Hala Urania w ostatnich sezonach była obiektem, w którym gospodarze bardzo dobrze się czuli i przyjezdnym, nawet z czołówki, nie było łatwo tu zwyciężyć. Indykpol AZS Olsztyn do meczu z PGE Skrą Bełchatów przystępował jako drużyna wciąż niepokonana.
Bełchatowianie mecz rozpoczęli bez zmagającego się z problemami zdrowotnymi Srećko Lisinaca. W związku z tą sytuacją na środku wystąpił duet Karol Kłos oraz Patryk Czarnowski, który z dobrym skutkiem spisywał się na siatce.
Przyjezdni bardzo szybko wypracowali sobie przewagę i spokojnie ją utrzymywali. Podopieczni Roberto Piazzy ze znakomitej strony zaprezentowali się w polu serwisowym, a to niejako ułożyło im grę w premierowej odsłonie. I chociaż olsztynianie starali się odrabiać stratę, to spokojne przyjęcie PGE Skry Bełchatów oraz ich spora liczba ataków przez środek uniemożliwiła zbliżenie się do rywali. Ostatecznie set zakończył się wynikiem 18:25.
Olsztynianie wyciągnęli wnioski z porażki i w kolejnym z setów gra w hali Urania zdecydowanie się wyrównała. Obydwa zespoły nie oszczędzały się, wytaczając przeciwko rywalom swoje najcięższe działa. W ataku szalał Jan Hadrava, który był najskuteczniejszym graczem swojej drużyny. Kroku starał się mu dotrzymać Bartosz Bednorz, ale zarówno on, jak i jego koledzy nie byli w stanie dogonić Indykpolu AZS-u Olsztyn. Szansa była tylko przy stanie 20:19, ale gospodarze bardzo szybko powrócili do swojej kilkupunktowej przewagi. Udany blok przypieczętował zwycięstwo ekipy prowadzonej przez Roberto Santilliego (25:21).
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Jakub Błaszczykowski z golem i asystą! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W trzecim secie łeb w łeb drużyny szły tylko do stanu 12:12. Olsztynianie wytrzymali napór ze strony PGE Skry Bełchatów i sami przeszli do ofensywy. Niemal nie do zatrzymania i w bloku, i na siatce był Hadrava. Czech atakował nawet w bardzo trudnych sytuacjach, podrywając z miejsc kibiców w hali Urania. Wydawało się, że czteropunktowa przewaga w decydujących momentach pozwoli Akademikom na spokojną wygraną. Tak się jednak nie stało. W końcówce emocje sięgnęły zenitu, ale przy stanie 24:23 nie pomylił się Tomas Rousseaux.
Zespół z Warmii nie miał zamiaru wypuścić z rąk swojej szansy na trzy punkty w tak ważnym meczu. Podopieczni trenera Santilliego kontynuowali swoją dobrą dyspozycję, a świetne wejście na środku zaliczył Miłosz Zniszczoł. Zawodnik brylował na siatce oraz posyłał na stronę rywali kąśliwe zagrywki. PGE Skra Bełchatów nie miała jednak ochoty na szybkie poddanie meczu. Do końca walczyła o doprowadzenie do wyrównania, co udało się przy stanie 18:18. Od tego momentu na boisku rozgorzała prawdziwa walka, która zakończyła się bitwą na przewagi (26:26). Wojnę nerwów wytrzymali goście, doprowadzając do tie-breaka.
W nim obydwie drużyny szły łeb w łeb i trudno było wskazać na którą stronę przechyli się szala zwycięstwa. Dopiero po asie serwisowym Mariusza Wlazłego bełchatowianie odskoczyli na dwa "oczka" (6:8). Jednak po zmianie stron sytuacja na boisku znów uległa zmianie. Tym razem to Indykpol AZS Olsztyn wypracował sobie przewagę, która w końcówce wyniosła aż trzy punkty. Po błędzie w polu serwisowym Milada Ebadipoura gospodarze mogli cieszyć się ze zwycięstwa w tym meczu i wciąć byli niepokonaną drużyną w tegorocznej PlusLidze.
Indykpol AZS Olsztyn - PGE Skra Bełchatów 3:2 (18:25, 25:21, 25:23, 28:30, 15:12)
Indykpol AZS: Woicki, Hadrava, Kochanowski, Rousseaux, Pliński, Andringa, Żurek (libero) oraz Makowski, Kańczok, Buchowski, Zniszczoł.
PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Penczew, Bednorz, Kłos, Czarnowski, Piechocki (libero oraz Romać, Ebadipour, Janusz.
MVP: Jan Hadrava (Indykpol AZS).