Pierwszy mecz siódmej kolejki PlusLigi rozpoczął się po myśli Cerrad Czarnych, którzy tylko na początku premierowej odsłony prowadzili wyrównaną walkę z PGE Skrą Bełchatów. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to wicemistrzowie Polski z poprzedniego sezonu byli w stanie wtedy im kroku dotrzymać. Później gospodarze wrzucili wyższy bieg, dominując nad rywalami w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Jak natchniony punktował Michał Filip, spustoszenie zagrywką siał Wojciech Żaliński, a przytomnie rozgrywał Kamil Droszyński. Włączyli się także środkowi, Michał Ostrowski i Dmytro Teremienko, którzy momentami stawiali blok nie do przejścia dla przeciwników. Przy niektórych zagraniach radomian bełchatowianie mogli tylko stać i się przyglądać, jak piłka wpada w ich boisko.
Jeszcze większą dominację podopieczni zaprezentowali w drugiej partii. Nie pomagały zmiany i przerwy na żądanie, po które sięgał . Potwierdzeniem braku odpowiedzi na fenomenalną postawę Wojskowych niech będzie skład, w jakim zakończyli tę odsłonę przyjezdni. Włoski szkoleniowiec wymienił praktycznie całą pierwszą "szóstkę". Nie mógł jednak znaleźć sposobu na kapitalnie dysponowanego Filipa, który był nawet tam, gdzie spadała bezpańska piłka na siatce. Atakował skutecznie w beznadziejnych wręcz sytuacjach. Tylko krótka seria Skry w końcówce drugiej części, już przy setbolu dla Czarnych, pozwoliła jej uniknąć blamażu. Choć i tak zaledwie 18 zdobytych punktów przez srebrnych medalistów ekstraklasy chluby im nie przynosi.
Dziesięciominutowa przerwa lepiej podziałała na przyjezdnych, którzy objęli dwupunktowe prowadzenie na początku trzeciego seta. Później miejscowi zniwelowali straty i przez dłuższy fragment wynik oscylował wokół remisu. Po dobre zmiany przed tą częścią sięgnął Piazza, wprowadzając Roberta Milczarka w miejsce Kacpra Piechockiego, Nikołaja Penczewa za Milana Katicia i Bartosza Bednorza w miejsce Milada Ebadipoura. Pierwsi dwaj rezerwowi uspokoili przyjęcie, a trzeci aktywnie włączył się w zdobywanie punktów na siatce. Podopieczni Prygla natomiast nieco "spuścili z tonu", pozwalając przejąć inicjatywę wicemistrzom. Kluczowe okazały się w tej odsłonie dwie zagrywki Mariusza Wlazłego - najpierw posłał asa serwisowego, a po chwili jedynie przebili piłkę przeciwnicy. Kapitan Skry skończył kontrę na czystej siatce i jego zespół wygrywał 21:18. Takiego prowadzenia nie dał już sobie wydrzeć z rąk.
Z Czarnych wyraźnie "uszło powietrze", zaś Skra przetrzymała olbrzymi napór rywali. Wykorzystała większe doświadczenie, dając się "wystrzelać" młodej drużynie z Radomia w pierwszych dwóch setach. W czwartej odsłonie sprawy w swoje ręce wziął przede wszystkim Wlazły, kończąc bardzo ważne piłki. Miał wsparcie w Srećko Lisinacu, zbijającym jak zawsze bardzo efektownie ze środka. Coraz częściej mylił się Filip, zmieniony później przez Jakuba Ziobrowskiego. Od stanu 7:9 srebrni medaliści PlusLigi nie oddali już inicjatywy. Systematycznie budowali przewagę, a wyraźnie zmęczeni gospodarze nie byli w stanie dotrzymać im kroku.
ZOBACZ WIDEO: Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu ze Swansea [ZDJĘCIA ELEVEN]
Początek tie-breaka, a konkretnie kapitalna seria Wlazłego w polu zagrywki, praktycznie przesądziła o losach tej odsłony. Kapitan PGE Skry zaserwował asa oraz kilka mocnych ciosów, które Cerrad Czarni mogli jedynie za darmo przebić na drugą stronę. To było niczym woda na młyn dla rozpędzonych bełchatowian, którzy już się nie zatrzymali. Postawili kropkę nad "i", wygrywając 3:2.
Cerrad Czarni Radom - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:21, 25:18, 20:25, 21:25, 12:15)
Czarni: Teremienko, Ostrowski, Żaliński, Filip, Droszyński, Fornal, Watten (libero) oraz Kwasowski, Ziobrowski, Huber.
PGE Skra: Lisinac, Wlazły, Kłos, Katić, Ebadipour, Łomacz, Piechocki (libero) oraz Bednorz, Penczew, Romać, Janusz, Milczarek (libero).
MVP: Mariusz Wlazły (PGE Skra).