Anna Bagińska, Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Czy to prawda, że musi mieć pan pozwolenie belgijskiej federacji na zmianę pracodawcy?
Vital Heynen: Nieprawda. Mam kontrakt, w którym punkt nr 12 mówi: możesz rozwiązać kontrakt w dowolnym czasie po zapłaceniu małej kary. Obie strony mają taką możliwość, zarówno belgijska federacja, jak i ja. To jest klarowna sytuacja, ale z drugiej strony nie tak prosta, bo niektórzy ludzie w Belgii mnie lubią i federacja nalega, żebym został. Mieliśmy sezon pełen sukcesów i mają nadzieję na kontynuację tego, tak więc próbują wszystkim wytłumaczyć, nie tylko mi, ale także polskiej federacji, że chcieliby, żebym pracował dalej z reprezentacją Belgii. Oczywiście cieszy mnie to, bo to dobry znak, kiedy ludzie chcą żebyś został.
Dlaczego w takim razie zdecydował się pan ubiegać o posadę trenera reprezentacji Polski?
Kiedy zacząłem być trenerem 13 lat temu, zrobiłem listę tego, co chcę osiągnąć. Pierwszym celem była kwalifikacja na igrzyska olimpijskie, drugim wygranie medalu na tej imprezie. Na igrzyskach już byłem, ale medalu nie zdobyłem. I teraz pojawia się opcja Polski, a z tą kadrą mógłbym zrealizować swój drugi cel. Po kilku niezbyt dla was udanych igrzyskach, myślę, że Polska zasługuje na medal. A ja chcę go zdobyć. Pasujemy do siebie. Na razie trwają rozmowy, a dla mnie, kto wie, może to ostatnia szansa w życiu, żeby zdobyć medal na igrzyskach?
ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki
Ale wie pan, jak to jest być trenerem w Polsce, zwłaszcza reprezentacji? Jest ona tu głównym tematem. Jest pan tego świadom i nie boi się pan tego?
Nie wiem, czy zdaję sobie z tego sprawę. Choć jestem szkoleniowcem od kilkunastu lat i mam doświadczenie, na pewno nie jestem do końca przygotowany na bycie trenerem reprezentacji Polski. Bo żaden kandydat wcześniej nim nie był, oczywiście Stephane Antiga czy Andrea Anastasi mogą powiedzieć jak to jest, ponieważ oni już tego doświadczyli. Pracowali w kraju, w którym siatkówka jest bardzo ważnym sportem. Można to sobie wyobrazić, ale nie można być w stu procentach na to wcześniej przygotowanym. Mam już na tyle doświadczenia, że mogę już stawać się dojrzałym trenerem. Powoli doszedłem do takiego momentu jak ten, to czas dla mnie bym zobaczył, co potrafię zrobić na najwyższym poziomie, w najtrudniejszych sytuacjach. Nie jestem w stu procentach pewien czy jestem na to gotowy, nikt nie jest. Oczywiście moja historia przemawia za mną, Belgia, Niemcy i dobre rezultaty, które z nimi osiągnąłem, czy te, kiedy byłem w Polsce przez półtora roku. Mam swój sposób jak grać, jak się zachowywać i to jest bardzo interesujące, czy to się sprawdzi w Polsce? Tego jestem bardzo ciekaw, jeśli oczywiście federacja da mi możliwość to sprawdzić. Moją mocną stroną jest to, że przez ostatnie 13 lat zawsze osiągałem sukcesy. A teraz stoi przede mną największe wyzwanie, które można podjąć tylko raz.
W Polsce wszyscy ludzie znają się na siatkówce i uważają się za ekspertów.
Idealnie. Im więcej ekspertów, tym więcej możemy rozmawiać o siatkówce!
Tu mamy 38 milionów ekspertów...
Doskonale. Miałem spotkanie z przedstawicielami polskiego związku i uważam, że było bardzo dobre, ponieważ rozmawialiśmy o siatkówce. Jest tyle krajów, w których idziesz i rozmawiasz, i dochodzisz do wniosku, że ci ludzie nic nie wiedzą na ten temat. Tutaj wiedzą sporo o tej dyscyplinie, a jestem na nich otwarty, lubię rozmawiać. Zwłaszcza o siatkówce.
Wiemy, że ogląda pan mnóstwo meczów siatkarskich. Czy śledzi pan także cały czas PlusLigę?
W sobotę oglądałem pierwszy półfinał (rozmowa była przeprowadzona przed niedzielnym finałem - przyp. red.), drugiego nie, bo wtedy sam miałem ligowy mecz z VfB. Widziałem tylko statystyki, a byłem ciekaw, jak zagrał Marcin Janusz, bo zawsze go lubiłem. Rozmawiałem z nim, kiedy był w Bydgoszczy i przez lata go obserwowałem. Dobrze się składa, że gra w finale, więc będę mógł zobaczyć, jak sobie radzi. Ale śledzę wszystkie ligi. Najbardziej polską i włoską. Za rosyjską z kolei nie przepadam. Włoską i polską śledzę uważnie, ale także francuską, bo byłem tam trenerem, do tego belgijską, niemiecką, grecką, turecką.
Czy w PlusLidze coś pana dotychczas zaskoczyło?
Pierwszą dużą niespodzianką był wynik półfinału Pucharu Polski. ZAKSA była niepokonana prawie przez cały sezon, a przegrała z Treflem, który grał przyzwoicie, ale chyba nikt się nie spodziewał, że wygra z ZAKSĄ? Ja również, i dobrze. Czemu? W Gdańsku grają Mika, Schulz, Szalpuk, jakiej są narodowości? Są Polakami. Jeśli mówi się o krajowej lidze, to dobrze, jeśli wiodą w niej prym zawodnicy z danego kraju. Oczywiście nie jest tak, że nie mam swoich sympatii, w ZAKSIE gra przecież dobrze mi znany Sam Deroo. Rozgrywa bardzo dobry sezon, ale może grał za dużo?
Uważam, że ONICO gra bardzo dobrze, początkowo nie szło im najlepiej, ale potem zrobili progres. Byłem zaskoczony, że drugi półfinał był tak jednostronny, spodziewałem się raczej tie-breaka, czyli jak widać nic nie wiem o siatkówce.
Ktoś się pana zdaniem wyjątkowo wyróżnia?
Nie lubię mówić o konkretnych nazwiskach. Jest bardzo dużo dobrych zawodników w Polsce, lista jest naprawdę długa. Np. Marcin Janusz, o którym mówiono "o , on jest tylko drugim rozgrywającym", ale okazuje się, że potrafi grać. Wyzwaniem będzie znalezienie grupy, która naprawdę się ze sobą lubi i ze sobą trzyma.
To jest dla pana ważne w procesie budowania drużyny?
Tak, ale nie tylko. Kiedy zacząłem pracę w Friedrichshafen, to nie obiecałem, że zdobędziemy mistrzostwo, to głupie. Mogłem natomiast obiecać, że będą mieć drużynę, z której będą dumni. Tak też się stało, ponieważ zawodnicy walczą, pracują, to są rzeczy, które mogę obiecać. Chcę reprezentacji Polski, z której wszyscy są dumni, mówią "tak, to jest nasza drużyna". Tego, czy się wygra, nie można w sporcie przewidzieć. Zawsze mam taką nadzieję, ale czasem się przegrywa i tak się zdarza. Na pewno wszyscy pamiętają, przegrałem kwalifikacje olimpijskie z reprezentacją Niemiec w pięciu setach (turniej rozgrywany był w Berlinie w 2015 roku - przyp.red), w ostatnim było 15:13. Graliśmy przeciwko Polsce. To był trudny moment, przegraliśmy, co oczywiście mi się nie podobało, ale mieliśmy prawdziwą drużynę.
Niektórzy mówią, że obecnie polska siatkówka jest w kryzysie. A może po prostu mamy zbyt duże oczekiwania po tym, jak zdobyliśmy złoty medal mistrzostw świata? Jaka jest pana opinia?
To jeszcze nie kryzys, ale jest tendencja spadkowa. Podam przykład. Polska to dobry kraj do gry w siatkówkę, ale fakt, że zbyt wielu dobrych zawodników ją opuściło, wpływa na jej poziom. No i oczywiście do tego dochodzi fakt, że reprezentacja od trzech lat nie odniosła żadnego sukcesu. Trener sam nie może zmienić tendencji spadkowej, ale może pomóc. To media, związek, opinia publiczna, zawodnicy, wszyscy muszą się zmienić, żeby się odbić i tendencja znów była wzrostowa. Musimy to zmienić wszyscy razem, zaczynając od trenera, a ja jestem całkiem niezły w dawaniu siły napędowej różnym procesom, ale do tego muszą dołączyć zawodnicy, opinia publiczna. Sam nie jestem w stanie nic zrobić, potrzebuję pomocy wszystkich. Musimy być fair i powiedzieć: tak, są pewne problemy, które się pojawiają w polskiej siatkówce i nie zmienimy tego tak szybko. Jeśli spadasz, to jaka jest pierwsza rzecz, jaką robisz? Musisz to zatrzymać, nie myśl od razu o pójściu w górę. To już jest coś, to jest pierwszy krok. Potem możemy pomyśleć o odbiciu się. Bo zmiany nie nastąpią w jeden dzień.
Jeśli zostanie pan trenerem polskiej reprezentacji, będzie pan łączył to z pracą w klubie?
Tego jeszcze nie wiem, ale raczej tak. Lubię VfB Friedrichshafen. Zawsze tłumaczę ludziom, także teraz podczas rozmów, dajcie mi pracę. Jeśli będę trenerem tylko przez trzy miesiące, to będzie dla mnie za mało. Potrzebuję popracować więcej, ja chcę pracować cały czas.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)