KMŚ 2017. Milad Ebadipour: Nie graliśmy źle, to Zenit grał bardzo dobrze

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Milad Ebadipour
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Milad Ebadipour

Przyjmujący PGE Skry nie załamuje rąk po porażce 0:3 z mistrzem Rosji. Milad Ebadipour liczy, że bełchatowianie zrewanżują się Zenitowi w finale Klubowych Mistrzostw Świata 2017.

Po dwóch pewnych zwycięstwach wicemistrz Polski musiał w czwartek uznać wyższość najlepszego siatkarskiego klubu Europy. Triumfator ostatniej edycji Ligi Mistrzów, z takimi siatkarzami w składzie, jak Matthew Anderson czy Wilfredo Leon, tylko w pierwszym secie miał problemy z ambitnymi bełchatowianami. W kolejnych odsłonach potrafił już wyraźnie zdominować ekipę Roberto Piazzy i ostatecznie wygrał całe spotkanie 3:0.

- W pierwszym secie byliśmy blisko rywala. Potwierdza to wynik końcowy i przegrana dopiero na przewagi. Staraliśmy się najlepiej możliwie przygotować do tego meczu, ale to jednak Zenit Kazań. Każdy wie, co to za zespół i na co go stać. Mierzyliśmy się z naprawdę wielkim klubem, a mimo to wywieraliśmy na rywalu presję. Nie uważam, żebyśmy grali źle, ale to przeciwnicy grali naprawdę bardzo dobrze - podsumował spotkanie Milad Ebadipour, którego słowa znajdują odzwierciedlenie przyzwoitych w statystykach meczowych.

Dla wciąż młodego Irańczyka duże znaczenie miała możliwość rywalizacji z tak utytułowanym i silnym rywalem. - To był ważny mecz i bardzo chcieliśmy go wygrać. Nie tylko z uwagi na walkę o pierwsze miejsce w grupie, ale też właśnie dlatego, że to jest ten wielki Zenit. Już sama możliwość gry z takim rywalem to dużo. Liczymy, że w niedzielę, w finale, będziemy mieli okazję do rewanżu - podkreślił 24-letni przyjmujący.

Porażka z Zenitem nie miała dla bełchatowian poważnych konsekwencji. Poprzednie wyniki zapewniły PGE Skrze awans do półfinału Klubowych Mistrzostw Świata. W sobotę w Krakowie o awans do meczu o złoto Żółto-Czarni powalczą z włoskim Cucine Lube Civitanova, które okazało się bezkonkurencyjne w grupie A turnieju.

- Wiemy, że Cucine Lube to, podobnie jak Zenit, jedna z najsilniejszych drużyn na świecie, ale trzeba pamiętać, że PGE Skra też należy do czołówki. Nie mamy się czego bać. W sobotę możemy zagrać zupełnie inny mecz niż ten w czwartek - zaznaczył nasz rozmówca. - Regeneracja i odpowiednie przygotowanie powinny sprawić, że odpowiednio przygotujemy się do następnego starcia. Do spotkania z Lube podejdziemy maksymalnie skoncentrowani i wierzymy, że będziemy w stanie powalczyć o awans do finału - dodał.

ZOBACZ WIDEO Brutalna prawda o polskiej kadrze. Duński trener sprowokował Adama Nawałkę

Komentarze (0)