ŁKS Commercecon bliski pokonania mistrza. Łodzianki zadowolone z punktu

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź

Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź były w niedzielę o krok od pokonania Chemika Police. Łodzianki prowadziły 2:0, ale ostatecznie przegrały po tie-breaku, choć w trzecim, czwartym i piątym secie miały swoje szanse.

Dwie premierowe odsłony przebiegały pod dyktando biało-czerwono-białych. Później jednak inicjatywę przejmowały policjanci, choć łodzianki stać było na odrobienie kilkupunktowych strat w trzecim i czwartym secie. W piątym prowadziły nawet 7:4, lecz ostatecznie zeszły z placu gry pokonane.

- Te pierwsze dwa sety były naprawdę super. Wszystkie założenia wychodziły. Później Chemik zmienił atakującą i środkową, pojawiło się u nich więcej wiary, częściej podbijały piłki w obronie. Nie najlepiej zagrywaliśmy w tych kluczowych fragmentach. Nasze przyjęcie przez ostatnie dni na treningach również szwankowało - ocenił trener ŁKS-u Commercecon, Michal Mašek.

- Szkoda, że prowadziłyśmy 2:0 i przegrałyśmy. To zawsze jest trochę smutne, ale cieszymy się z punktu - przyznała Lucie Muhlsteinova - Uważam, że to nie stało się przez tylko przyjęcie, a przez proste błędy. Wpadało nam dużo prostych piłek. Byłyśmy na nie przygotowane, ale i tak ich nie broniłyśmy. Niestety, taka jest siatkówka. Żeby wygrać trzeciego seta, trzeba zdobyć 25 punktów. Odrabiałyśmy straty, ale byłyśmy już trochę z tyłu. Zabrakło trochę szczęścia i dokładności - tłumaczyła czeska rozgrywająca.

Po pierwszej godzinie rywalizacji nic nie wskazywało na to, że Chemik Police może się jeszcze podnieść. Po tym, co działo się przed dziesięciominutową przerwą można było się spodziewać, że mecz zakończy się w trzech partiach. Tak się jednak nie stało.

ZOBACZ WIDEO Stanowczy głos ws. Leona. "Siatkówka nie może pozwolić sobie na to, by grał tylko w klubie"

- Dwa pierwsze sety świetne w naszym wykonaniu. Doskonale radziłyśmy sobie w każdym elemencie. Później, po przerwie nam się ta gra nie kleiła. Nie będziemy już rozpamiętywać tego spotkania, cieszymy się, że mimo wszystko zainkasowałyśmy punkt i patrzymy do przodu - oceniła Katarzyna Sielicka, przyjmująca łódzkiego zespołu.

Kapitan ŁKS-u Commercecon miała na myśli sytuację z piątej partii, kiedy to po ataku Regiane Bidias piłka najpierw uderzyła w blok policzanek, a następnie trafiła w antenkę. Sędziowie po konsultacji z arbiter liniową przyznali jednak punkt Chemikowi twierdząc, że najpierw piłka miała kontakt z antenką.

- To dziwne, że baraże gramy o LSK z challengem, a takiego meczu nie. Był jasny blok-aut, było to widać w telewizji. Jestem wściekły, bo to było wyraźnie widać. Ile jeszcze takich rzeczy będzie? Nie chcę atakować sędziów, ale to dziwne, że takie jasne sytuacje wszyscy widzą, a oni nie - mówił tuż po spotkaniu rozemocjonowany trener Mašek.

Nieco spokojniej podeszła do sprawy Sielicka - Wściekła jestem, ale taka jest siatkówka, takie rzeczy się zdarzają. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to był błąd, ale gdybyśmy wcześniej to lepiej rozegrały, mogłyśmy mecz wcześniej zakończyć. Tak samo może się zdarzyć sędziemu błąd, również nam. Nie ma co patrzeć w tych kategoriach - uspokajała.

Według siatkarki Łódzkiego Klubu Sportowego spotkanie rozstrzygnęło się w innych elementach. - Uważam, że to był mecz zagrywek. Kto lepiej sobie radził z nimi, a także z wysokimi piłkami, ten wygrywał. Było dużo niedokładności w przyjęciu, obronie, decydowały piłki sytuacyjne - dodała.

Mimo porażki ŁKS Commercecon pozostał na pozycji lidera Ligi Siatkówki Kobiet z jednym punktem przewagi nad Chemikiem. Czy po takim meczu można łodzianki traktować jako faworytki rozgrywek? - Nie chcę się nad tym zastanawiać - szybko odpowiedział słowacki szkoleniowiec - Musimy się przyzwyczaić do tego, że na ŁKS-ie ciąży presja wygrywania. Nie obchodzi mnie, czy jesteśmy faworytami. Chcemy grać z najlepszymi i wygrywać - zakończył.

Pierwszą rundę zespół z Łodzi zakończy wyjazdowym starciem z Poli Budowlanymi Toruń w najbliższą sobotę.

Komentarze (0)