LŚ 2017: bezcenne zwycięstwo Kanady pomimo zwrotu akcji

WP SportoweFakty / Olga Król / Reprezentacja Kanady mężczyzn
WP SportoweFakty / Olga Król / Reprezentacja Kanady mężczyzn

Reprezentacja Kanady pokonała Belgię 3:2 podczas turnieju Ligi Światowej grupy I1, mimo że miała doskonałe okazje do wywalczenia kompletu punktów. Wygrana znacząco przybliżyła zespół Stephane'a Antigi do udziału w Final Six.

W drugim piątkowym (16.06) meczu w Antwerpii stanęły naprzeciwko siebie dwa zespoły z bilansem 3 zwycięstw i 3 porażek. Położenie obu ekip zwiastowało ogromne emocje. Długo jednak z dużej chmury padał mały deszcz.

Kanadyjczycy od pierwszych akcji prezentowali się bardziej dojrzale. Co prawda prowadzenie 11:7 w inauguracyjnym secie objęli przede wszystkim po zepsutych atakach rywali, ale w dalszych jego fragmentach już zdecydowanie pokazywali swoją wyższość.

Belgom mocno utrudniała życie słaba postawa atakującego Brama Van Den Driesa. Cały ciężar w ataku spoczywał na barkach Sama Deroo, ale ofensywne starania siatkarza ZAKSY Kędzierzyn-Koźle nie wystarczyły na zatrzymanie podopiecznych Stephane'a Antigi.

Ci konsekwentnie korzystali z dobrego przyjęcia. TJ Sanders raz po raz uruchamiał środkowych Daniela Jansena Vandoorna i Grahama Vigrassa, a ci legitymowali się stuprocentową skutecznością. Sumienność graczy z Ameryki Północnej pozwoliła im triumfować 25:23.

ZOBACZ WIDEO Wojciech Szczęsny: Nie sądzę, że to przełom jeżeli chodzi o obsadę bramki

Prawdziwy koszmar rozpoczął się dla gospodarzy dopiero w drugim secie. Nie do zatrzymania był Stephen Maar, a duże kłopoty z przyjęciem miał Deroo. Vital Heynen szybko ściągnął z boiska swojego kapitana, ale to tylko pogorszyło jakość gry jego podopiecznych.

Reprezentanci Kanady strzelali do przeciwników zagrywkami niczym do kaczek. Belgijskich siatkarzy dopadł na tyle duży kryzys, że w ogóle nie radzili sobie z odbiorem zarówno szybujących, jak i mocnych serwisów. W role oprawców wcielali się John Perrin, Nicholas Hoag i Vigrass. Druga partia zakończyła się pogromem. Kanadyjczycy wygrali ją aż 25:13.

Taki wynik zmusił Heynena do głębokich przemyśleń. Ich owocem okazało się gruntowne przemeblowanie składu. Szansę zagrania na dłuższym dystansie otrzymał między innymi rezerwowy atakujący Gert van Walle.

Wymiana głównego bombardiera okazała się strzałem w dziesiątkę. Były zawodnik GKS-u Katowice w najważniejszych chwilach trzeciej odsłony nie zawiódł kolegów. A był już moment, że Belgowie stali nad przepaścią, przegrywając 18:21. Szybko jednak wyrównali na 21:21, by chwilę później, własnie za sprawą ataków Van Walle, triumfować 26:24.

Przegrana w nerwowej końcówce nie wytrąciła z rytmu Kanadyjczyków. Czwarty set układał się bardzo podobnie jak poprzedni. Przez większą jego część trwała wyrównana walka, z lekką inicjatywą po stronie graczy Antigi.

Podopieczni francuskiego szkoleniowca ponownie nie potrafili natomiast dobić rywala. Mozolnie wypracowane zaliczki marnowali w ciągu kilkudziesięciu sekund, co w końcu odbiło im się czkawką. Przy stanie 22:22 w pole zagrywki powędrował Simon Van De Voorde. I trudnymi, szybującymi serwisami przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Belgów.

W tie-breaku kanadyjscy zawodnicy nie popełnili już grzechu z dwóch poprzednich partii. Dzięki bardzo dobrej postawie w bloku, nie dali Belgom okazji do rozwinięcia skrzydeł. Z rytmu nie wybiły ich również głośne protesty Heynena po jednej z decyzji sędziowskich. Dzięki wygranej 15:10, przed Kanadą mocno uchyliły się drzwi prowadzące do turnieju finałowego w Kurytybie.

Liga Światowa, grupa I1:

Belgia - Kanada 2:3 (23:25, 13:25, 26:24, 25:22, 10:15)

Belgia: Van Den Dries, Deroo, Van De Voorde, Valkiers, Rousseaux, Van De Welde, Ribbens (libero) oraz Stuer (libero) Lecat, Klinkenberg, Verhees, Van Walle, D'Hulst

Kanada: Sanders, Perrin, Hoag, Maar, Jansen Vandoorn, Vigrass, Bann (libero) oraz Vernon-Evans, Barnes, Walsh

Tabela grupy I1:

#DrużynaMZ-PSetyPunkty
1. Kanada 1 1-0 3:2 2
2. Włochy 1 1-0 3:2 2
3. Francja 1 0-1 2:3 1
4. Belgia 1 0-1 2:3 1
Źródło artykułu: