7 - po tyle punktów wywalczyły oba zespoły w poprzednich sześciu spotkaniach Ligi Światowej 2017. Wyżej w tabeli plasowali się Irańczycy, mający w dorobku trzy zwycięstwa, przy dwóch Amerykanów. Podopieczni Johna Sperawa utrzymali jednak dobrą formę, jaką pokazali przed tygodniem na turnieju w Pau.
Zmagania w katowickim Spodku od kilku widowiskowych uderzeń rozpoczął atakujący Ben Patch. Szybko wyprowadziły one reprezentację USA na prowadzenie 6:3, co zarazem ustawiło dalszy bieg wydarzeń w inauguracyjnej odsłonie.
Gracze z Ameryki Północnej dysponowali przede wszystkim większą siłą ognia w ofensywie. Sam Patch zdobył w pierwszym secie aż 9 punktów (8/13 w ataku - 62 proc. skuteczności), a kiedy z czasem wspomógł go kapitan Taylor Sander, irańscy siatkarze byli już totalnie bezradni.
Ich trener Igor Kolaković dokonał kilku zmian, ale w żadnym stopniu nie wpłynęły one na obraz gry. Jego podopieczni rozpoczęli pojedynek od przegranej 17:25.
ZOBACZ WIDEO: Martin Lewandowski: Życie przerosło nasze oczekiwania, stworzyliśmy giganta!
Serbski szkoleniowiec postanowił dać jeszcze jedną szansę wszystkim graczom z wyjściowego składu. A ci długo godnie odpłacali mu się za otrzymane zaufanie. Wraz z początkiem drugiej partii Irańczycy wrócili do gry.
Po ich stronie skuteczność odzyskał przede wszystkim atakujący Amir Ghafour. To właśnie przede wszystkim kolejne jego udane zagrania, w połączeniu z kryzysami formy Sandera i Micaha Christensona, pozwoliły ekipie z Azji uzyskać punkt przewagi (16:15).
Decydujące fragmenty seta należały jednak do Amerykanów. Kluczem do odwrócenia wyniku okazała się przede wszystkim ich zabójcza gra blokiem, w którym znacząco górowali nad Iranem. "Oczka" wywalczone tym elementem pozwoliły im zwyciężyć 25:22 i objąć w meczu prowadzenie 2:0.
Sforsowanie muru na siatce okazało się dla Irańczyków zadaniem niemożliwym do realizacji również w pierwszych fragmentach trzeciego seta. Seria bloków w wykonaniu reprezentacji USA pozwoliła jej w ciągu kilku minut odskoczyć już na 10:5.
W tym momencie Amerykanie zaczęli jednak niespodziewanie podawać tonącemu rywalowi pomocną dłoń. To bowiem głównie za sprawą ich błędów własnych nagle zrobiło się 16:16, a gra zaczęła się od nowa.
Jak tylko gracze Kolakovica poczuli krew, to już nie odpuścili. Tak się przynajmniej wydawało do stanu 24:20 ... Doprowadzili do niego w głównej mierze dwaj lewoskrzydłowi: Milad Ebadipour i Mojtaba Mirzajanpour. A potem w polu zagrywki stanął David Smith.
Jego potężne uderzenia sprawiały przeciwnikom ogromne kłopoty, a nawet kończyły się bezpośrednią zdobyczą punktową. To również on wydał ostateczny wyrok, kończąc atak pieczętujący wygraną Stanów Zjednoczonych 30:28 i gwarantujący im zdobycie bezcennych trzech punktów.
Liga Światowa, grupa H1:
Iran - USA 0:3 (17:25, 22:25, 28:30)
Iran: Ebadipour, Marouf, Mousavi, Ghaemi, Ghafour, M. Gholami, Heydari (libero) oraz Salafzoon, Nazari, Mirzajanpour, Shafiei, Ghara, Marandi (libero)
USA: Sander, Jendryk, Christenson, Patch, Defalco, Smith, E. Shoji (libero) oraz K. Shoji, Muagututia
# | Drużyna | M | Z-P | Sety | Punkty |
---|---|---|---|---|---|
1. | USA | 1 | 1-0 | 3:0 | 3 |
2. | Iran | 1 | 1-0 | 0:3 | 3 |
3. | Polska | 0 | 0-0 | 0:0 | 0 |
4. | Rosja | 0 | 0-0 | 0:0 | 0 |