W Olsztynie potrzebny trzeci mecz - relacja z meczu AZS Olsztyn - Tytan Domex AZS Częstochowa

Po dwóch setach wydawało się, że piątkowa rywalizacja może skończyć się szybko. Jednak częstochowianie zdołali poprawić swoją grę, a gospodarze zaczęli popełniać błędy i stracili pewność siebie. Publiczność oglądała zaciętą walkę do końca piątego seta.

AZS Olsztyn - AZS Częstochowa 3:2 (25:20, 25:21, 20:25, 27:29, 15:12)

AZS Olsztyn: Kowalczyk, Grzyb, Zagumny, Józefacki, Kunnari, Siezieniewski, Andrzejewski (libero) oraz Chaberek, Oczko

AZS Częstochowa: Nowakowski, Stelmach, Gradowski, Mljakow, Wrona, Bartman, Zatorski (libero) oraz Drzyzga, Janeczek, Gunia

MVP: Tomasz Józefacki

Od początku spotkania gra toczyła się z niewielką przewagą olsztynian. Dzięki mocnym zagrywkom Tomasza Józefackiego i Ollego Kunnariego mogli oni wyprowadzać kontrataki, kończące się punktami. Olsztyn grał też umiejętnie wyblokiem. Od stanu 4:4 wynik ewoluował do 12:8. Trener Radosław Panas zmuszony był poprosić o czas, ale niewiele to pomogło. Częstochowa w następnych akcjach stworzyła dwie-trzy sytuacje do odrobienia strat, ale myliła się w kontratakach. Mocno obciążany w ataku Zbigniew Bartman obok skutecznych akcji popełniał błędy. Pod koniec seta, przy stanie 21:17, Paweł Zatorski źle przyjął zagrywkę i akcja zakończyła się trójblokiem na Smylenie Mlyakowie. Na boisko weszli Fabian Drzyzga i Bartosz Janeczek na podwójną zmianę. Seta zakończyła autowa zagrywka Janeczka.

Druga partia rozpoczęła się podobnie do pierwszej. Olsztyn miał więcej z gry. Bronił piłki i wyprowadzał kontrataki. Tomasz Kowalczyk zaraz na początku zaserwował asa. Kiedy dłonie Pawła Siezieniewskiego zatrzymały atak Bartmana, było 4:2 dla gospodarzy. Tym razem ich przewaga urosła jeszcze szybciej. Częstochowianie popełniali błędy nie tylko w ataku, ale i te w rodzaju niesionej piłki, czy czterech odbić. Nie mogli sobie poradzić z zagrywkami, zarówno mocnymi, jak i flotami Pawła Zagumnego. Kiedy Andrzej Wrona zaatakował w aut, było 13:6 dla olsztynian, a środkowego Częstochowy zmienił Dawid Gunia. Wszedł tez Bartosz Janeczek za Smylena Mlyakowa. Trener Mariusz Sordyl po chwili zastosował podwójną zmianę atakującego i rozgrywającego. Być może to zachwiało trochę grą olsztynian, bo ich przewaga raptem zaczęła topnieć. Goście pograli trudniejszą zagrywką. Przyjmujący Olsztyna nie radzili sobie z serwisami Piotra Nowakowskiego i Janeczka. Kiedy skuteczny blok zmniejszył straty do jednego punktu (21:20), trener Sordyl poprosił o przerwę. Olsztynianie zmobilizowali się i następne akcje rozstrzygnęli na swoją korzyść. Długa wymiana zakończona ich skutecznym atakiem dała wynik 23:20. Po chwili Kowalczyk ponownie zaserwował asa, a seta zakończył Paweł Siezieniewski.

W trzecim secie na boisku pozostał Bartosz Janeczek. Tym razem to częstochowianie od początku zaczęli budować przewagę. Dwa razy z rzędu zablokowali dobrze sobie dotąd radzącego Tomasza Józefackiego. Do tego Olli Kunnari zaatakował w aut i było już 6:3 dla gości. Ale olsztynianie odrobili straty z nawiązką. Znów pomylił się Nowakowski w ataku, a kolejne punkty gospodarze zdobywali dzięki kontratakom. Zatorski wyraźnie nie radził sobie tego dnia z floatami, tym razem Wojciecha Grzyba. Stąd ciężko było wyprowadzić skuteczne akcje, a olsztynianie skwapliwie to wykorzystywali. Po asie serwisowym Kowalczyka widniał wynik 13:10 dla gospodarzy. Wydawało się, że mecz zmierza ku ich trzysetowemu zwycięstwu. Może za szybko uwierzyli, że mecz sam się wygra, bo ich gra się posypała. Pojawiły się proste błędy w ataku i w przyjęciu. Ze stanu 13:10 zrobiło się 14:17. Wprawdzie olsztynianie jeszcze się zmobilizowali i zdołali na chwilę wyrównać (17:17), ale goście znów szybko odskoczyli. Lepiej grali blokiem i wyblokiem, kończyli kontrataki. Olsztyn wyraźnie stracił pewność siebie w tym secie i trzeba było grać kolejnego.

Ta partia rozpoczęła się od sporego chaosu w kolejnych akcjach. Dotykało to obie drużyny, a wynik był wyrównany. Dopiero na drugiej przerwie technicznej Olsztyn zdołał wypracować trzypunktową przewagę. Stało się tak po błędzie Nowakowskiego w ataku i pięknym bloku Kunnariego na Janeczku, kiedy to przyjmujący Olsztyna poczekał do samego końca na piłkę uderzaną przez młodego atakującego. Janeczek natychmiast "odwdzięczył się" trudnymi zagrywkami i znów był remis. Olsztynianie odskoczyli rywalom pod koniec seta, kiedy asa znów zaserwował Kowalczyk. Było już 24:21 i nikt nie sądził, że mecz zostanie przedłużony. A jednak częstochowianie zdołali wyrównać. Gospodarze nie byli w stanie skończyć ataków, a kolejne kontry dawały punkty gościom. I właśnie taka akcja zakończyła tę partię. Nieoczekiwanie trzeba było grać tie-break'a.

A w nim początkowo przewagę mieli goście. Olsztynianie mieli kłopoty z przyjęciem zagrywek Dawida Guni oraz Bartosza Janeczka. Przegrywali już 4:7. A jednak to oni wykazali więcej zimnej krwi w tym krótkim secie. Powoli zaczęło się odrabianie strat. Atak w siatkę Janeczka wyrównał wynik na 10:10. Nie pomógł czas wzięty przez trenera Panasa. W kolejnej akcji zablokowany został dobrze grający w tym meczu w ataku Zbigniew Bartman. Olsztynianie wyszli na prowadzenie 11:10. Po chwili znów akcja blokiem dała im dwupunktową przewagę. Nie zmarnowali jej, a mecz zakończył serwis w siatkę Bartosza Janeczka.

O piątym miejscu w PlusLidze zdecyduje sobotni mecz o godzinie 17.

Komentarze (0)