Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Jesteście zwycięzcami II dywizji Ligi Światowej, a z drugiej ofiarami jej reformy. Choć z drugiej strony w tych rozgrywkach biorą udział drużyny zaproszone przez FIVB. Może po prostu wy nie zostaliście zaproszeni?
[b][tag=64501]
Metod Ropret[/tag], prezydent Słoweńskiej Federacji Siatkówki:[/b] Zdecydowanie nie jesteśmy zaproszeni do udziału w nowym formacie. Może się okazać, że nie ma tam dla nas miejsca. Jesteśmy to w stanie zaakceptować, jeśli rzeczywiście ten turniej nie będzie się liczył do rankingów. Ale z drugiej strony spełniliśmy wymagania, by dostać się do elity. Wygraliśmy II dywizję. Nie wiemy jeszcze oficjalnie, czy nowy format Ligi Światowej wejdzie w życie, więc chyba mamy prawo oczekiwać, że zgodnie z dotychczasowymi regułami.
Liczy pan, że Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie pomoże?
Wiem, że trwają prace nad tym, by odświeżyć Ligę Światową, ale my także dysponujemy oficjalnymi krokami, które podejmiemy. Jeśli nie znajdziemy innego rozwiązania, spróbujemy odwołać się do niego.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Roger Federer spełnił marzenie 10-letniego kibica
To nie jest trochę chwytanie się brzytwy?
Tu trzeba zrozumieć naszą sytuację. Jesteśmy małym krajem, dużo mniejszym od Polski. Musimy teraz zrobić wszystko, by zapewnić kontynuację tego poziomu, na którym jesteśmy. Może się okazać, że w przyszłości nie będziemy mieć już takiej drużyny, która pozwoli bić się o czołowe lokaty w Europie. To jest dla nas pierwsza, ale być może unikalna szansa na pokazanie się. Jeśli nie teraz, to kiedy?
A przecież sami na to zapracowaliście.
Właśnie! Wygraliśmy trzecią, a potem drugą dywizję. Dlatego uważam, że prawo gry w Lidze Światowej nam się po prostu zwyczajnie należy. Zasady były określone jasno: zwycięzca drugiej dywizji awansuje do pierwszej. My je spełniliśmy. Mało tego. Elita, do której awansowaliśmy, składała się z dwunastu zespołów. A według projektu w nowym formacie ma ich być szesnaście. I tu także dla nas nie znalazło się miejsce. Kompletnie tego nie rozumiem.
Podejrzewam, że z tego powodu od dobrych kilku tygodni nie śpi pan po nocach.
Muszę walczyć o to ze względu na zawodników, sztab szkoleniowy oraz wszystkich ludzi pracujących przy tej reprezentacji. Aby wywalczyć sobie awans, wszyscy musieli na to pracować przez 75 godzin samych meczów, nie licząc podróży i treningów. A potem przychodzi ktoś i mówi: "żartowaliśmy", a potem zamyka drzwi. To okropne. Nie można tak mówić. To są młodzi siatkarze, którzy mają swoje marzenia i podążają za nimi. W taki sposób te marzenia się po prostu kradnie.
Porozmawiajmy jeszcze chwilę o sporcie. Mistrzostwa Europy w Polsce zakończyliście na ćwierćfinale. Dobry rezultat, jak na srebrnych medalistów poprzedniej edycji?
Patrząc przez pryzmat całego sezonu mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy usatysfakcjonowani. Przypomnę, że po raz pierwszy w historii zakwalifikowaliśmy się na Mistrzostwa Świata, co też jest kolejnym krokiem w rozwoju naszej siatkówki. Po drugie, wygraliśmy drugą dywizję Ligi Światowej. Po tych czterech wymagających miesiącach zespół miał prawo być zmęczony. Dlatego rezultat osiągnięty w Polsce jest zadowalający.
Ważne jest to, że kilku kluczowych graczy reprezentacji Słowenii, jak Tine Urnaut, Alen Pajenk czy Mitja Gasparini występowało przez część swojej kariery w polskiej lidze? Wychodzi na to, że to PlusLiga stworzyła tego "słoweńskiego potwora".
Może nie przesadzajmy z tym potworem, choć rzeczywiście krzyżują się nasze drogi, a na Mistrzostwach Europy to my jesteśmy górą w starciach z Polakami. Chyba rzeczywiście jesteśmy trochę siatkarsko powiązani z waszym krajem.
Kolejne Mistrzostwa Europy odbędą się w czterech krajach, w tym u was. Jak będzie wyglądała słoweńska część turnieju?
Myślę, że każdy z nas dołoży cegiełkę, by była to niezapomniana impreza. Na pewno mecze odbywać się będą w Lublanie, bo to nasz największy tego typu obiekt w kraju. Postaramy się zrobić wszystko, by był to świetny turniej, a jednocześnie nie przesadzić z rewolucjonizowaniem siatkówki.