Sygnały o niemożności ich lekceważenia Belgowie wysyłali już w pierwszej dekadzie XXI wieku. W 2005 i 2007 roku o ich możliwościach na własnej skórze przekonali się Polacy. O ile za pierwszym razem nasi reprezentanci małymi punktami wywalczyli po barażowym dwumeczu przepustkę na mistrzostwa Europy (w meczach było 3:2 i 2:3), o tyle dwa lata później, na otwarcie tego samego turnieju sensacyjnie ulegli 1:3.
Tą wygraną swoich rodaków w telewizji oglądał obecny kapitan i zarazem największy gwiazdor belgijskiej kadry Sam Deroo. Gdy starsi koledzy aktualnego przyjmującego ZAKSY Kędzierzyn-Koźle podcinali skrzydła naszym siatkarzom, on właśnie rozpoczynał naukę w narodowej akademii siatkarskiej, odpowiedniku polskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego.
- Utalentowani siatkarze wykonują tam każdą czynność wspólnie. Razem chodzą do szkoły, trenują i grają. Wszyscy również mieszkają w jednym miejscu, dzięki czemu nie traci się czasu na kwestie logistyczne, takie jak transport. Uczniowie mogą koncentrować się wyłącznie na sporcie i nauce - opowiadał Deroo w rozmowie z naszym portalem.
Nie okazał się on jedynym dorodnym owocem akademii. Z roku na rok coraz więcej belgijskich siatkarzy wyjeżdża do lig zagranicznych, co automatycznie przekłada się na podniesienie poziomu drużyny narodowej. Niewielu kadrowiczów występuje natomiast w najsilniejszych rodzimych klubach: Knacku Roeselare i Noliko Maaseik, od lat nastawionych na międzynarodową politykę transferową.
ZOBACZ WIDEO Michał Kucharczyk: Nie spuszczamy głów
- Specyficzne dla Belgii są dominująca zagrywka floatem oraz dobre wyszkolenie techniczne. Belgowie zazwyczaj nie imponują zbytnio warunkami fizycznymi, ale potrafią to zniwelować techniką - tłumaczył Piotr Orczyk, od dwóch lat grający w lidze belgijskiej.
Z pochlebnymi opiniami dotyczącymi siły reprezentacji Belgii nie zgadzał się natomiast do końca jej obecny selekcjoner Vital Heynen. Podczas pierwszego weekendu Ligi Światowej 2017 mówił dla nas następująco:
- Trudno mi się z powrotem przyzwyczaić do wyluzowanego belgijskiego podejścia. Czas zacząć stawiać sobie cele, jakich dotąd ta reprezentacja w ogóle sobie nie stawiała. Miejsca w pierwszej ósemce były uznawane za dobry wynik. Ja chcę innego myślenia. Nie zakładajmy od razu, że połowa Europy jest od nas lepsza.
Głównym zadaniem, jakie postawił przed sobą były trener reprezentacji Niemiec, jest wyprowadzenie rodaków z myślenia w kategoriach przeciętności. - Tym jest przesiąknięta cała kultura belgijska, a co za tym idzie: federacja, trenerzy i zawodnicy. Nie rozumiem tego i wyrażam sprzeciw. To się musi zmienić - dodawał Heynen.
I niewiele brakowało, by już po paru miesiącach pracy wprowadził Belgów do turnieju finałowego Ligi Światowej. Zmagania w pierwszej dywizji ukończyli oni na 7. miejscu, przegrywając awans do Final Six wyłącznie gorszym stosunkiem setów od Amerykanów. Siatkarze udowodnili jednak sami sobie, że są w stanie wygrywać z takimi zespołami jak Serbia czy Włochy.
Te doświadczenia mogą okazać się bezcenne podczas zbliżającego się europejskiego czempionatu. Z Heynenem w roli dowódcy wszystko jest możliwe, o czym podczas mistrzostw świata 2014 przekonali się Niemcy, zdobywając brązowy medal. Po trzech latach 48-letni szkoleniowiec powraca na polską ziemię, by zanotować kolejny spektakularny wynik. A przede wszystkim po to, by na dobre odczepić od Belgów łatkę przeciętniaków.