ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:22, 25:20, 25:23)
ZAKSA: Masny, Novotny, Szczerbaniuk, Kaźmierczak, Martin, Ruciak, Mierzejewski (libero)
Resovia: Perłowki, Oivanen, Wika, Gierczyński, Hernandez, Woicki, Ignaczak (libero) oraz Gawryszewski, Ilić, Łuka, Papke
MVP: Jakub Novotny
Stan w rywalizacji do trzech zwycięstw: 1:0 dla ZAKSY
Pierwsza partia środowej potyczki do drugiej przerwy technicznej była bardzo wyrównana. Żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć rywalowi więcej niż 2-3 punkty, a kiedy tak się działo, drugi z zespołów natychmiast doprowadzał do wyrównania. Wpływ na taki przebieg partii miała z pewnością duża nerwowość po obu stronach siatki, która powodowała liczne błędy własne. Spotkanie lepiej rozpoczęli rzeszowianie, którzy po kilku minutach gry prowadzili 7:4. Wystarczyło jednak, że w polu zagrywki stanął Michał Ruciak, by kędzierzynianie zdobyli 4 punkty z rzędu i wyszli na prowadzenie 13:11. Po autowym ataku Novotnego Resovia wyrównała stan seta (14:14), ale był to ostatni remis w tej odsłonie spotkania. Od tego momentu ZAKSA rozpoczęła bowiem "odjeżdżać" rywalowi i z każdą minutą powiększała swoją przewagę. Nerwowo dla gospodarzy zrobiło się jedynie w końcówce, kiedy kędzierzynianie nie skończyli kolejnych dwóch piłek setowych. Przy trzecim set-ballu Novotny był już jednak nieomylny.
W secie drugim gra nadal toczyła się pod dyktando gospodarzy, którym goście wyraźnie ułatwiali zadanie, masowo psując zagrywki i posyłając ataki w aut. W pewnym momencie ZAKSA prowadziła już 9:6, ale udany atak Hernandeza i sprytny plas Woickiego pozwoliły Resovii zbliżyć się do rywala na jedno oczko (11:10). Wtedy jednak miejscowi włączyli drugi bieg, zdobyli kilka punktów z rzędu i odskoczyli rywalowi na pięć oczek (17:12, 19:14). Wydawało się, że losy tej partii są już przesądzone, ale niespodziewanie przebudzili się rzeszowianie. Wygrana przez Hernandeza walka na siatce, przekroczenie linii ataku przez Novotnego i blok na atakującym ZAKSY dały Resovii cenne trzy punkty i pozwoliły jej zbliżyć się do rywala na jedno oczko (19:18). Niestety dla przyjezdnych, w końcówce seta nie popisał się Ilić, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku wraz z Pawłem Papke zmieniając Woickiego i Oivanena. Serbski rozgrywający, który wrócił do gry po długiej kontuzji nie najlepiej rozsyłał piłki do swoich kolegów, którzy, w efekcie raz po raz natykali się na mur po drugiej stronie siatki. W rezultacie od stanu 19:18 Resovia zdobyła tylko 2 punkty, a ZAKSA - sześć, co pozwoliło jej odnieść zwycięstwo w secie drugim.
Trzecia, i jak się później okazało ostatnia odsłona spotkania nie przyniosła poprawy gry rzeszowskiego zespołu. Resovia co prawda kilka razy wychodziła na prowadzenie (3:5, 11:12), ale na drugiej przerwie technicznej to ZAKSA - ponownie za sprawą dobrych zagrywek Ruciaka - przeważała już trzema oczkami. Kiedy kędzierzynianie prowadzili już 22:18 wydawało się, że nic w tej partii już im nie grozi. Wtedy jednak ataków nie skończyli Kaźmierczak i Novotny, wlewając nadzieję w serca rzeszowskich siatkarzy, którzy dzięki temu zbliżyli się do ZAKSY na 1 oczko (22:21). Chwile później, po efektownym bloku Gawryszewskiego i Oivanena na Martinie był remis po 23. Emocjonującej końcówki jednak nie było. Atak Novotnego i blok na Gierczyńskim dały kędzierzynianom ostatnie dwa oczka i zwycięstwo w meczu 3:0.
Podobnie jak w fazie zasadniczej, Asseco Resovia nie zdołała więc wygrać nawet seta w Hali Azoty. Środowe zwycięstwo ZAKSY było nie tyle wynikiem świetniej gry drużyny Krzysztofa Stelmacha, a raczej bardzo słabej postawy rzeszowskiego zespołu, który wydawał się jakby nieobecny na boisku. Szczególnie słabo Resovia prezentowała się w ataku - rzeszowianie kończyli tylko 4 piłki na 10, a szczególnie źle wypadł Marcin Wika, który atakował ze skutecznością 33%. Jedynie dwa punkty z ataku zdobył Ihosvany Hernandez. Nie zawiódł jedynie Mikko Oivanen, ale z taką drużyną jak ZAKSA w pojedynkę wygrać się nie da.
Ciężko wskazać powód tej niemocy Resovii, bo przecież forma rzeszowskiego zespołu szykowana była właśnie na decydujące spotkania sezonu. Pewne jest jedno. Jeżeli Resovia nie chce wracać do Rzeszowa z bagażem dwóch przegranych spotkań, musi odbudować się przed czwartkowym spotkaniem - nie tyle fizycznie, ile przede wszystkim psychicznie.