Kiedy w tie-breaku ZAKSA prowadziła już 11:8 niewielu kibiców w hali na Podpromiu wierzyło jeszcze w zwycięstwo swojego zespołu - Wydawało mi się, że wszystko ucieka. Szczerze powiedziawszy to tylko połowicznie wierzyłem, że można odwrócić losy meczu- przyznaje Ihosvany Hernandez w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Siatkarz, który w swojej karierze odnosił już wiele sukcesów i występował na igrzyskach olimpijskich po meczu cieszył się tak, jakby Resovia zdobyła złoty medal. - Zdobywałem trofea jako młody zawodnik, wówczas to było inne uczucie. Teraz, gdy zbliżam się powoli do końca kariery, ten sukces w Polsce jest dla mnie najważniejszy. To jedna z najpiękniejszych chwil, jakie mi się przydarzyły w ostatnich 10 latach - mówi zawodnik.
Zdaniem Hernandeza kluczowy dla przebiegu rywalizacji, poza spotkaniem numer 4., był również mecz numer 2, kiedy Resovia wygrała w Kędzierzynie-Koźlu po zaciętej walce. - Wcześniej w lidze nie udawało się nam pokonać ZAKSY. To był istotny mecz pod względem psychologicznym. Wygrywając tam, byliśmy w dobrej sytuacji przed meczami u nas - wyjaśnia zawodnik.
Przed meczami ze Skrą rzeszowskim siatkarzom trudno o optymizm. Przegrali oni z bełchatowskim zespołem już 13 razy, w tym tylko raz w innym stosunku niż 0:3. - Na pewno pojedziemy do Bełchatowa z nadzieją pokazania się z z dużo lepszej strony niż kiedy byliśmy tam ostatnio. Każdy z nas ma ogromną ochotę wreszcie z nimi wygrać i myślę, że nie jesteśmy bez szans - zapewnia kubański środkowy.