Espadon Szczecin w dołku. "Poszukamy zgubionych atutów"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Mateusz Malinowski
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Mateusz Malinowski

Espadon Szczecin ma kilkanaście dni na przygotowanie się do meczu z Łuczniczką Bydgoszcz. Tylko jeden klub w PlusLidze ma obecnie dłuższe pasmo porażek niż drużyna Michała Gogola.

Od 4 października do 2 grudnia Espadon Szczecin mógł pochwalić się długą serią meczów, w których zdobył minimum punkt. Skończyła się ona w 11. starciu z PGE Skrą Bełchatów. Natychmiast po udanym okresie rozpoczęły się problemy zespołu Michała Gogola. W kalendarzowej zimie zdobył on dotychczas tylko punkt z możliwych 12.

- W poniedziałek wróciliśmy do pracy. Mamy prawie dwa tygodnie na regenerację i porządne treningi w czasie finału Pucharu Polski - mówi Mateusz Malinowski, atakujący Espadonu. - Będzie też jeden sparing, który sztab zaplanował, żebyśmy zostali w rytmie meczowym. Pojedynek z Łuczniczką tylko z pozoru zapowiada się na łatwiejszy. W naszej hali wygraliśmy z nią dopiero w tie-breaku i rewanż w Bydgoszczy może być kolejnym zaciętym meczem. Będziemy szukać przed nim zgubionych atutów, entuzjazmu.

Jednym z walorów szczecinian, którym przestali straszyć przeciwników jest zagrywka. W ważnych momentach ostatnich meczów posyłali piłkę w siatkę albo poza boisko, a jeszcze niedawno Paweł Woicki komplementował niebiesko-białych, mówiąc, że serwują najlepiej w lidze. - W meczu z Cuprum Lubin przegraliśmy pierwszego seta 23:25 po zepsuciu dziewięciu zagrywek. Taka liczba jest niedopuszczalna. Wystarczyło tyle nie psuć, żeby wygrać partię. Później przegraliśmy całe spotkanie 1:3 - wspomina Malinowski.

Po powrocie z Lubina szczecinianie przegrali swój dotychczas ostatni mecz 2:3 z Cerradem Czarnymi Radom. W tym spotkaniu zdobyli pierwszy w tym roku punkt. Po dwóch fatalnych setach Espadon był na prostej drodze do kompromitacji. Rzucił się w pościg za przeciwnikiem po przerwie i dwóch piłek zabrakło mu do odwrócenia wyniku.

- Po trzech meczach bez punktu zdobyliśmy jeden, więc można powiedzieć, że gra poszła do przodu, ale nas naprawdę stać na więcej, dlatego po porażce byliśmy zdenerwowani. Szkoda tych dwóch setów na początku meczu. Później na szczęście pokazaliśmy lepszą siatkówkę, zostawiliśmy serca na boisku, a przełamanie się było możliwe - zaznacza atakujący Espadonu.

Mateusz Malinowski zdobył najwięcej punktów w meczu z radomianami. Atakujący wszedł na boisko z kwadratu rezerwowych zamiast Bartłomieja Klutha i pomógł Espadonowi poprawić swoją grę. Zdobył 23 "oczka", w ataku miał 50 procent skuteczności i zaserwował dwa asy. Rywalizacja na jego pozycji może być znów interesująca.

- Atmosfera była senna i może dlatego początek meczu był dla nas taki trudny. Roszady dały impuls drużynie, pojawiła się regularniejsza zagrywka, a po zmianie atakującego blok Czarnych musiał popracować i inaczej się ustawiać. Zawsze patrzę przez pryzmat całego zespołu i jeżeli moje wejście mu pomogło, to dobrze. Mogę być zadowolony ze swojego występu, ale pełna radość byłaby tylko wtedy, gdybyśmy wygrali - podsumowuje Malinowski.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #10: Krychowiak? Kapitalna informacja! O to chodziło

Źródło artykułu: