Nowy AZS Częstochowa zaczyna od zera. W ciągu trzech lat ma wrócić do PlusLigi

AZS Częstochowa w trakcie przerwy w rozgrywkach przeszedł gruntowną rewolucję. W klubie zmieniły się władze, trenerzy i niemal wszyscy zawodnicy. Nowy AZS zaczął powolną walkę o powrót do elity. Działacze dają na to nawet trzy lata.

Sezon 2016/2017 był najgorszym w historii AZS-u Częstochowa. - Dobrze, że ta agonia się skończyła, bo niektórym otworzyła oczy - mówił po zakończeniu rozgrywek Ryszard Bosek. AZS w agonii był od co najmniej pięciu sezonów. Działaczom coraz trudniej było znaleźć hojnych sponsorów i kontraktować gwiazdy. Pozostały tylko wspomnienia o pięknej historii naznaczonej sześcioma mistrzowskimi tytułami. I konflikty na linii zarząd - kibice.

Grupa najbardziej zagorzałych fanów od ponad dwóch sezonów nie wspierała AZS-u. Wszystko przez - ich zdaniem - nieudolnych działaczy. Bosek w mediach tylko zaogniał konflikt. Kibice domagali się odejścia Romana Lisowskiego, Konrada Pakosza i właśnie Ryszarda Boska. Wtedy mieli wrócić na trybuny. Dla fanów ta trójka to synonim całego zła, jakie miało miejsce w częstochowskim klubie.

Długo oczekiwana zmiana

W sierpniu w AZS-ie doszło do długo wyczekiwanej zmiany. Klub ma nowe władze. Prezesem został Kamil Filipski, a wiceprezesem Mateusz Czaja. Ludzie w środowisku siatkarskim zupełnie nieznani. Jak zapewniają - są kibicami AZS-u i mają w sercu ten klub. - Jesteśmy z Częstochowy i od najmłodszych lat kibicujemy AZS-owi. Pomysł na to, by włączyć się w odbudowę wielkiego AZS-u pojawił się w momencie, gdy klubowi było ciężko. Serce bolało, gdy się na to patrzyło. Stwierdziliśmy, że to dobry moment, by przyjechać do Częstochowy z poczuciem misji i walki o odbudowę AZS-u - powiedział Filipski.

Czym panowie zajmują się prywatnie? Czaja współprowadzi rodzinny biznes związany z budową wodociągów i gazociągów. Filipski pracował w firmie działającej na rynku inwestycji giełdowych. - W głowie miałem pomysł, że może AZS Częstochowa od 8 do 14, a później będę w stanie wrócić do Warszawy i rozwijać się dalej w środowisku biznesowym. Po dwóch miesiącach pracy widzę, że AZS to projekt 24-godzinny i nie mam w ogóle możliwości zajmowania się niczym innym, jeśli chciałbym się w to w pełni zaangażować - dodał prezes częstochowskiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Hirek Wrona: Kadrowicze słuchają naprawdę fajnych dźwięków

Klub w dobrej kondycji, ale bez pomocy miasta

Kibice zadawali sobie pytanie dotyczące finansowej kondycji AZS-u. Ta nie jest zła. Poprzednicy oddali klub w dobrej kondycji, choć z jednym pokaźnym zobowiązaniem. - Dość często słyszeliśmy w środowisku siatkarskim, że będą nam wypadały trupy z szafy i będziemy mieli problemy z przejęciem. Będąc uczciwym muszę przyznać, że nie jest źle. Jedyną rzeczą, która nie jest spłacona - poza małymi drobiazgami - to zwrot z pierwszej transzy dotacji z Urzędu Miasta z powodu nieodpowiedniego rozliczenia. To około 200 tysięcy złotych. Panowie zrobili co mogli, by ten klub zostawić w odpowiednich warunkach. Nie jest to klub posiadający nieograniczoną liczbę aktywów. Budujemy wszystko od nowa, ale klub nie jest zadłużony - powiedział Filipski.

Problemem jest jednak brak pomocy ze strony miasta. Po spadku z PlusLigi AZS nie mógł otrzymać drugiej transzy pieniędzy za promocję miasta poprzez sport. Taki był zapis umowy, która została wypowiedziana. W przyszłości to się może zmienić, ale startu nowy zarząd AZS-u nie ma łatwego. - Oczywiście prowadzimy rozmowy z władzami miasta na ten temat. Na tę chwilę fizycznie nie możemy powiedzieć, że mamy jakąś finansową pomoc z magistratu - przyznał Filipski.

Krzysztof Stelmach podjął się trudnego zadania

Nowym trenerem AZS-u został Krzysztof Stelmach. Wcześniej pracował w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle czy PGE Skrze Bełchatów. Praca w I-ligowych warunkach to dla niego nowość. W dodatku w tak trudnym położeniu, w jakim był AZS. W Częstochowie mówiono, że klub może nawet nie przystąpić do rozgrywek.

- Na początku było ciężko, bo mieliśmy mało czasu, by stworzyć drużynę i zorganizować na klub. Wszyscy pracujemy 24 godziny na dobę. Jestem przekonany, że zbudowaliśmy dosyć ciekawy zespół, który składa się z zawodników mających za sobą grę w PlusLidze, ale nie byli tam postaciami pierwszoplanowymi. Do tego dochodzą juniorzy. Jestem mile zaskoczony poziomem prezentowanym przez zawodników. Wykonaliśmy bardzo dobrą pracę i zespół jest przygotowany do rozpoczęcia rozgrywek - powiedział szkoleniowiec.

Stelmach nie chce wracać do tego, co poprzednia ekipa zrobiła z utytułowanym klubem. To właśnie z AZS-u trafił on do ligi włoskiej. - Dla mnie AZS jest od 3 sierpnia odkąd miałem pierwszą rozmowę z prezesami. Zgodziłem się na tę wspólną ideę. Po rozmowach, które odbyłem z rządzącymi uwierzyłem, że to może mieć ręce i nogi - stwierdził Stelmach.

Kilkuletni projekt

Kibice w Częstochowie chcieliby znów oglądać poczynania siatkarzy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Celem AZS-u jest walka o miejsce w czołowej czwórce. Póki co nikt nie zakłada szybkiego powrotu do PlusLigi. - To nie jest projekt na jeden rok, a na dwa-trzy lata. To nie jest łatwe, że pstrykniemy palcem i będziemy w PlusLidze. Zdajemy sobie sprawę z tego, że zaczynamy od zera. Fajnie by było, jakby się udało wrócić po roku do elity, ale wiemy, że nie będzie łatwo i wesoło. Musimy się na PlusLigę przygotować sportowo, organizacyjnie i finansowo, by nie było jak wcześniej - dodał Stelmach.

Nikt nie ukrywa, że w AZS-ie Częstochowa nie ma już tej magii, która przed laty przyciągała młodych zawodników. Tu mieli zagwarantowany rozwój. Obecnie Akademicy to jedna z najmłodszych drużyn w I lidze. - Magia AZS-u Częstochowa prysła parę lat temu. Nie będę mówił o przyczynach. Teraz klub został przejęty przez nowy zarząd, który ma czystą kartę. Wszystko leży po ich stronie, by dobre imię klubu przywrócić, by znów przyciągał młodych zawodników chcących tutaj grać i trenować u dobrych szkoleniowców. Wtedy magia może wrócić - powiedział kapitan zespołu, rozgrywający Patryk Szczurek.

Niespodzianka dla kibiców

- Naszym celem jest, by kibice byli zadowoleni z naszej gry i nie żałowali, że przyszli na mecz. Chcemy, by fani widzieli, że drużyna walczy na boisku - dodał kapitan. Właśnie o to chodzi zarządowi AZS-u. Wyniki mają przyjść później, teraz czas na odzyskanie zaufania. - To jest bardzo istotne. Najważniejsze jest to, by pokazać charakter i jestem przekonany, że zarówno trener, sztab i zawodnicy są ludźmi ambitnymi. Oni będą walczyć o każdą piłkę - przekazał Filipski.

Działacze mają przygotowaną dla kibiców niespodziankę. Co najmniej jedno spotkanie AZS ma rozegrać w legendarnej Hali Polonia. - Mecze będą rozgrywane w HSC, ale jest szansa, że pojedyncze spotkania odbędą się w Hali Polonia. Wiemy, że jest sporo zapytań tego typu. Wiążemy potencjał z tym legendarnym miejscem, ale biznesowo odpowiednim krokiem jest gra w nowej hali - stwierdził Czaja.

"Wracamy po swoje" - to hasło towarzyszy AZS-owi od początku sezonu. Na inaugurację we własnej hali wygrał z SMS PZPS Spała 3:1, ale w ostatnim meczu uległ na wyjeździe Ślepskowi Suwałki 0:3. To pokazuje, że misja odbudowy klubu wcale nie będzie łatwa.

Komentarze (2)
avatar
Za Ostatni Grosz
10.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Powrót do elity to sprawa ważna, ale jeszcze ważniejsza to odzyskanie renomy klubu, w którym talenty naprawdę się rozwijają. To poprzednim władzom udało się skutecznie zniszczyć. Oby teraz było Czytaj całość
avatar
piotrg.
10.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Najlepszy przykład to AZS. Jak z legendy zrobić wraka. Ryszard Bosek czy Michał Bąkiewicz to ludzie chyba z za wysokim ego.