Poprawa gry bielszczan nie wystarczyła na grę z Treflem Gdańsk. "Graliśmy bardzo nerwowo"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Bartosz Janeczek (po lewej) i Krzysztof Bieńkowski (po prawej)
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Bartosz Janeczek (po lewej) i Krzysztof Bieńkowski (po prawej)

BBTS Bielsko-Biała po zmianie trenera wyraźnie poprawił swoją grę, ale nie wystarczyło to, by pokonać dobrze dysponowany zespół Trefla Gdańsk. Przegrany przez bielszczan 0:3 mecz momentami był nerwowy, co przyznali Bartosz Janeczek i Artur Szalpuk.

BBTS Bielsko-Biała źle rozpoczął tegoroczne rozgrywki PlusLigi, bowiem pierwsze dziewięć meczów drużyna przegrała. - To koszmar dla klubu występującego w najwyższej klasie rozgrywkowej - przyznał przyjmujący bielskiej ekipy, Bartosz Janeczek. Rezultatem tak słabych wyników było rozwiązanie umowy ze szkoleniowcem, Rastislavem Chudikiem, którego zastąpił na tym stanowisku Paweł Gradowski. Zmiana wyszła bielszczanom na dobre - od razu zaczęli wygrywać, pokonując kolejno Espadon Szczecin, Łuczniczkę Bydgoszcz i Dafi Społem Kielce.

- Myślę, że każda zmiana trenera, którą przeżyłem, wprowadzała w drużynie pozytywny impuls. Nowemu szkoleniowcowi wszyscy chcą pokazać, że zasługują na grę i warto na nich postawić. Takie są przecież założenia zmian - żeby zespół zyskał świeżą energię. Ostatnie trzy zwycięstwa to piękny czas - nie mogliśmy sobie tego inaczej wymarzyć. Ale trzeba się już skupiać na kolejnej części sezonu - skomentował zmianę szkoleniowca Janeczek.

Wydawało się, że już na początku starcia z Treflem Gdańsk bielszczan dopadły dawne demony. Gra była chaotyczna, a siatkarze z Trójmiasta bez problemu punktowali słabości przeciwników. W trzeciej partii podopieczni Pawła Gradowskiego poprawili się jednak i postawili rywalom naprawdę trudne warunki. Ostatecznie ulegli w grze na przewagi 25:27 i w całym meczu 0:3.

- Po przerwie wyszliśmy na boisko przede wszystkim z większym spokojem, bo pierwsze dwie partie graliśmy bardzo nerwowo, zwłaszcza po złym przyjęciu, kiedy albo nie było ataku, albo były z nim problemy, bo na wysokiej piłce gra się ciężko. Myślę, że po to właśnie jest to dziesięć minut - żeby się uspokoić, porozmawiać, a potem grać z nową energią - opowiadał bielski przyjmujący.

- Szkoda tej trzeciej partii, bo nie skończyliśmy tam jednej czy dwóch piłek, które może sprawiłyby, że to my weszlibyśmy w decydującą fazę seta z minimalną przewagą, a potem dokończyli dzieła - dodał zawodnik. Na wyrównanym wyniku ostatniego seta zaważyła też większa nerwowość w grze podopiecznych Andrea Anastasi. - Znowu niepotrzebnie traciliśmy przewagi, dlatego musieliśmy się nieźle napocić w końcówce ostatniego seta, ale nasz dzisiejszy poziom gry wystarczył, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę - zauważył przyjmujący gdańszczan, Artur Szalpuk.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: polski siatkarz zaskoczył rywali w LM. "Szalony finisz!"

Komentarze (0)