Nietypowy sposób podróżowania, nadzwyczajnie ambitni zawodnicy. Grecka przygoda Oskara Kaczmarczyka pod znakiem nowości

- Każdy wyjazdowy mecz zaczyna się dla nas od czterogodzinnej podróży promem - mówi Oskar Kaczmarczyk, który pod koniec listopada rozpoczął pracę w roli pierwszego trenera w greckim klubie Foinikas Syros.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Oskar Kaczmarczyk WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Oskar Kaczmarczyk

Wiktor Gumiński, WP SportoweFakty: Odkąd zaczął pan pracować w Grecji, w mediach społecznościowych próżno szukać zdjęć z biegania. Brakuje obecnie czasu na realizację tej pasji?

Oskar Kaczmarczyk, trener Foinikasu Syros: Choć na wyspie Siros jest mnóstwo atrakcyjnych terenów, do tej pory rzeczywiście biegałem tam tylko raz. Udało mi się też to uczynić w Norwegii, gdzie rozgrywaliśmy mecz Pucharu Challenge, ale spadek częstotliwości biegania rzeczywiście wiąże się z brakiem czasu. Kolejne dni mam wypełnione po brzegi różnymi zajęciami. Po pierwsze, muszę dobrze poznać swój zespół. Po drugie, muszę poświęcać dużo uwagi na rozmowę z wszystkimi dookoła - nie tylko z zawodnikami, ale i ludźmi ze sztabu czy zarządu. W przyszłości na pewno będę biegać częściej, ale obecnie muszę przedłożyć obowiązki ponad pasję.

Za panem już pierwszy miesiąc pracy w Foinikasie. Jak się pan odnajduje w roli pierwszego szkoleniowca?

- Za mną szalony okres, który uspokoił się trochę dopiero w trakcie Świąt Bożego Narodzenia. Graliśmy bowiem spotkania praktycznie co trzy dni. Pierwszy mecz prowadziłem zaledwie dzień po przylocie do Grecji, a na wyspie Siros pojawiłem się dopiero po tygodniu. Praca pierwszego trenera rzeczywiście absorbuje przez 24 godziny na dobę, ale nie było to dla mnie nowością. Do tej pory również pracowałem w ten sposób, ale teraz działam na trochę innych płaszczyznach. W Polsce mamy dużo bardziej rozbudowane sztaby. Tutaj, choć mam bardzo kompetentnych współpracowników, działamy w sumie w trzy osoby. Wykonuję dużo rzeczy, którymi pierwszy trener teoretycznie nie powinien się zajmować, ale to mi nie przeszkadza. Traktuję je jako formę poznawania zespołu i przygotowywania się do kolejnych meczów.

Wspomniany debiutancki mecz pod pana wodzą Foinikas wygrał 3:0. Na czym pan przede wszystkim bazował w jego trakcie?

- Nie mogłem wtedy stać przy linii i oficjalnie prowadzić zespołu, ponieważ nie zdążono mi wyrobić papierów trenerskich. Siedziałem więc na ławce jako statystyk. Przed meczem wiedziałem jednak już co nieco o zespole, między innymi o jego mocnych i słabych stronach. Nie byłem bowiem człowiekiem zdesperowanym, szukającym na gwałt pracy. Nie podjąłbym się wyzwania, gdyby drużyna nie była dobra i kompetentna. Nie przypisuję sobie natomiast zasług za zwycięstwo w pierwszym meczu. Jedyne co zdążyłem zrobić między jego rozpoczęciem a przylotem do Grecji, to przedstawić swoją wizję pracy sztabowi, porozmawiać z zespołem oraz przeprowadzić rozruch.

A w jakich dokładnie okolicznościach trafił pan do ligi greckiej?

- Jak wszyscy dobrze wiemy, musiałem opuścić ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, by pracować z reprezentacją. Po rozwiązaniu umowy z kadrą po prostu szukałem kolejnego wyzwania. Zdawałem sobie sprawę, że na żaden polski klub w obecnym sezonie raczej liczyć nie mogę. Aż nagle na rynku pojawiła się oferta, że klub z Grecji szuka trenera. Tak więc wysłałem do Foinikasu swoje CV i … tak naprawdę więcej nic nie zrobiłem. W pewnym momencie jego działacze zadzwonili z informacją, że bardzo szybko chcą dopiąć szczegóły umowy. I tak oto pod koniec listopada doszliśmy do porozumienia.

Z racji zamieszkiwania na wyspie, ważnym środkiem lokomocji jest obecnie dla pana prom.

- Nie tylko dla mnie, ale i dla całej drużyny. Każdy mecz wyjazdowy zaczyna się dla nas od podróży promem. Płyniemy przez cztery godziny do Pireusu, skąd dopiero ruszamy w dalszą trasę. Kiedy rozgrywaliśmy mecz w Chalkidzie, położonej godzinę drogi od Pireusu, musieliśmy prosić ligę o przełożenie meczu na wcześniejszą godzinę. Chcieliśmy bowiem zdążyć na ostatni prom, który wyruszał o 19, bo przez cały kolejny dzień był ogólnokrajowy strajk i nic nie pływało. Domowy mecz z Panathinaikosem Ateny rozegraliśmy natomiast ostatnio 24 zamiast 23 grudnia, ponieważ rywal ... nie dopłynął na czas. Wszystko z powodu sztormu, który na półtorej dnia wstrzymał ruch na morzu. Z jednej strony zatem podróżowanie promem jest utrudnieniem, ale z drugiej, szczególnie dla mnie, stanowi świetną atrakcję. Można bowiem w bardzo przyjemnej atmosferze zacząć podróż.

ZOBACZ WIDEO Złoci juniorzy pojadą na "dorosłe" MŚ? "Trzy nazwiska są oczywiste"

Macie do dyspozycji kajuty?

- Choć dużą część budżetu klub przeznacza na podróże, to i tak mamy szczęście, ponieważ naszym sponsorem jest firma przewozowa. Dlatego dostajemy dużo tanich biletów i mamy dostęp do strefy VIP, gdzie panuje większy spokój i komfort niż w części standardowej. Można się tam choćby położyć i wypić kawę. Jeżeli chcemy, mamy też możliwość zamówienia kajuty bądź wzięcia prysznica, ale z racji czterogodzinnej drogi raczej tych udogodnień nie potrzebujemy.

Na drugiej stronie przeczytacie między innymi o tym, jak wygląda poziom ligi greckiej, jaka jest mentalność Greków oraz dowiecie się, który znany siatkarz jest liderem Foinikasu.

Czy Oskar Kaczmarczyk poprowadzi Foinikas Syros do zdobycia medalu w lidze greckiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×