

To jeden z niewielu siatkarzy, na którego kibice nigdy nie czekają. To on zawsze czeka na nich. Cierpliwie staje do zdjęć, rozdaje autografy, odpowiada na wszystkie pytania. - Dobrze Maks, już idź. Odpoczywaj - tak mówią kibice w Kazaniu.

W ostatnim czasie, kiedy podszkolił swój angielski, również coraz pewniej czuje się podczas wywiadów z zagranicznymi dziennikarzami. To kolejna cecha wyróżniająca go spośród rosyjskich siatkarzy. Do takich rozmów w ostatnich latach nie było jednak zbyt wielu okazji. Najlepszy rosyjski atakujący obecnej dekady nieco zniknął z międzynarodowej sceny.

Kontuzje prawie go zniszczyły

Wszystko przez kontuzje. Po sezonie klubowym 2012/2013 Michajłow opuścił kilka ważnych turniejów reprezentacyjnych, nie był już tak skuteczny w klubie. W 2013 latem leczył ramię i oddał pole w kadrze Nikołajowi Pawłowowi. W roku 2014 w Superlidze nie mógł zagrać w Final Six, a tytuł MVP zgarnął wtedy Matthew Anderson. Latem 2014 miał operowane obie kostki u nóg i do sezonu ligowego przygotowywał na pozycji libero. Jesienią tego samego roku do Kazania trafił Wilfredo Leon i Michajłow znów usunął się w cień. Aż do tego sezonu.

Pulemiot znów wszystkich rozstrzelał

Zakończone niedawno rozgrywki klubowe to był popis gry Maksima Michajłowa. Wygrał wszystko. Był najlepszym siatkarzem rundy zasadniczej Superligi. Został MVP Ligi Mistrzów i Final Six mistrzostw Rosji. Poza nim nie było w europejskich rozgrywkach siatkarza, który nie zawiódł w żadnym z ważnych turniejów. - W naszym zespole każdy zasługuje na taką nagrodę - przekonuje atakujący. - Mamy gwiazdorski skład, ale sukcesów nie osiąga się na papierze. Nasza siła tkwi w drużynie. Łatwo gra się w Zenicie, bo wystarczy skupić się jedynie na swoim zadaniu. Nie trzeba się martwić o kolegów. To wielcy profesjonaliści.

Tak samo, jak Michajłow. Zawsze gra na 100 procent. - Pracuś – opisuje go Alekno. - Nie znam bardziej odpowiedzialnego człowieka. Kibice w Rosji mają dla niego inne określenie. Jeszcze kiedy grał w Jarosławiczu nazwali go "Pulemiot". Od karabinu maszynowego skonstruowanego przez Hirama Maxima. Michajłow już jako 18 - latek nie miał litości i "strzelał" jak z automatu do wszystkich rywali w Superlidze.

"Pulemiot Maksim" - krzyczą kibice po udanym ataku podczas meczów rozgrywanych w hali w Kazaniu. Przed halą stoi wielki pomnik Jekateriny Gamowej. Ciekawe, czy tamtejsze władze wystawią kiedyś podobny Maksimowi Michajłowowi. Na pewno zasłużył. I na pewno on sam o tym nie myśli. Koncentruje się jedynie, aby jak najlepiej zagrać kolejny punkt.

Źródło artykułu: