Ponowne problemy Skry w Radomiu. "W tej hali gramy najgorsze mecze"
- W pierwszych dwóch setach nie wiedzieliśmy, co się dzieje - przyznali po wygranym 3:2 meczu z Cerradem Czarnymi Radom zawodnicy PGE Skry Bełchatów, Robert Milczarek i Karol Kłos. Libero zmienił Kacpra Piechockiego w trakcie spotkania.
- Na szczęście w trzecim secie pokazaliśmy charakter i pomimo sromotnej porażki w drugiej partii, wyszliśmy z głową do góry, z pełną wolą walki i to pozwoliło nam wygrać kolejne trzy sety - podkreślił. - Myślę, że my zaczęliśmy grać lepiej, mądrzej, z "chłodną głową", zaczęliśmy mocniej zagrywać, dzięki czemu łatwiej ustawiało nam się blok i mogliśmy budować kontrataki - Milczarek opisał metamorfozę w postawie swojej drużyny.
W podobnym tonie wypowiedział się Karol Kłos. - Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w tej hali gramy najgorsze mecze, a przeciwnik spisuje się bardzo dobrze - zaznaczył. Wszak w poprzednim sezonie Skra wygrała w Hali MOSiR-u w Radomiu także dopiero po tie-breaku.
- Czarni ryzykowali na zagrywce, ogólnie bardzo dużo ryzykowali i w tej drugiej partii "zmietli" nas z parkietu, nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Budujące jest to, że odwróciliśmy losy meczu i to nie jest niedosyt, tylko się cieszymy, bo to pierwsze nasze zwycięstwo na wyjeździe - przypomniał środkowy. Wicemistrzowie Polski ponieśli przecież porażki w Jastrzębiu-Zdroju (1:3) i Olsztynie (2:3).
W starciu z Czarnymi emocji nie zabrakło. - W takich meczach jest walka o każdy punkt. Wiadomo, że jak się wygrywa 2:0, to człowiek się trochę rozluźnia i w tym przypadku tak się stało z Czarnymi, a my walczyliśmy o każdą akcję i w końcu ich przełamaliśmy. Trzeci i czwarty set były dużo lepsze w naszym wykonaniu, a w tie-breaku "odskoczyliśmy" dzięki trzem bardzo dobrym zagrywkom Mariusza Wlazłego - zakończył Kłos.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny projekt Kusznierewicza. Cały świat będzie podziwiał Polaków