Jacek Pasiński: Niektóre zawodniczki się zniechęcają i poddają. A ja im mówię: "przyjdzie twój dzień"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Pasiński
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Pasiński

- Jestem daleki od słowa "udało się", bo to rodzi przypadkowość - mówi w wywiadzie dla portalu WP SportoweFakty trener Enea PTPS-u Piła, Jacek Pasiński. Prowadzony przez niego zespół jest pozytywnym zaskoczeniem Ligi Siatkówki Kobiet.

Pilanki zajmują piąte miejsce w tabeli LSK ze stratą dwóch punktów do czwartej ekipy Grot Budowlanych Łódź. Z kolei w środę awansowały do ćwierćfinału Pucharu Polski i stoją przed realną szansą na znalezienie się w czołowej czwórce rozgrywek o krajowe trofeum po raz pierwszy od 2009 roku. Szkoleniowiec drużyny z Wielkopolski stara się jednak tonować te nastroje.
Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: 16 kolejek Ligi Siatkówki Kobiet za nami, a Enea PTPS Piła to dopiero pierwszy zespół w tym sezonie, który pokonał za trzy punkty ŁKS Commercecon Łódź. Jak to się robi?

Jacek Pasiński, trener Enea PTPS Piła: Graliśmy bardzo dobre zawody i trafiliśmy na słabszy ŁKS Commercecon. Na pewno znaczenie miały kontuzje w tym zespole, nie grała choćby Deja McClendon. To pomogło, bo Ełkaesianki nie miały żadnej zmiany. Grając agresywnie i konsekwentnie mogliśmy liczyć na to, że nie będzie wsparcia w tym zespole z ławki.

[b]

Jesteście zespołem, który znakomicie pracuje systemem blok-obrona, co można było zaobserwować w spotkaniu z łodziankami.[/b]

Cieszymy się z tego, bo dużo nad tym pracujemy. To pozwala nam być w górnej połowie tabeli i to jest nasz cel. Czas pokazał, że praca, którą wykonywaliśmy w sierpniu i we wrześniu, deje efekt w postaci dużej liczby podbitych piłek i wybloków. Nie zawsze trzeba piłkę kończyć samym blokiem, co oczywiście jest najbardziej efektowne, ale też zasłanianie określonych stref boiska blokiem daje określone efekty.

Przez moment zajmowaliście nawet czwarte miejsce w tabeli LSK. Teraz tracicie do niego zaledwie dwa punkty.

Walczymy w każdym meczu o punkty, o jak najlepszą grę. Wynik jest dla nas sprawą drugorzędną. Cieszę się, że przychodzi coraz więcej kibiców do hali, robimy to dla nich. Nie patrzymy na to, że walczymy o konkretne miejsce. Chcemy grać jak najbardziej spektakularnie, ładnie dla oka. Nie zawsze się to udaje, ale czasem przychodzą takie mecze jak ten z ŁKS-em Commercecon.

A dwa dni później udało się wam się też po długim boju wyeliminować Impel Wrocław i awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski.

Jestem daleki od słowa "udało się", bo to rodzi przypadkowość. Na pewno w głowach dziewczyn był poniedziałkowy mecz ligowy. Musieliśmy grać na energetycznych totalnych zapasach po euforii, którą było widać, jeśli ktoś oglądał mecz z ŁKS-em w telewizji lub hali. Graliśmy dużo na emocjach, było wiele bronionych akcji. Ten mecz cechowała duża intensywność. W środę znów trzeba było osiągnąć określony pułap emocji i swoich umiejętności, bo każdy w tej lidze może wygrać z każdym. Do każdego trzeba podejść ze stuprocentowym zaangażowaniem. My mieliśmy z tym problem. Cieszę się, że ocknęliśmy się i awansowaliśmy. Ale daleki jestem od słów "udało się" lub "nie udało się".

Dużą wartością dodaną w pana zespole jest Dajana Bosković, która zdobywa dużo punktów w każdym meczu. Nie zawsze jednak wychodzi w podstawowej szóstce. Dlaczego?

Oczywiście, że wizja podstawowego składu musi być w głowie trenera, ale jeśli któraś z dziewczyn złapie zadyszkę, mamy dziewczyny, które są również bardzo potrzebne i pomagają wchodząc w trakcie meczu, jak np. Oliwia Urban w meczu z ŁKS-em, Ania Pawłowska, która robi kawał dobrej roboty, Żaneta Baran czy Anita Kwiatkowska. Wszystkie dziewczyny są traktowane równorzędnie. Oczywiście, ja mam w głowie pewien rys zespołu, lecz nie jestem jakoś bardzo zafascynowany pewnym ustawieniem i będę w nie brnął choćbyśmy przegrywali.

Na atak wzięliśmy Dajanę, która była wielką niewiadomą dla wszystkich, ale przyjechała do nas na testy i po dwóch dniach wiedzieliśmy, że będzie w drużynie, jeśli tylko zgodzi się na warunki, które jej zaproponujemy. Cieszymy się, ze jesteśmy w takim składzie, bo każda z siatkarek jest wartościowa dla zespołu, ale też sama w sobie.

Zawsze powtarzam wszystkim dziewczynom, że sezon jest długi. Każda dostanie szansę, każda będzie mogła zagrać, bo nie ma możliwości, żeby całą ligę grać jednym składem. Niestety, to też jest czasem duży mankament, bo niektóre zawodniczki się zniechęcają i poddają. A ja bardzo często apeluję o to, żeby zachować cierpliwość, bo przyjdzie dzień, kiedy wejdą, będą pomocne zespołowi i zobaczą swoją wartość.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Chcę, żeby ludzie byli dumni z tej reprezentacji

Dobrze dobiera pan również środkowe. W ubiegłym sezonie świetnie spisywały się Alicia Ogoms i Alexis Austin, a teraz Jelena Trnić czy Jessica Walker również są bardzo silnym punktem drużyny.

Budując ten zespół mieliśmy jakąś wizję. Konsultujemy się razem z całym sztabem - zarówno medycznym, jak i szkoleniowym. Bierzemy pod uwagę ich zdanie przy układaniu mikrocyklów. Takie rzeczy, jak fazy zmęczenia czy zakwaszenia mają wpływ na konstrukcję planu. My dopiero nad tym siadamy, rozmawiamy i staramy się układać. Wszyscy budując ten zespół mieliśmy na uwadze, że posiadając solidnie przyjmujące i broniące dziewczyny, musimy też mieć solidne środkowe.

Mieliście też trochę szczęścia w losowaniu Pucharu Polski. Jest szansa na to, ze klub z Piły po dziewięciu latach ponownie zagra w najlepszej czwórce. To wy jesteście faworytem w ćwierćfinale z Pałacem Bydgoszcz.

Tutaj nie ma przepaści, że ten gra lepiej, a ten gorzej. Te zespoły są bardzo porównywalne. Pałac przegrywa z Impelem 0:3, później jedzie do nich MKS Dąbrowa Górnicza, z którą my przegrywamy 0:3 i wygrywa. Nie ma słabych zespołów w tej lidze. Jeśli trafi się na zespół, który będzie miał swój dzień, będzie wygrywał z najlepszymi - patrz mecz Grot Budowlanych z Treflem Proximą w Łodzi (0:3) albo mecz Grot Budowlanych z Legionovią. Przed sezonem? Przepaść! A tu okazało się, że cechy wolicjonalne oraz "zaskoczenie" pewnych rzeczy powoduje, że każdy może z każdym wygrać. Najważniejsze jest to, że nie musimy jeździć - był u nas Impel, będzie u nas Pałac. Trzeba zrobić wszystko, żeby pokonać bydgoszczanki. To nie jest mecz pt. "bez różnicy, kto do nas przyjeżdża".

A wcześniej, bo już w sobotę starcie z nowym liderem - Chemikiem, i to w Policach.

Myślimy oczywiście o tym meczu. Postaramy się go zagrać najlepiej jak potrafimy, a co to da w kontekście wyniku sportowego, zobaczymy. Jak zwykle na kilka dni przed spotkaniem siadamy, analizujemy, przygotowujemy taktykę. Jesteśmy o jeden dzień "do przodu", bo my graliśmy spotkanie pucharowe w środę, a Chemik w czwartek walczył w Lidze Mistrzyń w Bułgarii, więc może zacząć analizę w piątek. O 18:00 w sobotę wyjdziemy na parkiet, jak zawsze po to, by walczyć, a czy ta walka przyniesie nam zwycięstwo? Czas pokaże.

Komentarze (0)