Łuczniczka Bydgoszcz - MKS Będzin: gospodarze upokorzeni na własnym parkiecie

Po wygranej w Katowicach nadzieje na kolejne punkty w bydgoskim zespole były spore. MKS Będzin sprowadził jednak miejscowych na ziemię, dość niespodziewanie sięgając w grodzie nad Brdą po komplet punktów.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
Siatkarze MKS-u Będzin w trakcie przerwy WP SportoweFakty / Siatkarze MKS-u Będzin w trakcie przerwy

Przed sobotnim spotkaniem w ekipie gospodarzy panował spory optymizm. Bydgoszczanie kilka dni wcześniej sięgnęli bowiem po komplet punktów, prezentując przy okazji skuteczną efektowną grę. Dużo gorsze nastroje towarzyszyły będzinianom, którzy w dwóch pierwszych meczach ugrali zaledwie seta.

Początek spotkania był bardzo wyrównany. Dobrze prezentował się na rozegraniu Edgardo Goas, który z każdym kolejnym meczem coraz lepiej rozumie się z partnerami. Goście nie pozostawali jednak dłużni, dotrzymując kroku przeciwnikom dzięki skutecznej grze w ataku Marcina Walińskiego i Artura Ratajczaka (8:8). Z biegiem czasu miejscowi zaczęli jednak powiększać przewagę. Imponująca postawa w obronie i zagrywki Pawła  Gryca sprawiły, że inicjatywa przeszła na stronę Łuczniczki (13:10). W drugiej części seta wydawało się, że podopieczni Jakuba Bednaruka kontrolują sytuację na parkiecie (18:13). W końcówce jednak, po sprytnych zagrywkach Artura Ratajczaka, ekipa z Zagłębia wróciła do gry (21:21). Miejscowi z kolei kompletnie się zagubili. Nie pomogło nawet wejście na plac gry Bartosza Filipiaka i Piotra Sieńko. Zespół MKS-u poszedł za ciosem, zwyciężając w inauguracyjnej odsłonie.

Początek drugiego seta to ciąg dalszy dominacji przyjezdnych. Miejscowi wyglądali na kompletnie zagubionych, popełniali proste błędy. Rozczarowywał zwłaszcza Henrique Batagim, szybko zmieniony przez Jakuba Rohnkę (6:9). To nieco poprawiło grę gospodarzy, którzy na chwilę doprowadzili do remisu (12:12). Po serii zagrywek Marcina Walińskiego do głosu ponownie doszli jednak przyjezdni (12:18). Łuczniczce nie pomogły kolejne roszady w składzie. Na placu gry pojawili się, podobnie jak w pierwszej partii, Piotr Sieńko i Bartosz Filipiak, ale to ofensywa będzinian spisywała się koncertowo. Gracze znad Brdy zaskoczyli dopiero w końcówce, po udanych blokach Wojciecha Jurkiewicza i serwisach Kacpra Bobrowskiego (20:22). Na odrobienie całości strat czasu jednak zabrakło.

W trakcie dziesięciominutowej przerwy, trener Jakub Bednaruk najwyraźniej wstrząsnął swoim zespołem, bowiem początek trzeciego seta należał do jego podopiecznych (6:2). Będzinianie szybko się jednak otrząsnęli, odrabiając dystans i wychodząc na prowadzenie z pomocą miejscowych, którzy zaczęli popełniać coraz więcej błędów (10:13). Szkoleniowiec gospodarzy próbował tchnąć w swój zespół ducha walki, wykorzystując przerwy na żądanie. Na nic się to jednak zdało. Miejscowi prezentowali się zdecydowanie gorzej, niż przed kilkoma dniami w katowickim Spodku. W efekcie po raz drugi polegli przed własną publicznością, nie zdobywając nawet punktu.

Łuczniczka Bydgoszcz - MKS Będzin 0:3 (21:25, 22:25, 19:25)

Łuczniczka: Ananiew, Goas, Jurkiewicz, Gryc, Szalacha, Batagim, A. Kowalski (libero) oraz Sieńko, Filipiak, Rohnka, Bobrowski

MKS: Waliński, Kozub, Ratajczak, Grzechnik, Jordanow, Araujo, Potera (libero) oraz Seif, Kowalski

MVP: Marcin Waliński

ZOBACZ WIDEO: Dariusz Tuzimek: Robert Lewandowski to piłkarz wszechczasów. Mamy herosa!
Czy wynik meczu w Bydgoszczy można uznać za niespodziankę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×