Sebastian Świderski po Final Six Ligi Światowej: Takich obrazków nie powinniśmy oglądać

- Turniej finałowy Ligi Światowej niestety zostanie bardziej zapamiętany ze spraw pozasportowych. Prędzej czy później warunki panujące w Kurytybie dadzą się komuś we znaki - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Sebastian Świderski.

Wiktor Gumiński, WP SportoweFakty: Turniej Final Six Ligi Światowej 2017 bardziej przypominał imprezę sportową z prawdziwego zdarzenia czy tani kabaret?

[tag=8370]

Sebastian Świderski[/tag] (były reprezentant Polski, prezes ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Niestety zostanie bardziej zapamiętany ze spraw pozasportowych niż choćby ze wspaniałego finału. Wielka walka o złoto i show Earvina Ngapetha zejdą na drugi plan. Naginanie przepisów pod gospodarzy szkodziło bowiem przede wszystkim nie kibicom czy ludziom przed telewizorami, tylko samym zawodnikom. Dmuchawy, rowerki, termofory - takich obrazków absolutnie nie powinniśmy oglądać przy okazji spotkań międzynarodowych. Grając w zimnie bardzo łatwo o kontuzję. I prędzej czy później warunki panujące w Kurytybie dadzą się komuś we znaki.

Trener Serbów Nikola Grbić mówił, że temperatura na stadionie wynosiła około 8-10 stopni. Panu zdarzyło się kiedyś rywalizować w podobnych okolicznościach?

- Przy aż tak niskich temperaturach nie. Na początku kariery miałem okazję rywalizować w zimnie na starym, wojskowym obiekcie Czarnych Radom. Grało się bardzo źle, ponieważ termometr pokazywał 13-14 stopni. Z chłodem zetknąłem się również podczas zmagań grupowych na mistrzostwach świata w Argentynie. Gdy przenieśliśmy się do innej hali, było już normalnie, ale tylko dzięki specjalnemu ogrzewaniu i rozstawionym wewnątrz dmuchawom.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Kwolek: Jeszcze nie wierzę, że to koniec tej drużyny

Ale rozpoczynanie meczu o godzinie 23 to już chyba zupełna nowość.

- Osobiście najpóźniej grałem bodajże o 21 lub 22. Dziwię się, ponieważ w Brazylii zazwyczaj mecze odbywały się bardzo wcześnie, o godzinie 9 lub 10. Aż tu nagle zmiana o 180 stopni i ustalenie niezrozumiałej pory spotkania finałowego.

Przechodząc do spraw sportowych, triumfator turnieju, Francja, to zespół mogący zdominować w najbliższych latach światową siatkówkę?

- To bardzo dobrze rozumiejąca się drużyna, potrafiąca odnajdywać się w trudnych momentach. Przede wszystkim posiada w składzie fenomenalnego rozgrywającego Benjamina Toniuttiego i gwiazdę potrafiącą odwrócić losy spotkania, czyli Ngapetha. Jego szaleństwo w niektórych sytuacjach nakręca cały zespół. Był w stanie wygrać Ligę Światową mimo braku Kevina Tillie czy Antonina Rouziera. Francuzi mają naturę walczaków, dlatego też zawsze będą się liczyć w grze o pełną pulę.

A trzecie miejsce Kanady było dla pana dużym zaskoczeniem?

- Myślę, że dla wszystkich była to największa niespodzianka, tym bardziej, że Kanadyjczycy dokonali wielu zmian w składzie. Pojawili się w nim nowi gracze, o których wcześniej nikt nie słyszał. Byli niedoceniani, a jednak potrafili wygrywać i dojść na podium, osiągając tym samym największy sukces w historii swojej siatkówki. Mocno mnie zaskoczyli, należą im się duże brawa.

Do historycznego wyniku poprowadził ich Stephane Antiga, już bez bardziej doświadczonego szkoleniowca u boku. Solidny prztyczek w nos dla wszystkich polskich kibiców narzekających na trenerski warsztat Francuza?

- Pamiętajmy, że kiedy zaczynał pracę z reprezentacją Polski był trenerem na dorobku, który potrzebował doświadczonego partnera u boku. Widać jednak, iż nauka nie poszła w las i teraz korzysta ze zdobytej wiedzy. Nie wiemy, jak wszystko wygląda od środka, ale oceniam grę reprezentacji Kanady bardzo pozytywnie. Jej zawodnicy udowodnili, że czasami ambicja i waleczność znaczą więcej niż umiejętności.

W czołowej "czwórce" Ligi Światowej znalazła się tylko jedna drużyna z Europy. To rodzaj ostrzeżenia dla ekip z naszego kontynentu?

- Nie, spokojnie. Pamiętajmy, że niedługo są mistrzostwa Europy i wiele reprezentacji przygotowuje się typowo pod ten turniej.  Dlatego też Włosi nie robią tragedii z zajęcia ostatniego miejsca w pierwszej dywizji, ponieważ dobrze wiedzą, jaki jest cel nadrzędny. Kilka innych reprezentacji również nieco inaczej potraktowało Ligę Światową, zmieniając swoje składy. Bo, przykładowo, nie ujmując nic zespołom walczącym o triumf w strefie NORCECA (m.in. USA, Kanada, Portoryko czy Kuba - przyp. red.), o wygraną w tym turnieju znacznie łatwiej niż w czempionacie europejskim.

Rozmawiał Wiktor Gumiński 

Komentarze (1)
avatar
lammergeyer2
11.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cenię Świderskiego, ale że pochwała Antigi nie chciała mu przejść przez gardło to mu liczę na minus.