Już tylko jedno zwycięstwo dzieli Skrę Bełchatów od awansu do finału Plusligi. Mistrz Polski po dwóch wygranych na własnym terenie wybiera się tym razem na Śląsk, by rozegrać kolejny pojedynek z Jastrzębskim Węglem. Jastrzębianie choć są pod przysłowiową ścianą nie zamierzają oddać meczu bez walki. - Przed tym trzecim spotkaniem nie nastawiamy się specjalnie bojowo, by się na spalić. Traktujemy ten mecz jako bardzo ważny, ale nie jako spotkanie na śmierć i życie. Na pewno wyjdziemy bardzo skoncentrowani i będziemy musieli przede wszystkim wyzwolić w sobie dużo agresji. Nie możemy więc myśleć czy też nastawiać się na jutrzejszy mecz, bo to mogłoby się okazać naszym wrogiem - twierdzi kapitan Jastrzębskiego Węgla, Robert Prygiel.
Przed piątkowym pojedynkiem ze Skrą dobrej myśli jest drugi szkoleniowiec jastrzębian, Leszek Dejewski. Według niego dużą rolę odegrać mogą emocje, jakie wyzwoliły się w ekipie Jastrzębskiego po dwóch poprzednich spotkaniach. - Teraz gramy przed własną publicznością. Myślę, że te dwa poprzednie spotkania wyzwoliły wśród zawodników dużo sportowej złości i pokażą się z dobrej strony. Mam nadzieję, że doprowadzimy do czwartego i piątego spotkania - mówi Dejewski.
Drugi trener Jastrzębskiego Węgla zna także przyczyny ostatniej porażki w Bełchatowie. - To zamieszanie w czwartym secie, drugiego meczu widać dobrze wpłynęło na naszych zawodników. Niestety poszło to w złym kierunku. Zabrakło nam chłodnej głowy, zepsuliśmy sporo zagrywek i seta przegraliśmy. Dobrze wiadomo, że z takim zespołem jak Skra ciężko jest odrobić pięć punktów straty - dodaje.