Historyczny wyczyn zawiercian. Pierwsze zwycięstwo za trzy punkty odnieśli w Katowicach

WP SportoweFakty / Olga Król / Na zdjęciu: siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie
WP SportoweFakty / Olga Król / Na zdjęciu: siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie

Długo przegrywali, ale wygląda na to, że etap nieszczęśliwych porażek Aluron Virtu Warta Zawiercie ma już za sobą. W Katowicach zespół pokazał, że stać go na dobrą grę i odniósł pierwsze zwycięstwo za trzy punktu w historii występów w PlusLidze.

Spotkanie na hali w Szopienicach miało być dla GKS-u Katowice szansą na odkupienie win za dotkliwą porażkę z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle , jaką zespół odniósł przed tysiącami swoich kibiców. Od pierwszego gwizdka nic jednak nie wskazywało, że gospodarze tym razem zejdą z boiska jako zwycięzcy.

Już atmosfera panująca obiekcie, gdzie gra GKS, nie sprzyjała Ślązakom. Do Katowic przyjechała wielka grupa kibiców z Zawiercia, która przez większość spotkania dopingowała głośniej niż fani gospodarzy. - Czułem się jakbyśmy mieli więcej kibiców niż gospodarze. Byli po prostu fantastyczni, głośni i pełni energii. Z pewnością tę energię nam oddali i to też nam pomogło - powiedział po spotkaniu David Smith.

Równie mocne co doping było wejście Aluronu Virtu Warty Zawiercie w mecz. Goście rozbili zespół Piotra Gruszki do 10. - Tak naprawdę nie wiem, co się wydarzyło w pierwszym secie. Wyszliśmy na boisko gotowi na walkę, od początku zagrywaliśmy bardzo mocno. Z każdą akcją było coraz lepiej, współpraca między zawodnikami była bardzo dobrze ułożona. Wszystko wychodziło płynnie, perfekcyjnie - stwierdził Smith.

Potem mecz wyglądał inaczej. - To, czy przegrywamy do 10 czy 20, nie ma znaczenia. Porażka w pierwszym secie miała na nas zadziałać motywująco. Niestety, nie do końca tak się stało - zauważył Karol Butryn. Atakujący przyznał jednak, że w partiach numer 2 i 3 zawodnicy GieKSy wypadli nieco lepiej niż w pierwszej odsłonie. Według niego gra zawiązała się dzięki udanym blokom i lepszej zagrywce. - Ostatecznie to nie miało jednak znaczenia, bo przegraliśmy.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienny film z Brodnicką. Atakował ją trener z kijem
[color=#000000]

[/color]

Zawiercianie poczuli oddech rywali na plecach w trzecim secie. Goście wysoko prowadzili, ale zespół z Katowic zaczął odrabiać straty. Szczęśliwie udało im się doprowadzić korzystny wynik do końca. - Musieliśmy jakoś odpowiedzieć na wyzwanie, które nam rzucili. Wcześniej było tak, że gdy prowadziliśmy, a przeciwnik nagle zaczynał lepiej grać, to nasza gra się sypała. Z GKS-em było inaczej, dostaliśmy cios, ale potrafiliśmy na niego odpowiedzieć. To nasza pierwsza wygrana za trzy punkty, to wielka sprawa - uznał amerykański środkowy. Rzeczywiście wygrana 3:0 była pierwszym zwycięstwem za trzy punkty w czasie występów beniaminka w PlusLidze. Tym samym ten mecz zapisał się w historii klubu. Wcześniej Jurajscy Rycerze wygrali z Indykpolem AZS-em Olsztyn i Asseco Resovią Rzeszów, ale dopiero w tie-breaku.

Podczas gdy goście skakali z radości po zakończeniu spotkania, siatkarze GKS-u byli rozczarowani. To była trzecia przegrana zespołu z Katowic z rzędu, a przecież GieKSa rozpoczęła sezon świetnie. - Myślę, że nie potrafimy powalczyć z przeciwnikami różnego potencjału. Na pewno Bełchatów i Kędzierzyn (z nimi przegrał GKS przyp. autor) to bardzo mocni rywale, ale nawet z nimi powinniśmy wygrywać chociaż pojedyncze sety. Z Wartą też się nie udało, bo po prostu nie potrafiliśmy przeciwstawić się ich dobrej grze. Popełniamy dużo błędów w przyjęciu i na zagrywce, a jak nie ma serwisów to bardzo ciężko o dobry wynik - zdiagnozował atakujący gospodarzy.

Problemy w swoim zespole widzi też trener. - Szkoda mi chłopaków naprawdę. Te przegrane siedzą w głowach. Wiem, że trudne momenty w sporcie się zdarzają. Biorę te spotkanie za mocną motywację niekoniecznie do ciężkiej pracy, bo my cały czas pracujemy ciężko, ale do zmiany. To jest moment kiedy można spróbować zastosować jakieś rozwiązanie, które pomoże - skomentował Gruszka.

Komentarze (0)