Szkoleniowiec mistrzów Europy: To trener ponosi za wszystko odpowiedzialność

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Siergiej Szlapnikow
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Siergiej Szlapnikow

- To trener bierze za wszystko odpowiedzialność - tylko on. Dlatego, że każdy jest samotnikiem, nawet gdy ma wielu asystentów. To on musi podejmować decyzje. Sam - twierdzi trener mistrzów Europy, Siergiej Szlapnikow.

Trener Sbornej Siergiej Szlapnikow po wygranej w mistrzostwach Europy podzielił się przemyśleniami na temat bycia szkoleniowcem reprezentacji. Jego zdaniem rola szkoleniowca jest niezwykle wymagająca i trzeba być przygotowanym na to, by wziąć całą odpowiedzialność na swoje barki.

- Wielki siatkarz i trener Jurij Czesnokow powiedział mi kiedyś: "Na samotność trzeba sobie zasłużyć". To znaczy, że im wyżej się wspinasz, tym mniej prawdziwych przyjaciół zostaje wokół. Wszyscy trenerzy to samotnicy. Czym ostrzej odczuwasz tę samotność, tym bliżej jesteś szczytu, do którego szedłeś całe życie.

Siergiej Szlapnikow uważa, że za wyniki osiągane przez zespół całkowitą odpowiedzialność ponosi szkoleniowiec. - Dlaczego trener z reguły jest samotnikiem? Ponieważ nawet jeśli wokół siebie ma wielu asystentów, to on jest sam. Sam musi podejmować decyzje. Tak, jak to zrobił Władimir Alekno podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Jestem pewny, że wszelkie jego decyzje zostały podjęte samodzielnie. Zadziałało, czy nie zadziałało, to trener niesie ten krzyż. Każdy z nas. Ty robisz zmiany, ty przygotowujesz zespół. Potem z jakiegoś powodu okazuje się, że to nie działa - i ty za to odpowiadasz. Tylko ty. Dlatego wszystkie decyzje są tylko twoje.

Trener Szlapnikow przez większość obserwatorów postrzegany jest jako bardzo surowy człowiek, który rzadko okazuje emocje i zachowuje kamienną twarz. On sam przyznaje, że przeszedł "sowiecką" szkołę wychowania, a jego obecny charakter ukształtował sport.
 
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kurek: Robienie rewolucji dla rewolucji to nie jest dobra droga

- Kiedyś taki nie byłem, ale sytuacja mnie zmusiła. Nie można być "białym i miękkim". Gdybym taki pozostał, niczego bym nie osiągnął. Jako trener nie stworzyłbym drużyny. Jeśli nie nauczę się prosić i wymagać, nie dojdę do niczego. Ludzie widzą tylko na ekranach piękny obrazek jak wysoko siatkarze skaczą i mocno "biją". Ale jak do tego doszli, nawet nie chcę mówić. Jak po treningach okręcają kolana. Jak ledwo chodzą. Jak wchodzą do wanny z lodem, jak cierpią i dochodzą do siebie po dwie, trzy godziny. Mogę chodzić i się uśmiechać, bo nikt nie jest zainteresowany oglądaniem kamiennej twarzy. Chcą widzieć, że wszystko jest dobrze, pod kontrolą. Ale to, co mam w duszy, jest tylko we mnie.

Siergiej Szlapnikow opowiedział również o czasach, kiedy jako trener Jarosławicza Jarosław musiał walczyć o przetrwanie. - Teraz patrzę na pewne rzeczy znacznie bardziej spokojnie, w inny sposób. Ale przedtem... Musieliśmy stworzyć zespół w małym miasteczku. Sześćset tysięcy ludzi - co to jest? I wychowaliśmy około czterdziestu mistrzów Europy i świata, medalistów! W takim małym mieście, Jarosławiu, nie mając nic. Tam nadal nie mamy własnej hali, wynajmujemy ją. To są ci ludzie, którzy razem ze mną przez to wszystko przeszli. Są mistrzami olimpijskimi: Siergiej Grankin, Jurij Bierieżko, czy Maksim Michajłow.

Zdaniem rosyjskiego trenera nie ma w tym żadnego fenomenu. Cały sekret leży w ciężkiej pracy. - Została wykonana ogromna praca. Nie wstydziłem się jeździć na dziecięce turnieje, rozmawiałem z trenerami. "Ten i ten mi się podoba. Dogadajmy się jakoś". Musiałem również przekonywać rodziców, którzy zadawali pytania: "Chce pan zabrać naszego syna do Jarosławia? Jak on tam będzie żył? Co będzie jadł?". Wszystko im pokazywaliśmy. Kiedy to wszystko im wyjaśniałem, przytaczałem przykłady tych, którzy przez to przeszli i kim są obecnie. I wtedy pojawiało się zaufanie. Rodzicom opłacaliśmy przyjazdy, żeby mogli to wszystko zobaczyć. To też jest ogromnie ważne! Chłopaki szli do przodu, rozwijali się i trafiali do głównego zespołu.

Siergiej Szlapnikow wyjaśnił również, gdzie leży sedno sukcesu Rosjan w mistrzostwach Europy. - Mamy utalentowaną młodzież, to najważniejsza rzecz! Jegor Kluka, Wiktor Poletajew, Iljas Kurkajew, Dmitrij Wołkow, Ilja Własow. Oni wszyscy jako chłopcy byli już mistrzami świata, Europy. Ci faceci wiedzą, jak wygrać i chcą wygrać, co jest również bardzo ważne. I to przenieśliśmy do pierwszej reprezentacji - chęć zwyciężania. Starsze pokolenie kieruje, sugeruje, gdzie iść, co zrobić, wyjśnia niuanse siatkówki ... A ci młodzi dodają swoje emocje. Myślę, że mamy taką symbiozę - zarówno interesującą, jak i konstruktywną. Teraz trzeba ją koniecznie zachować.

Źródło artykułu: