Zmagania w Łodzi stały pod znakiem dominacji dwóch drużyn. Zenit Kazań i PGE Skra Bełchatów nie pozwoliły przeciwnikom nawet pomyśleć o zwycięstwie ze sobą.
Personal Bolivar stracił przed Klubowymi Mistrzostwami Świata swoich rozgrywających, przez co zmalała siła zespołu. Shanghai Volleyball Club miał pokazać miejsce azjatyckiej siatkówki na świecie. Przed startem imprezy wydawało się, że Facundo Conte będzie mógł poprowadzić niemal w pojedynkę zespół do pokonania swojego byłego klubu, który porównywał do stołu bez jednej nogi. Nie udało się, Argentyńczyk wypadł blado w meczu z PGE Skrą, której sztab znakomicie przygotował drużynę do starcia z chińskim gigantem (?).
Bełchatowianie w sumie w fazie grupowej rozegrali dziesięć setów, z czego siedem było bardzo dobrych. I to właśnie te partie z meczów z Shanghai VC, Personalem Bolivar (oprócz pierwszego) i z Zenitem Kazań (tylko pierwszy), PGE Skra chciałaby powtórzyć w Krakowie.
Klub drżał o zdrowie Mariusza Wlazłego, kiedy ten został kontuzjowany po starciu z Patrykiem Czarnowskim, ale w Łodzi pokazał, że jest nawet lepiej niż w porządku. Zagrywka, która w Atlas Arenie w wykonaniu atakującego raczej falowała, tym razem była silną bronią. Wiele się mówi o tym, że w tym obiekcie trudno o punkty odniesienia, więc niektórzy potrzebują więcej czasu na przyzwyczajenie się do warunków. Tymczasem Wlazły zagrywał jak za czasów MŚ 2014.
ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"
Na przyjęciu PGE Skra ma trzech równorzędnych przyjmujących, z czego każdy ma inne atuty. Brak Bartosza Bednorza w ostatnim meczu był odczuwalny. Młody siatkarz odżył pod wodzą Roberto Piazzy i został na dobry początek sezonu MVP Superpucharu Polski. Przeciwko Personalowi Bolivar zagrał znakomicie, choć od rana czuł się źle. Jeżeli będzie gotowy na sobotę, to będzie atut. Milad Ebadipour i Nikołaj Penczew dysponują dobrym przyjęciem, ale obaj potrafią mądrze atakować. Ich obecność na boisku jest dla zespołu bezcenna, choć nie zawsze widoczna w końcowych statystykach.
Michał Winiarski zapowiedział, że PGE Skra chce wygrać w Krakowie przynajmniej jeden mecz, najlepiej pierwszy. Bełchatowianie zdają sobie oczywiście sprawę z tego, że wszyscy rywale, którzy zagrają w Tauron Arenie, są piekielnie mocni. Ale Klubowe Mistrzostwa Świata nie są jak Liga Mistrzów, że po pierwszym meczu gra się jeszcze rewanż. Pamiętamy przecież wygraną PGE Skry w Kazaniu po tie-breaku (bardzo długi polski zespół nosił miano ostatniego, który pokonał Zenit), a potem szybki rewanż, który wyeliminował zespół z rozgrywek. Tu jest inaczej, wystarczy jeden dzień, jeden naprawdę dobry, a nawet znakomity mecz.
Mówienie o patrzeniu na swoją grę nie jest w tym wypadku tylko kurtuazją. PGE Skra jest w stanie pokonać Cucine Lube Civitanova, jeśli sama wskoczy na swój najwyższy poziom. Włoska drużyna też ma przestoje, też popełnia błędy, też jej zawodnicy mają słabsze dni. Z drugiej strony dysponuje świetną zagrywką i skrzydłowymi najwyższej klasy.
Tak naprawdę, na kogo polska ekipa by nie trafiła, miałaby tak samo trudne zadanie. Prawdopodobnie Lube, Zenit i Sada Cruizero to aktualnie trzy najlepsze zespoły na świecie.
PGE Skra do tej czołówki należy od lat. Dysponuje składem słabszym i lepszym, wciąż jednak wymieniana jest wśród szerokim gronie najlepszych ekip. Nie wiadomo tylko czy w tym sezonie stać ją na to, żeby wydrzeć medal Klubowych Mistrzostw Świata. Zmienne oblicze prezentowane w tym sezonie nie daje jednoznacznej odpowiedzi.
Dominika Pawlik
Porównał po przegranym 0:3 rewanżowym meczu z Zenitem. I miał rację, bo Skra zagrała wtedy jak by nie miała atakującego. Wl Czytaj całość