ME 2017 w siatkówce: największa sensacja dzieje się w Gdańsku

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: kibice z Estonii
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: kibice z Estonii

Gdańska Ergo Arena w czasie siatkarskich Mistrzostw Europy 2017 niemal na każdym meczu wypełnia się kibicami. Co ciekawe, nie tylko tymi w Biało-Czerwonych barwach. Największą sensację turnieju stanowią bowiem Estończycy.

O tym, że Polacy uwielbiają siatkówkę, wiadomo nie od dziś. Naszych kibiców jest mnóstwo na każdym turnieju, zawsze żywiołowo dopingują swoich ulubieńców i wzbudzają powszechny entuzjazm w całym siatkarskim środowisku. Wiadomo więc było, że podczas spotkań polskiej grupy w gdańskiej Ergo Arenie będzie biało-czerwono. Nikt nie spodziewał się jednak, że hala wypełni się w takim stopniu również kibicami ubranymi na niebiesko.

Nikt nie jest wprawdzie zdziwiony, że pojawiło się wielu fanów siatkówki z Finlandii. Suomi grali w Trójmieście już podczas mistrzostw świata w 2014 roku i dali się poznać jako naród kochający tę dyscyplinę sportu. Zarówno organizatorzy jak i zawodnicy czy kibice byli wówczas pod wrażeniem ich entuzjastycznego dopingu. Ponadto wielu fińskich kibiców pojawia się także na innych turniejach, i to nie tylko seniorskich. Sporo ich było m.in. podczas rozgrywanych pod koniec kwietnia mistrzostw Europy kadetów w węgierskim Gyor. Spodziewano się więc, że i tym razem spora grupa zawita do Gdańska. Nikt jednak nie przewidział takiego "najazdu" kibiców z Estonii.

Estońska Federacja Piłki Siatkowej podaje, że za zespołem do Polski przyjechało trochę ponad 1500 fanów. Wszyscy, którzy widzieli mecz, sądzą jednak, że było ich znacznie więcej. Ubrani w barwy narodowe kibicują głośno, energicznie i w zaskakująco zorganizowany sposób, wzbudzając zachwyt w całym siatkarskim świecie.

- Nawet w szatni się o nich mówi - przyznał Gheorghe Cretu, szkoleniowiec reprezentacji Estonii. - W czasie meczów są wciąż z nami i wokół nas, to po prostu wspaniałe! - chwalił. - Prawdę mówiąc, kiedy na nich patrzę, to chciałbym mieć estoński paszport i siedzieć tam razem z nimi, mieć tę ich radość i energię - opowiadał zachwycony Rumun.

ZOBACZ WIDEO Jakub Kochanowski: Walczymy o każdy punkt jak o piłkę meczową finału

Entuzjastyczny doping jest nie do przecenienia, co przyznają niemal wszyscy estońscy siatkarze. - Przy pełnej hali zawsze łatwiej się gra - przyznaje przyjmujący, Oliver Orav. - Naszą dobrą postawę w dużej mierze zawdzięczamy fanom - dodaje jego występujący na tej samej pozycji kolega, Andrus Raadik. - Czujemy się tutaj jak w domu. Naprawdę chcemy podziękować tym wszystkim ludziom, bo to dzięki nim wciąż jesteśmy w 100 procentach zaangażowani w grę - potwierdza reszta drużyny.

Niesieni żywiołowym wsparciem kibiców Estończycy, wydawałoby się najsłabszy zespół w grupie A, rzeczywiście walczą ambitnie w każdym meczu. O ile można było spodziewać się wyrównanego pojedynku z Finlandią (Estonia przegrała 2:3),  o tyle urwanie punktu Serbii było już sporym zaskoczeniem. A przecież zarówno siatkarze, jak i ich trener, wierzą, że są w stanie w swoim ostatnim grupowym meczu pokonać o wiele wyżej notowanych Polaków. - Dopóki wierzymy w siebie, a wspiera nas niebieska Ergo Arena, wszystko jest możliwe - zapowiedział kapitan zespołu, Kert Toobal. Przyznał jednak, że nie zwycięstwo jest w tych mistrzostwach najważniejsze. - Dzięki naszym fanom dobrze zapamiętamy ten turniej bez względu na wynik - mówił z uśmiechem.

- Tak naprawdę to oni tworzą historię, bo gdy my wyjedziemy, w Polsce będzie mówiło się o estońskich kibicach. I ten duch dopingu tutaj zostanie - dodał trener Cretu, zwracając uwagę na to, że zaangażowanie jest jednak nie tylko udziałem fanów, ale i jego zawodników - może i nasi rywale mają wielkie nazwiska, ale my mamy wielkie serca - oznajmił dziennikarzom po meczu z Serbią.

Estońscy kibice zachwycili nie tylko swoich rodaków, ale również dziennikarzy i organizatorów. - Są bardzo zorganizowani: noszą jednakowe koszulki, przywieźli flagę sektorową, ustawiają się w przebraniach, tworząc "żywe flagi" - opowiada pani Małgorzata, jedna z wolontariuszek pomagających w organizacji imprezy. - Tworzą niesamowitą atmosferę, chwilami mam wrażenie, że mecze odbywają się w Estonii - dziwi się inna wolontariuszka. - W dodatku poza halą to również sympatyczni ludzie - zawsze otwarci, gotowi "zamienić słówko" z Polakami. - chwali. - Są naładowani naprawdę pozytywną energią - potwierdza koordynująca pracę wolontariuszy pani Aniela.

Kibice wspierają reprezentację Estonii nie tylko oklaskami i okrzykami w czasie gry. Przed spotkaniem z Serbią urządzili w Gdańsku marsz z estońską flagą. Z kolei podczas meczu z Finlandią w przerwie między drugim a trzecim setem urządzili mini koncert pieśni patriotycznych. Wykonał je piosenkarz, który odśpiewał również estoński hymn - Ivo Linna, jeden z najsłynniejszych tamtejszych wokalistów, reprezentant kraju na Eurowizji w 1996 roku. - Zawsze jestem wzruszony, kiedy śpiewam hymn. - powiedział w rozmowie z estońskimi mediami - tym bardziej na meczu siatkówki, który to sport bardzo lubiłem w dzieciństwie.

Większość środowiska zaskoczona jest popularnością siatkówki w kraju, który nigdy nie odnosił w tym sporcie większych sukcesów, ale Gheorghe Cretu nie zgadza się z takim stanowiskiem. - To przecież nie jest tak, że siatkówka w Estonii nie ma historii. Zanim zacząłem trenować tę reprezentację, oni zakwalifikowali się do Mistrzostw Europy i w 2009, i w 2011 roku. W 2009 w turnieju kwalifikacyjnym pokonali nawet Polskę. Ale ta tradycja sięga dalej, o czym niewielu pamięta. W 1968 roku klub Z Tallinu - Kalev Tallin - zwyciężył przecież w Lidze Związku Radzieckiego! Dzisiaj to się wydaje niewyobrażalne, że estoński klub pokonał kluby rosyjskie. Ale to pokazuje, że siatkówka w tym kraju ma za sobą naprawdę dużą historię. Ten sport zawsze był popularny - opowiadał szkoleniowiec.

Przyznał jednak, że w ostatnich latach zainteresowanie tą dyscypliną rośnie. - Młodzi ludzie zaczynają postrzegać siatkarzy jako idoli, sami zaczynają grać. Staramy się tę rosnącą popularność jak najlepiej wykorzystać, także poprzez szkolenie młodzieży - oświadczył.

Wygląda więc na to, że na siatkarskiej mapie Europy Estonia zamierza wzmocnić swoją pozycję. Być może gra z Serbią jak równy z równym to dopiero początek wyczynów prowadzonej przez Cretu ekipy. Pewne jest, że z takim wsparciem ci ambitni zawodnicy mogą osiągnąć jeszcze wiele.

Źródło artykułu: