Horror w Rzeszowie dla Resovii - relacja ze spotkania Asseco Resovia - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

W czterech meczach rozstrzygnęła się półfinałowa rywalizacja pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. W spotkaniu numer cztery kędzierzynianie prowadzili w tie-breaku już 9:5, ale to rzeszowski zespół wygrał ten pojedynek i awansował do finału, gdzie zmierzy się ze Skra Bełchatów.

Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (25:27, 31:29, 25:13, 22:25, 15:12)

Resovia: Mikko Oivanen, Paweł Woicki, Krzysztof Gierczyński, Marcin Wika, Ihosvany Hernandez, Bartosz Gawryszewski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Paweł Papke, Piotr Łuka, Michał Kaczmarek, Ivan Ilić

ZAKSA: Michał Ruciak, Kamil Kacprzak, Dominik Witczak, Robert Szczerbaniuk, Wojciech Kaźmierczak, Michał Masny, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Sławomir Szczygieł, Dan Lewis, Jakub Novotny, Grzegorz Pilarz

MVP: Mikko Oivanen

Zgodnie z przewidywaniami w sobotnim spotkaniu na boisku nie wystąpili w zespole ZAKSY Jakub Novotny i Terence Martin (czeski atakujący jedynie na chwilę pojawił się na boisku). Z powodzeniem zastąpili ich Dominik Witczak i Kamil Kacprzak. - Zmiennicy pokazali się ze świetnej strony i napsuli nam dużo krwi - przyznawał po spotkaniu libero Resovii Krzysztof Ignaczak.

Przez pierwsze dwa sety rzeszowska drużyna nie grała dobrej siatkówki. Częściowo wynikało to zapewne ze zdenerwowania stawką pojedynku, a częściowo z ustawienia drużyny ZAKSY, które, jak przyznawali po meczu zawodnicy Resovii, sprawiło im dużo problemów. W pierwszej partii długo walka toczyła się punkt za punkt. Dopiero w okolicach drugiej przerwy technicznej po udanych blokach na Hernandezie i Gierczyńskim ZAKSA odskoczyła na trzy oczka (14:17). Gospodarze przez długi czas nie byli w stanie zniwelować dystansu dzielącego ich od rywala. Udało się im to dopiero w samej końcówce, po autowym ataku Dominika Witczaka i kontrze w wykonaniu Oivanena (24:24). W grze na przewagi lepsi okazali się jednak przyjezdni, a dwa ataki Michała Ruciaka rozstrzygnęły sprawę zwycięstwa. - Źle weszliśmy w ten mecz, trochę za sprawą podejścia psychicznego. Nie było u nas dyscypliny gry i nie realizowaliśmy założeń taktycznych - przyznawał po potyczce trener Resovii Ljubo Travica.

Od początku drugiego seta nie najlepiej spisującego się Krzysztofa Gierczyńskiego zmienił Piotr Łuka, który uspokoił grę rzeszowskiego zespołu na przyjęciu oraz znacznie wzmocnił siłę ataku. W rzeszowskiej drużynie dobrze zaczął również funkcjonować blok, chociaż tylko raz siatkarzom Resovii udało się zatrzymać na siatce niemal nieomylnego Dominika Witczaka. Drużyna ze stolicy Podkarpacia prowadziła już 10:6, w dalszej części seta zwiększając przewagę do pięciu oczek (20:15). Udany blok na Wice i autowy atak przyjmującego Resovii w kolejnej akcji pozwoliły ZAKSIE zniwelować dystans do rywala do dwóch oczek (20:18). Świetna gra Mikko Oivanena pozwoliła jednak miejscowym ponownie odskoczyć na kilka punktów (23:19), wtedy jednak w polu zagrywki stanął Wojciech Kaźmierczak, a w dobrze funkcjonującej rzeszowskiej maszynie coś się zacięło. ZAKSA w kilka minut doprowadziła do remisu (23:23). W zaciętej końcówce szala zwycięstwa przechylała się to na jedną to na drugą stronę, a obie drużyny walczyły cios za cios. Kluczem do sukcesu Resovii było jednak zatrzymanie blokiem w decydującym momencie Witczaka.

Jeszcze nie opadły emocje po secie drugim, a Resovia już prowadziła 8:2 w partii trzeciej. Set ten był właściwie bez historii. Wysokie prowadzenie uzyskane przez rzeszowski zespół już na początku tylko powiększało się wraz z przebiegiem seta. Trener Stelmach widząc sytuację na boisku dokonał szeregu zmian w swoim zespole. Pilarz, Szczygieł i Lewis nie byli jednak w stanie zmienić losów tej partii, którą Resovia wygrała wysoko, 25:13.

- Po trzecim secie wydawało się, że kontrolujemy już spotkanie, jednak wszystko znowu odwróciło się o 360 stopni - przyznawał po meczu kapitan Resovii Paweł Papke. I rzeczywiście, w secie czwartym zupełnie nie podłamana porażką w poprzedniej partii ZAKSA przystąpiła do zmasowanego ataku i szybko uzyskała kilkupunktowe prowadzenie. Po udanym trójbloku na Kacprzaku Resovia zmniejszyła dystans do rywala do dwóch oczek (9:11), a jeszcze przed drugą przerwą techniczną doprowadziła do remisu. Nie obyło się bez małego zamieszania, kiedy p bloku Resovii na Ruciaku piłkę z wściekłością kopnął trener Stelmach, przez co został ukarany żółtą kartką. Miejscowi długo jednak nie cieszyli się z remisu, bo blok ZAKSY na Oivanenie i atak Gawryszewskiego w siatkę (wszystko przy trudnej zagrywce Kaźmierczaka) pozwoliły gościom odskoczyć na trzy oczka (17:20). Po raz kolejny Resovii do remisu już nie udało się doprowadzić i w rezultacie gospodarze przegrali 22:25.

Tie-break sobotniego spotkania to z pewnością jeden z najbardziej emocjonujących setów, jakie kiedykolwiek zostały rozegrane w hali na Podpromiu. Od początku piątego seta lepiej spisywali się goście, którzy jeszcze przed zmianą stron trzykrotnie postawili udany blok (zatrzymując Wikę, Oivanena i Łukę) i wychodząc na prowadzenie 8:5. Kiedy w kolejnej akcji Wika zaatakował na aut niewielu wierzyło, że ten set może się jeszcze rozstrzygnąć na korzyść Resovii. Siatkówka po raz kolejny pokazała jednak swoje piękno. Najpierw blok na Kacprzaku pozwolił rzeszowskiej drużynie zbliżyć się do rywala na dwa oczka (7:9). Chwilę później było już 11:11 - dwa trudne ataki skończył Oivanen, a na rzeszowski blok nadział się Dominik Witczak. - W końcu zatrzymaliśmy ZAKSĘ na siatce i to w najważniejszym momencie - cieszył się po meczu Paweł Papke. Od tego momentu uskrzydleni gospodarze całkowicie przejęli inicjatywę. ZAKSA zablokowała jeszcze co prawda Oivanena, ale to był ostatni punkt, jaki kędzierzyńska drużyna zdobyła w tym pojedynku. - Wiara czyni cuda. Gdybyśmy nie wierzyli to byśmy się poddali i przegrali 5. partię i całe spotkanie - podkreślał po meczu Marcin Wika.

Komentarze (0)