W Polsce jest wyjątkowo. Katarzyna Skowrońska-Dolata - święta siatkarskiego obieżyświata

Katarzyna Skowrońska-Dolata, jako siatkarski obieżyświat, miała okazję zobaczyć, jak wygląda Boże Narodzenie we Włoszech, Chinach, Turcji czy Brazylii. Jest jednak przekonana, że tak niezwykłych świąt jak w Polsce, nie ma nigdzie indziej na świecie.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Katarzyna Skowrońska-Dolata Materiały prasowe / Serie A / Na zdjęciu: Katarzyna Skowrońska-Dolata
Od 2005 roku, gdy Skowrońska wyjechała do swojego pierwszego zagranicznego klubu, włoskiej Vicenzy Volley, w wigilijny wieczór była w Polsce zaledwie trzy razy. 24 grudnia zdarzało się jej odbijać piłki na treningu we Włoszech, czy smucić się w hotelowym pokoju w Chinach z innymi zawodniczkami, których rodziny były wtedy na drugim końcu świata. Zdarzały się jednak i znacznie bardziej radosne chwile, jak wtedy, gdy udało się jej wyrwać z klubu i całkowicie zaskoczyć swoją mamę. Lub jak w tym roku w Brazylii, kiedy spędziła wieczór w bardzo rodzinnej atmosferze.

Niespodziewany gość z Włoch

- Te treningi w Wigilię przydarzyły mi się, kiedy grałam w Asystelu Novara. Zarządził je nieżyjący już trener Dejan Brdjović (zmarł w 2015 roku - przyp. red.). Rano była siłownia, po południu zajęcia z piłkami. I tak o godzinie 20, kiedy w Polsce wszyscy siedzieli przy stole, ja pociłam się na sali. Dla włoskich zawodniczek to nie był problem, dla nich najważniejszym dniem świąt jest 25 grudnia, więc cieszyły się, że będą miały wolne. A ja, oczywiście w żartach, wyrzucałam trenerowi, jakim człowiekiem musi być, że nie uszanował Wigilii - wspomina blisko trzystukrotna reprezentantka Polski.

W latach gry w Italii na święta często odwiedzał Skowrońską jej narzeczony, a później mąż Jakub Dolata. Tradycyjne rodzinne spotkanie zwykle zastępowała im uroczysta kolacja w restauracji, w towarzystwie koleżanek z zespołu i ich bliskich. Były jednak takie sytuacje, jak w ubiegłym roku. Skowrońska spędziła Wigilię sama w swoim włoskim mieszkaniu. Do Polski wrócić nie mogła, ponieważ jej klub, Foppapedretti Bergamo, w okresie świątecznym grał mecz na wyjeździe. W domu rodziców, nie po raz pierwszy zresztą, pojawiła się tylko na ekranie komputera.

- Moją nieobecność tego dnia najbardziej przeżywa mama. Rodzice na pewno liczą, że niedługo to się zmieni, że przestanę grać w siatkówkę i będę w święta z nimi. Z drugiej strony wiedzą, że jestem obieżyświatem, trochę się przyzwyczaili, że w Boże Narodzenie mają w domu swoich dwóch synów, a córka jest gdzieś daleko - opowiada nam mistrzyni Europy z 2003 i 2005 roku.

ZOBACZ WIDEO Wilfredo Leon już chce mówić po polsku. "Wywiadem w naszym języku zaskoczył wszystkich"

Odległość nie zawsze była jednak przeszkodą nie do pokonania. - Był taki rok, że udało mi się dostać od trenera wolne, rano wsiąść we Włoszech w samolot i razem z przyszłym mężem zrobić rodzinie niespodziankę. Kiedy mama otworzyła drzwi i mnie zobaczyła, rozpłakała się. Zamiast się cieszyć, że dziecko przyjechało, ona zaczęła szlochać. Zastanawiałam się wtedy, czy na pewno dobrze zrobiłam. Ale teraz to jej wzruszenie jest dla mnie bezcennym wspomnieniem. No i przydało się wtedy to puste miejsce przy wigilijnym stole.

Po kilku latach występów w Serie A1 Skowrońska przeniosła się z katolickich Włoch do muzułmańskiej Turcji. W tamtejszej lidze grała ligowe spotkanie w drugi dzień świąt, a jedyną namiastką Wigilii była zorganizowana przez jej klub, Fenerbahce Stambuł, kolacja dla chrześcijan.

Pokój smutków w Syczuanie

Jeszcze mniej świątecznie było w Chinach, gdzie też nie obchodzi się Bożego Narodzenia. - Zdarzyło mi się w wigilijny wieczór siedzieć w Syczuanie w hotelowym pokoju i razem z Caroliną Costagrande i Nicole Fawcett ubolewać nad tym, że nie ma z nami naszych rodzin, nie mamy żadnych tradycyjnych potraw ze swoich stron. Otworzyłyśmy jakieś parszywe chińskie wino i cieszyłyśmy się, że mamy chociaż siebie - wspomina ze smutkiem w głosie jedna z najlepszych polskich siatkarek. Jednak gdy słyszy, że po takich doświadczeniach między nią a Costagrande zawiązała się więź, jak między żołnierzami z jednego okopu, głośno się śmieje. Faktem jest, że Polka i Argentynka od lat są przyjaciółkami.

Rok później Wigilia w Chinach była już przyjemniejsza - klub Skowrońskiej, Evergrande Kanton, był akurat w trakcie serii meczów u siebie i siatkarkę odwiedzili w tym mieście mąż, brat i przyjaciele, a o świąteczne potrawy zadbała jedna z miejscowych włoskich restauracji.

Chiny nie słyną z bożonarodzeniowych tradycji, ale już tamtejszy Nowy Rok jest sławny na całym świecie. Nie bez powodu, choć okazuje się, że jego obchody potrafią stać się uciążliwe.

Skowrońska była pod wrażeniem pokazów fajerwerków, jakie na ten dzień przygotowują Chińczycy. - Oni mają hopla na ich punkcie. Petardy i fajerwerki strzelają bez przerwy na tydzień przed Sylwestrem i tydzień po nim. Fajnie było popatrzeć na te widowiskowe pokazy, na cuda, jakie potrafią robić, ale ileż można? W pewnym momencie chciałam im pozabierać te wszystkie zabawki i powiedzieć, że dość tego, bo przecież Nowy Rok był tydzień temu, a ja chcę się wyspać - śmieje się utytułowana zawodniczka.

Poza rokiem, w którym Skowrońska-Dolata sprawiła swoim rodzicom niespodziankę, święta spędziła w Polsce jako zawodniczka Rabity Baku (2013) i Impelu Wrocław (2015). Za pierwszym razem miała kilka dni wolnego i bardzo się cieszyła, że w końcu mogła ubrać choinkę we własnym domu. A kiedy przez jeden sezon występowała w naszej lidze, była już pełnia szczęścia.

- Trochę się już tułam po świecie i często święta nie były dla mnie radosne, ale te akurat były. W końcu mogłam coś przygotować na wspólną kolację, potem zjeść ją razem z rodziną i osobiście dać moim bliskim prezenty. Oni wiedzieli, że będę, ale mimo to trochę dziwiła ich moja obecność, bo przecież zwykle w czasie świąt byłam gdzieś daleko.

W Brazylii prawie jak w domu

Gdzieś daleko, i to bardzo daleko, jedno z ostatnich wciąż grających "Złotek" Andrzeja Niemczyka spędziło Boże Narodzenie w tym roku. Po Włoszech, Turcji, Chinach i Azerbejdżanie los rzucił ją jeszcze dalej od domu - do Brazylii. A tam święta to tradycyjne dla tego okresu dekoracje, choinki, Święci Mikołajowie, ale zamiast zimowej aury, pełnia lata.

- Nie czuję, że są święta, bo mamy 30 stopni i słoneczną pogodę. Przez ten upał jakoś nie mogę poczuć atmosfery - śmieje się Skowrońska. - Widzę jednak udekorowane domy i ogrody. W sklepach jest Święty Mikołaj, zdarza się duża choinka. Szkoda mi trochę tych Mikołajów. Jest gorąco, a oni siedzą w ciepłych strojach, ze sztuczną brodą i sadzają sobie dzieci na kolanach. Straszną mają pracę w tym kraju - żartuje pierwsza polska siatkarka w Brazylii.

- Dla Brazylijczyków to oczywiste, że w święta jest ciepło. Jak im pokazuję na telefonie, ile mamy teraz stopni w Warszawie, to robią wielkie oczy. Dla nich to jest temperatura nie do życia - mówi Skowrońska, która tegoroczną Wigilię będzie wspominać znacznie milej, niż poprzednią. Spędziła ją w rodzinnej atmosferze w domu swojego klubowego trenera z Hinode Barueri, a zarazem selekcjonera reprezentacji Brazylii, Jose Roberto Guimaraesa, znanego jako Ze Roberto.

- Wiele osób zapraszało mnie do siebie, mogłam wybrać się chociażby do koleżanek do Belo Horizonte. Jestem jednak zmęczona treningami, więc postanowiłam nie ruszać się z miejsca i zostać w Sao Paulo. A poza tym z Ze Roberto i jego rodziną, z córkami które są w podobnym wieku do mnie, znamy się od lat i bardzo lubimy. Żona trenera powiedziała, że nie ma innej możliwości i muszę u nich być - opowiada nam jedyny na świecie "Skowronek", który lata po świecie na tak wielkie odległości.

Wigilia w domu Ze Roberto okazała się jedną z najprzyjemniejszych, jakie Skowrońska-Dolata spędziła za granicą. - Są dużą, piękną rodziną - mówi. - Był indyk, tradycyjna farofa (mąka z manioku - przyp. red.) i... ryba po grecku. Do tego muzyka na żywo, bo jeden z członków rodziny jest właśnie muzykiem. Inny przebrał się za Świętego Mikołaja i rozdawał prezenty. Wspaniała atmosfera. A o północy fajerwerki jak na Sylwestra, bo jak się okazuje tutaj odpala się je również z okazji Bożego Narodzenia.

Teraz pochodząca z Warszawy siatkarka czeka właśnie na Nowy Rok, który w Brazylii jest równie wielkim wydarzeniem, jak w Chinach. - Tutaj jest taki zwyczaj, że wszyscy ubierają się na biało i jadą w kierunku oceanu. Kto może, spędza Sylwestra na plaży, na wielu z nich odbywają się wielkie imprezy. A wcześniej korzysta się z pięknej pogody, spędza się czas na powietrzu, robi churrasco, czyli grilla. Tylko pozazdrościć, bo u nas wystarczy wyjść z domu, złożyć sobie życzenia i pooglądać przez kilka minut fajerwerki, żeby porządnie zmarznąć - mówi Skowrońska-Dolata.

Utytułowana siatkarka dodaje, że z jednej strony jest jej przykro, gdy jest w święta daleko od domu, ale z drugiej cieszy się, gdy może spędzić ten czas w nowym miejscu i z nowymi ludźmi. - A poza tym mamy takie czasy, że nawet jak jestem na drugim końcu świata, to mogę włączyć komputer i połamać się z bliskimi opłatkiem przez szybkę laptopa. A potem stać na środku wigilijnego stołu moich rodziców. Nawet to jest dla mnie miłym przeżyciem, bo polskie święta, ich atmosferę, uważam za najbardziej wyjątkowe - podkreśla.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×