Radomianie czekali do 18. kolejki PlusLigi na pierwszą miniserię zwycięstw. Wygraną 3:2 z Espadonem Szczecin poprzedziło pokonanie 3:0 MKS-u Będzin. Pięć punktów dało Cerradowi Czarnym Radom awans na 10. lokatę i zwiększyło szansę, by przed końcem sezonu zasadniczego dostać się do górnej połowy tabeli.
- Wcześniej mieliśmy co najwyżej serię dwóch porażek, dlatego ta pierwsza pozytywna jest budująca. Trudno logicznie odpowiedzieć, czy od teraz będziemy mocno punktować. Boisko może zweryfikować każdy plan. Na pewno mam taką nadzieję, że na dwóch zwycięstwach się nie skończy - powiedział Wojciech Żaliński, kapitan Cerradu Czarnych.
Radomianie mieli więc powód do radości, ale nie zaskakiwał również ich niedosyt. Po dwóch spektakularnie wygranych setach pozwolili dojść do głosu Espadonowi. W czwartej partii nie potrafili zakończyć meczu pomimo prowadzenia 14:7. Cerrad Czarni udowodnili wyższość nad gospodarzami w tie-breaku, ale za wcześniejsze rozprężenie zapłacili punktem. - Zwycięstwo to zwycięstwo i cieszyło. Nie tyle bolało, co smuciło nas z kolei, że nie zdobyliśmy kompletu punktów. Tak naprawdę powinniśmy opuścić halę po czwartym secie. W nim nie doprowadziliśmy zadania do końca pomimo wysokiego prowadzenia. Zdobyliśmy ostatecznie dwa punkty, a to było za mało, żeby wyprzedzić Espadon w tabeli - przypomniał Żaliński.
- Najlepiej graliśmy w pierwszym i w drugim secie. Dominacja wynikała z naszej bardzo dobrej postawy oraz słabszej Espadonu. Byłem szczęśliwy, że wygrywamy zdecydowanie z przeciwnikiem, który jest wyżej od nas w tabeli i na dodatek grając na wyjeździe - dodał kapitan Cerradu Czarnych.
Drużyna, którą prowadzi Robert Prygiel, poprawiła sobie wspomnienia związane z Espadonem. W rundzie jesiennej przegrała ze szczecinianami 1:3 we własnej hali. - W tamtym meczu rozpoczęły się nasze pierwsze kłopoty w sezonie, z którymi później zmagaliśmy się - wspominał Żaliński. - Zdecydowanie myśl o tej porażce mobilizowała nas przed rewanżem. Ona siedziała w nas. Bardzo chcieliśmy się odegrać Espadonowi i zwyciężyć za trzy punkty. Udało się wykonać większość tego planu.
- To był dziwny i trudny mecz - podsumował Kamil Kwasowski, przyjmujący Cerradu Czarnych, który dostał nagrodę MVP. - Doskonale wiedzieliśmy, że Espadon ma doświadczonych zawodników, nie podda się w przerwie i nie położy przed nami. Czułem mały niedosyt, ale z drugiej strony Espadonowi należał się jeden punkt. Po sromotnie przegranych setach podniósł rękawicę.
Szansa na trzecie zwycięstwo z rzędu radomian będzie duża. Ich następnym przeciwnikiem będzie przedostatni w tabeli Dafi Społem Kielce. Na przygotowanie się do meczu mają czas aż do 4 lutego.
ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki